piątek, 18 lipca 2014

Próby ognia, Dashner James

 Przeszli przez labirynt, stanęli oko w oko z bezlitosnymi maszynami, stworzonymi przez DRESZCZ i przeżyli – przynajmniej część z nich. Thomas wraz z resztą Strefowców miał nadzieję, że ten koszmar wreszcie się skończy i dany im będzie święty spokój, jednak nic bardziej mylnego. To, czego do tej pory doświadczyli, to nic w porównaniu z tym, co na nich czeka. Wystawieni są bowiem na nielada próbę – przed nimi długa przeprawa w palącym (dosłownie) słońcu przy nieprzewidywalnych zjawiskach atmosferycznych. Podróży nie ułatwiają im zarażeni na Pożogę ludzie, którzy popadają w coraz większy obłęd, tracąc przy tym ludzkie uczucia i sumienie. Jeszcze jakby tego było mało, kontakt z Teresą się urywa, a na jej miejscu pojawia się Aris, chłopak zesłany z innej grupy testowej. 

 Trochę ponad dwa lata minęły od momentu kiedy zapoznałam się z historią przedstawioną w „Więźniu labiryntu”, dlatego początkowa lektura drugiego tomu trylogii była dość problematyczna. Nie byłam w stanie sobie przypomneć, o czym była pierwsza część i jakie próby czekały na głównego bohatera, Thomasa, oraz jego przyjaciół. Jak się wkrótce okazało, znajomość poprzedniej książki nie była wymagana, aby orientować się w tej historii i nadążać za rozwojem akcji. Oczywiście co jakiś czas pojawiały się wzmianki odnośnie labiryntu i żyjących w nim istot, ale było ich na tyle mało, że przypomnienie sobie większej ilości informacji okazało się być dla mnie niemożliwe.

 Język wykorzystany przez autora jest prosty i łatwy w odbiorze, dlatego powieść czyta się stosunkowo łatwo. Kolejne trudności, na jakie natykają się bohaterowie, urozmaicają przedstawioną historię, jednak nie na tyle, aby całkowicie wciągnąć czytelnika pomiedzy wypełnione slowami strony. Co może być tego powodem? Wydaje mi się, że problem leży po stronie, występujących w „Próbach ognia”, postaci. Pisarz skupił się na osobie Thomasa, tym samym jedynie nakreślając postacie poboczne, bez których szkielet historii niechybnie by się rozpadł. Zapomniał jednak o niezwykle istotnym elemencie, w wielu przypadkach decydującym o sukcesie danego tytułu, a mianowicie – wyrazistej osobowości głównego bohatera.

  Thomas jest typowym przykładem wiecznego szczęściarza. Nie wyznacza się w gruncie rzeczy niczym wyjątkowym, został wraz z pozostałymi dziećmi wytypowany do wzięcia udziału w eksperymencie, więc niby jest taki jak wszyscy, ale nie do końca. Popełnia błędy, wszyscy wokół niego umierają, ale on nie - jemu dopisuje szczęście. Czysty przypadek sprawia, że ludzie mu zawierzają, słuchają go i starają pomagać. Nasz główny bohater jest jednak dość irytującą postacią, bo czy może być coś gorszego od zakochanego nastolatka, myślącego i ciągle nawołującego (mentalnie) swoją sympatię? Ano tak, na przykład dotknięci zarazą ludzie, lubujący się w wycinaniu innym nosów, czy innych części ciała. Autor nie powstrzymał się od pieczołowitego oddania sytuacji osób, dotkniętych Pożogą. I chociaż tego typu opisów nie jest dużo, to jednak są one na tyle wyraziście przedstawione, że wrażliwy czytelnik z pewnością nie zaliczy ich do swoich ulubionych, a przynajmniej do najprzyjemniejszych.

 „Próbom ognia” brakuje tego czegoś, iskry, która byłaby w stanie rozpalić ciekawość czytelnika, zachęcić go do kontynuowania lektury, a przede wszystkim swego rodzaju pomostu, łączącym odbiorcę z głównym bohaterem. Właśnie tego zabrakło mi w czasie lektury drugiego tomu serii  - możliwości wczucia się w Thomasa, kibicowania mu, przeżywania tragedii wraz z nim. James Dashner w wyrazisty i przekonujący sposób zabrał mnie w podróż po wyniszczonej Ziemii, zaznajomił z nękającą ludzi chorobą, jednak nie udało mu się sprawić, aby losy Thomasa i jego przyjaciół nie były mi obojętne. 
Wydawnictwo: Papierowy księżyc
Liczba stron: 414
Data premiery: 14.11.2012r.
Ocena: 3,5/6
Blogger Template by Clairvo