Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 285
Data premiery: 14.06.2012r.
Koty, tak jak psy, mają zarówno swoich
miłośników, jak i przeciwników. Do tej drugiej, choć bardziej neutralnej grupy
należała Helen Brown, matka dwójki dzieci, której małżeństwo już od dawna
przestało się dobrze układać. Za namową swoich ukochanych synów wyraziła zgodę
na pojawienie w ich domu nowego domownika, jednego z nowonarodzonych kociąt. Jednak
los nie zawsze bywa łaskawy… Jej pierworodny syn zmarł w skutek nieszczęśliwych
okoliczności. Załamana kobieta nie była w stanie odnaleźć się w nowej sytuacji,
aż do momentu, gdy u progu jej drzwi pojawiła się jej znajoma z małą czarną
kulką, która została przez nich kilka miesięcy wcześniej „zaklepana”.
Przepełniona wątpliwościami, dręczona przez wyrzuty sumienia i ciągłe gdybanie
nie spodziewała się, że to niezbyt urodziwe stworzonko całkowicie zawładnie jej
mocno zranionym sercem.
Książka pt. „Kleo i ja” okazała się przesympatyczną
pozycją, opowiadającą o perypetiach rozchwianej emocjonalnie matki oraz
tytułowej bohaterki – wypełnionej energią kotki, która nie powstrzymuje się
przed robieniem psot swojej nowej rodzinie. Jej wyczyny, które polegają w
głównej mierze na demolowaniu domu, pozwalają zapełnić domownikom myśli czymś
innym, uwalniając ich na pewien czas od bólu i cierpienia, którego doświadczają
z każdym kolejnym dniem.
W czasie lektury powieści autorstwa Helen
Brown czytelnikowi do końca strony towarzyszy pełny wachlarz niesamowitych
emocji, od smutku, po wzruszenie czy nawet autentyczną radość. Autorka opisała rzeczywiste wydarzenia, które
ją spotkały i właśnie ta prawdziwość dodaje jej jeszcze więcej uroku. Co
prawda, z początku trudno było mi sobie wyobrazić takiego małego diabełka,
jakim okazała się Kleo, ponieważ wszystkie moje koty nigdy aż tak nie rozrabiały.
Byłam przekonana, że jej postać została przekolorowana, ale przecież wszystko
jest możliwe, nawet kot, którego skutki wybryków można porównywać do zniszczeń
dokonanych przez trąbę powietrzną.
Lektura „Kleo i ja” okazała się miłym i mało
wymagającym umilaczem czasu. Wolna akcja
nie wymaga od czytelnika dużej uwagi, jednak opisane wydarzenia, a zwłaszcza
poznanie informacji o tragedii, do której doszło, poruszają i skłaniają do refleksji.
Bijąca przez kilkanaście stron rozpacz, negatywne myśli oraz łapanie przez główną
bohaterkę dołów głębszych od Rowu Mariackiego oddziałują na odbiorcę,
automatycznie pozwalając mu na zawiązanie z nią silnej więzi. Niesamowity jest
wpływ kotki, która wielokrotnie samą swoją obecnością była w stanie uratować
Helen przed najgorszym.
Książkę mogę z czystym sumieniem polecić
wszystkim, a zwłaszcza kociarzom, którzy doświadczyli tego niepowtarzalnego
zaszczytu, jakim jest odwzajemniona miłość wąsatego czworonoga. Jestem
przekonana, że nawet osoby, które nie przepadają za kotami po lekturze tej
pozycji zmienią nastawienie. W gruncie rzeczy, wiele stereotypów z nimi
związanych, takich jak np. egoistyczna natura, czy nie przywiązywanie się do
właściciela, tylko do miejsca, jest nieprawdziwa i bardzo krzywdząca.
Moja ocena: 5/6
E-booka otrzymałam od platformy woblink, za co serdecznie dziękuję!
Uwielbiam koty, więc chętnie sięgnę po tę pozycję. :)
OdpowiedzUsuńksiążka wydaje mi się godna uwagi, zatem z chęcią sięgnę
OdpowiedzUsuńJa kocham wszystkie zwierzaki, ale jestem szczęśliwą posiadaczką ośmioletniego kundelka ;) Myślę, że sięgnę po książkę.
OdpowiedzUsuńMam 2 koty w domu i jako że uwielbiam te zwierzęta, często sięgam po podobne pozycje. Tej również nie może zabraknąć w mojej biblioteczce :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę koty, niż psy i chętnie sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńokładka trochę się kojarzy z książką dla dzieci, ale jak widać 'nie należy oceniać książki po okładce'.
OdpowiedzUsuńświetna recenzja ;)
Mam coraz większą chęć na tę książkę :D
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie jestem przeciwnikiem kotów. Nie lubię ich i boję się panicznie, dlatego książkę raczej sobie odpuszczę, bez względu na jej walory. :)
OdpowiedzUsuń