niedziela, 31 lipca 2011

Atrofia, Lauren DeStefano

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data premiery: 12.07.2011r.
Liczba stron: 318

 Lauren DeStefano, dzięki swojej debiutanckiej powieści, przenosi czytelnika w przyszłość, gdzie na choroby, takie jak rak znaleziono lekarstwo, a w wyniku III Wojny Światowej cały świat został zniszczony, prócz wysoko rozwiniętych technologicznie Stanów Zjednoczonych. W celu stworzenia idealnego człowieka, naukowcy wyprodukowali embriony, nieposiadające żadnej skazy genetycznej. Mimo wszystko, cały ich trud poszedł na marne, ponieważ tylko pierwsze pokolenie idealnych ludzi, może poszczycić się doskonałym zdrowiem. Z niewiadomych przyczyn, każdy ich kolejny potomek dożywa - w zależności od płci - 20 lub 25 lat. Naukowcy w dalszym ciągu szukają antidotum na tajemniczego wirusa uśmiercającego młodych ludzi, jednak, aby linia bogatych rodów przetrwała, wynajmowani są specjaliści tzw. Kolekcjonerzy, którzy porywają młode dziewczyny i sprzedają je bogaczom w celach rozrodczych.

 Właśnie taki los spotkał różnooką Rhine, której pozostały cztery lata życia. Główna bohaterka została porwana i wraz z pozostałymi dwoma dziewczynami, zmuszona do małżeństwa z zamożnym synem właściciela ogromnej posiadłości, w której teraz przyszło jej i pozostałym żonom żyć. Mimo, że niczego jej nie brakuje, to tęsknota za bratem bliźniakiem okazuje się silniejsza. Dziewczyna, postanawia uciec z tajemniczego, choć ekskluzywnego więzienia i powoli obmyśla plan ucieczki. Sprawy jednak się komplikują, ponieważ niespodziewanie zaczyna darzyć uczuciem służącego, Gabriela.

 „Atrofia” sama w sobie jest ciekawą pozycją, która ukazuje przyszłość świata w dość nieciekawym świetle. Ludzie, którzy próbowali stać się odporni na choroby, zostali dotkliwie ukarani. Bo czy może być coś gorszego, niż chowanie własnych dzieci, które powinny zazwyczaj żyć kilkadziesiąt lat dłużej od własnych rodziców? Świat opisany przez autorkę jest mroczny i pozbawiony współczucia. Głodne dzieci pałętają się po ulicach, podczas gdy bogate osobistości urządzają sobie wystawne przyjęcia. Jedyne co spodobało mi się w tej smutnej, a zarazem tak realistycznej wizji świata, to to, że każdego bez względu na pozycję czy stan materialny czeka śmierć. Pisząc to, może i jestem okrutna, jednak szczerze cieszyło mnie, że bogate dzieci czeka taki sam los jak niższe warstwy społeczne, i bez względu ile pieniędzy włożą ich rodzicie, nie będą w stanie uratować swoich potomków od śmiercionośnego wirusa.

  Lauren DeStefano napisała intrygującą powieść, która wciąga od pierwszej strony. Język jest prosty i bogaty w opisy, jednak jest to pozycja przewidywalna, przy czytaniu której, nie towarzyszyły mi większe emocje. Najciekawszymi postaciami w tej historii okazały się właśnie trzy żony, trzy porwane dziewczyny, różniące się od siebie pod każdym względem. Były niczym kanarki uwięzione w złotej klatce. Cały czas kontrolowane, musiały grać napisaną dla nich rolę, jednak główna bohaterka była jedyną, która próbowała ziścić swe marzenia o ucieczce ze złotego więzienia, jedyną która nie zapomniała jaką wyrządzono jej krzywdę. 

 Pozycja niezaprzeczalnie jest warta uwagi. Pomimo pięknej okładki, ma również bogate wnętrze, które będzie w stanie zapewnić rozrywkę nie jednej osobie. Głównym atutem książki jest to, że uczucie między Rhine, a Gabrielem jest jedynie wątkiem pobocznym, który nadaje jedynie uroku opisanej historii. „Atrofia” jest kolejnym przykładem dzieła antyutopijnego, dlatego mogę polecić ją wszystkim fanom fantastyki, a zwłaszcza osobom, którzy lubią się zaczytywać w dystopijnych i futurystycznych wizjach.   
 Moja ocena: 5/6

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka, za co serdecznie dziękuję!

***
Za sprawą Deline, trafiłam na bardzo ciekawą stronkę. Mam nadzieję, że się nie obrazi, jeżeli skopiuję jej tekst, ale dokładnie oddaje to, o czym jest ta stronka.

"

Strona, którą chcę Wam przedstawić to Marzycielska Poczta. Znajdziecie na niej profile chorych dzieci, do których możecie napisać list, wysłać pocztówkę, jakiś drobiazg albo po prostu maila ;) To taki drobny gest, a może wiele zdziałać. Nie wiem, czy kojarzycie film, tytuł to bodajże "Poczta serc" czy jakoś podobnie. Chłopiec śmiertelnie chory, bez szansy na wyzdrowienie ocalał dzięki temu, że ludzie z całego świata w niego uwierzyli i wysyłali mu kartki z życzeniami. Może to brzmi dziwnie, ale słowa otuchy od bliskich, a także od obcych, są bardzo potrzebne w walce z chorobą i często to one decydują o ostatecznym wyniku i o zwycięzcy. Dlatego zachęcam Was do przejrzenia tej strony oraz do zareklamowania jej i przedstawienia innym jej celu. Jeśli po wpisaniu adresu lub kliknięciu w miniaturkę zobaczycie błąd, odświeżajcie stronę - powinno zadziałać :) "
Tekst skopiowany z bloga: http://zadrukowane-karty.blogspot.com
 
Z pewnością wezmę udział w akcji. Mam nadzieję, że znajdzie się również kilka takich osób, które napiszą do któregoś z dzieci lub wyślą jakiś upominek.

23 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

czwartek, 28 lipca 2011

Piękna ZŁAlicja, Rebbeca James

Wydawnictwo: Amber
Data premiery: 11.01.2011r.
Liczba stron: 344
 
 Każdy ma jakieś sekrety. Wielkie mroczne lub - jak mogłoby się wydawać - błahe, wręcz śmieszne. Nie wszyscy chcą się nimi dzielić, ponieważ czasami lubią przywoływać bolesne wspomnienia, które warto by móc wymazać ze swojej pamięci. Taką tajemnicę, głęboko w swoim sercu skrywa Katherine - zarówno narratora, jak i główna bohaterka powieści pt. „Piękna ZŁAlicja”, której młodsza siostra została zamordowana, a ona sama, nękana wyrzutami sumienia, wyjechała z rodzinnego miasta i zamieszkała ze swoją ciotką. To właśnie tam, w nowym miejscu, spotkała i zaprzyjaźniła się z piękną, a zarazem niebezpieczną Alicją, która powoli zaczyna niszczyć jej życie. 

 Toksyczne osoby, związki czy toksyczne przyjaźnie nie są w dzisiejszych czasach żadną nowością, jednak już od początku, czytanie tej książki wywoływało we mnie niedowierzanie, połączone z trudnym do opisania smutkiem i notorycznym ściskaniem w żołądku. Nic nie mogłam poradzić na to, że z każdą kolejną stroną, zaczynałam wciągać się w opisaną historię i coraz bardziej przeżywałam los poszczególnych bohaterów. Zasługa przypada prostemu językowi autorki, jednak przede wszystkim, dokładnie przemyślanemu pomysłowi, który zakiełkował w głowie Rebbecy James i nie został zmarnowany.

 Głównym atutem książki jest jej napięta akcja, która potrafi pozbawić czytelnika tchu i zmusić do szybszego czytania. Postacie zostały świetnie wykreowane, dzięki czemu ma się wrażenie, jakby samemu uczestniczyło się w tej historii. Jedną z najgorszych, a zarazem najlepiej opisanych osób w tej historii jest Alicja. Ta jakże miła, sympatyczna blond piękność jest ucieleśnieniem idealnej przyjaciółki oraz dziewczyny, jednak są to tylko pozory. Pod tą maską, czai się zgniłe wnętrze, napędzane nienawiścią. Czytelnik w żaden sposób, nie mógł domyślić się, jak co się stanie dalej i jaką na prawdę osobą, okaże się Alicja.

 „Piękna ZŁAlicja” jest zaskakująco dobrą powieścią, która powiązana z napiętą akcją, trzymającą odbiorcę w niepewności, tworzy książkę godną polecenia. Dzięki takiej mieszance, czytelnik ma zapewnioną wielogodzinną rozrywkę, która z pewnością wzruszy nie jedną osobę. 
Moja ocena: 5/6

20 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

piątek, 22 lipca 2011

Las zębów i rąk, Carrie Ryan

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data premiery: 20.04.2011r.
Liczba stron: 350

 Mary od dziecka żyje w wiosce odciętej od reszty świata metalową siatką, która odgradza jej mieszkańców od Lasu Zębów i Rąk. To właśnie tam, grozę budzą Nieuświeceni - niegdyś ludzie, którzy w wyniku tajemniczej epidemii zamienili się w chodzące trupy pragnące jedynie ludzkiego mięsa. Nad bezpieczeństwem ludzi, czuwają Strażnicy oraz Siostrzeństwo, jednak nie na długo. Ogrodzenie wkrótce zostaje sforsowane pod naporem krwiożerczych istot, a głównej bohaterce i jej przyjaciołom pozostaje jedynie uciekać z miejsca, będącego dla nich przez lata jedynym domem, jedynym miejscem, gdzie czuli się stosunkowo bezpiecznie.

 Świat przedstawiony w książce jest przepełniony strachem i śmiercią, a każdy kolejny dzień dla osób, którym udało się przeżyć jest wyzwaniem. Wiele razy moje spekulacje dotyczące przyszłych wydarzeń były trafne, jednak czytelnik momentami nie jest pewien, czego może się spodziewać. Język autorki jest prosty, a tym samym łatwo przyswajalny, dzięki czemu odbiorca błyskawicznie wciąga się na kilka godzin w świat wykreowany przez Carrie Ryan i zaczyna mieć wrażenie, że Las Zębów i Rak istnieje naprawdę, a ulicami idą oraz pełzną Nieuświęceni, którzy szukają kolejnych ofiar. Nic więc dziwnego, że książka zarówno przeraża, jak i fascynuje czytelnika od pierwszej strony.

 Przez całą lekturę miałam wrażenie jakbym cofała się w przeszłość i razem z bratem oglądała film poświęcony zarazie, która przemieniła ludzi w potwory łaknące ludzkiej krwi. Co prawda wzbudził on we mnie więcej emocji, aniżeli ta pozycja, jednak dla osób, które tego typu twórczości filmowej nie oglądały, „Las Zębów i Rąk” może być czymś innym i oryginalnym.

 Mimo wszystko, amerykańska pisarka stworzyła powieść, która wprowadza na rynek książkowy swego rodzaju świeżość, chociaż zostały wykorzystane powtórzone już elementy. Napisana przez nią seria, daje wytchnienie czytelnikom od schematycznych i powtarzających się historii, którymi masowo zostajemy bombardowani na każdym kroku. Jeżeli więc szukasz pozycji, od której nie oczekujesz niczego wielkiego, ale która zapewni Ci rozrywkę na kilka godzin, to trylogia „Las Zębów i Rąk” jest tym, czego szukasz!
Moja ocena: 5/6

24 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

One Lovely Blog Award

Dziękuję za nominowanie mojego bloga, a tym samym zaproszenie do zabawy One Lovely Blog Award. Gorące podziękowania ślę dla Carline,Bujaczka, Anny, UpiornegoGroszka oraz Ety.

Zacznijmy od zasad:

- Na swoim blogu stwórz notkę o nominacji, podając przy tym link do osoby, która Cię nominowała.


- Napisz o sobie siedem rzeczy, których odwiedzający bloga jeszcze nie wiedzieli.


- Nominuj szesnaście innych osób (nie można jednak nominować osoby, która Ciebie nominowała),


- Zostaw na ich blogach komentarz, dzięki któremu dowiedzą się o nagrodzie i nominacji.
Czas, abyście trochę mnie poznali:

1. Jak wiecie (lub nie), bardzo kocham zwierzęta, nie licząc owadów, których się panicznie boję. Gdy usiądzie na mnie jakiś robak, to dostaję ataku paniki. Nie ważne, czy to motyl, pająk czy biedronka - jestem przerażona (najgorzej jest z pasikonikami lub świerszczami.. brrr). Mimo, że od dzieciństwa chciałam być weterynarzem, jednak na to zbyt słaba psychicznie. Nie jestem w stanie oglądać cierpienia zwierząt i krwi, od której robi mi się słabo. Mimo wszystko, całą miłość przekładam na moje zwierzęta, których mam 7 w domu. Cztery przygarnięte koty (kocham je nad życie!), dwa psy (Cocker Spaniel i Mops) oraz królik (Baran). Dodatkowo zdradzę Wam w sekrecie, że od podstawówki, gdy na swojej drodze spotkam dżownicę czy ślimaka, to zawsze przenoszę je na drugą stronę, żeby nie zostały zdeptane.Te głupiutkie istoty uwielbiają wychodzić na chodniki, gdy spadnie deszcz, a 80% wszystkich takich delikwentów czeka śmierć.

2. Uwielbiam Japonię i wszystko co z nią związane! Strasznie podoba mi się uroda azjatycka (zwłaszcza u mężczyzn). Od brata -jak kiedyś wspomniałam- dostałam samouczek angielsko-japoński, z którego w wolnych chwilach się uczę, jednak podstawowe zwroty umiem przede wszystkim dzięki dramom i anime, które oglądam, gdy tylko znajdę na to czas. Nic więc dziwnego, że chciałam perfekcyjnie znać ten język i pojechać do Kraju Kwitnącej Wiśni.

3. Od kilku miesięcy wzięłam się za siebie i w miarę systematycznie, uczę się angielskiego. O dziwo! - pierwszy raz uczę się w wakacje. Czytam angielskie książki, korzystam z samouczków, podręcznika, internetu itp. Chciałabym perfekcyjnie znać ten język, dlatego bardzo zależy mi na jego nauce. Jest to powiązane z tym, że angielski jest językiem, który każdy powinien w dzisiejszych czasach znać, ale również tym, że od 6-22 nie będzie  mnie w kraju. Wylatuję do brata do Anglii, który mieszka w Newcastle. Prawdopodobnie zostanę wysłana na kurs, ale mam ogromną nadzieję, że poprawię swoje słownictwo i wymowę! :)

4. Bardzo lubię jeść chińskie zupki z paczek, firmy Vifon. Jednak muszą one być pikantne! Zawsze biorę moje pałeczki, siadam przed komputerem, włączam dramę lub anime i zaczynam posiłek mówiąc "itadakimasu!". Właściwie czasem próbuję wszystko jeść pałeczkami np., w Sylwestra jadłam nimi ugotowane przez mamę krewetki, które wprost ubóstwiam. Jednak taka zupka składa głównie z chemii i dlatego nie jem ich zbyt często...

5. Uwielbiam deszcz latem i porządne burze z piorunami. Gdy pada, wychodzę na dwór sama lub z koleżanką i spaceruję. Wracam najczęściej do domu, gdy będę cała zmoczona, jednak deszcz musi spaść w upalny i słoneczny dzień, bo właśnie wtedy jest ten charakterystyczny, przyjemny zapach. Natomiast burze lubię oglądać zza okna. Bodajże dwa lata temu, będąc na działce nadeszła straszna burza i kilkanaście metrów od naszego domku, w drzewo uderzył piorun. Był to jedyny raz, jaki pamiętam, gdy na prawdę nie mogłam znieść burzy i odliczałam do jej końca.

6. Jestem zoodiakalnym bykiem, więc jestem strasznie uparta i lubię stawiać na swoim. Interesuję się ezoteryką i mam dość nietypowe zainteresowania np., wróżenie z kart Lenormand, medytacja itp. Strasznie się boję duchów, chociaż moja mama mawia, że nie trzeba bać się zmarłych, a żywych... Coś w tym jest, jednak duchy i nieboszczyki wzbudzają we mnie niepokój.

7. Bardzo chciałabym studiować prawo i zostać prawnikiem. Nie nadaję się do niczego innego, bo jestem istną ciamajdą, jeżeli chodzi o przedmioty ścisłe. Mój charakter pasuje do tego zawodu. Często się kłócę, bo lubię stawiać na swoim i zazwyczaj mam inne zdanie na dany temat. Jestem bardzo gadatliwa i nie boję się wyrażać swojej opinii na dany temat. Nigdy nie wchodzę nikomu w tyłek. Nienawidzę niesprawiedliwości i znęcania się nad słabszymi. Trochę martwi mnie to, że często puszczają mi nerwy i nie mogę się powstrzymać przed podnoszeniem głosu i to, że często biorę wszystko do siebie i zamartwiam się błahymi rzeczami.

To na tyle. 7 nowinek o mnie - zaliczone, teraz zostało mi nominować kolejne osoby, chociaż będzie, to trudne, bo każdy blog jest wspaniały:

1. Elina 
2. Isadora
3. kasandra_85
4. Klaudyne
5. Kobra
6. Yossa
7. zaBOOKowany
8. Floss
9. Bellatriks
10. Caroline
11. Violy
12. Pisanyinaczej
13. Flora
14. @lma
15. Kasieńka
16. Lena

Kolejność jest w 100% przypadkowa, dlatego proszę nie mieć do mnie żalu, że lista wygląda tak, a nie inaczej.
 

19 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

sobota, 16 lipca 2011

Wyjazd wakacyjny - lipiec

Witajcie!
 Właśnie jestem w trakcie pakowania - zaczęłam od książek. W tą niedzielę wyjeżdżam i wrócę 31 lipca. Jadę na moją działkę, która mieści się za Poznaniem, niedaleko Pobiedzisk. Wokół są 4 jeziora, mnóstwo lasów i pól, jednym słowem - cisza, spokój i czyste powietrze. Nasze zwierzaki jadą z nami (cztery koty, dwa psy i królik) bo w mieszkaniu zaczyna się remont. Jak jeździliśmy w weekendy, to braliśmy ze sobą jedynie psy, a reszta zwierzaków zostawała z ogromnymi ilościami jedzenia. Koty, co roku w wakacje są zamykane w ciągu dnia w specjalnie stworzonym dla nich miejscu, oprócz jednego, który jest przypięty na 6 metrowej smyczy do parasola. Wieczorem wracają do domku. 
Ubezpieczyłam się w 10 tytułów, które muszę szybko przeczytać, bo w drugim tygodniu na działkę przyjeżdża moja przyjaciółka.
Obok książek - Mela, jedyna kotka z całego towarzystwa.
Dwie książki od dołu, są jedynymi pozycjami z biblioteki.
Kroniki Idhunu. Buntownicy. 
Oko jelenia. Droga do Niebios
Z serii o Harrym Potterze wzięłam 4 pozycje. Dwie polskie i dwie w oryginale. Nie biorę słownika, więc gdybym jakiegoś słówka nie rozumiała, wystarczy, że sięgnę do polskiego tłumaczenia.
Harry Potter and Chamber of Secrets / Harry Potter i Komnata Tajemnic
Harry Potter and the Prisoner of Azkaban / Harry Potter i Więzień Azkabanu
Cieszę się, że przed wyjazdem przyjechały dwie zamówione przeze mnie książki:
Piękna ZŁAlicja
Las zębów i rąk
Na samej górze widać części najnowszej serii Trudi Canavan. W dniu premier je pokupowałam, ale nie miałam czasu czytać, więc obtarłam zakurzone tomy i wsadziłam do torby:
Misja Ambasadora
ŁOTR

Zastanawiam się jeszcze nad wzięciem Zwiadowców 6 i 7, bo zaniedbałam serię, więc trzeba nadrobić zaległości.

Od czasu do czasu, będę korzystać z internetu w moim smartfonie. Recenzje będę na nim pisać, jednak nie mogę ich publikować, więc jak w piątek przyjadę na godzinkę do Poznania, to je wstawię na bloga.

Do zobaczenia za dwa tygodnie. Pa!




33 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Neva, Sara Grant

 Wydawnictwo: MAK Verlag
Data premiery: 17.05.2011r.
Liczba stron: 316

 Wszyscy tacy sami. Zarówno z wyglądu jak i zachowania. Podporządkowani władzy. Bez żadnych pytań, bez najmniejszego sprzeciwu wykonują polecenia. Nie chcą wierzyć, że istnieje inne, lepsze miejsce, a ich życie nie musi wyglądać tak, jak do tej pory. Są pewni, że przezroczysta bańka, kopuła ich chroni. Ale czy na pewno?

 Szesnastoletnia Neva, żyje w miejscu oddzielonym od świata zewnętrznego, przezroczystą ścianą energii. Życie wewnątrz nie jest jednak tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać. Powoli zaczyna brakować potrzebnych surowców, a mieszkańcy umierają na choroby genetyczne, ponieważ są zbyt podobni do siebie. To nie koniec, najdziwniejsze jest to, że codziennie bez śladu znikają ludzie, którzy w jakiś sposób wydają się być niebezpieczni dla Rządu. Pewnego dnia, bez wieści znika również babcia bohaterki i z tygodnia na tydzień, lista zaginionych się zapełnia. Młode osoby nie chcą się tak łatwo podporządkować władzy, i aby okazać swój sprzeciw, tworzą na swojej skórze znaki. Do tej grupy należy główna bohaterka oraz jej najlepsza przyjaciółka, Sanna. Obydwie dziewczyny mają dosyć poczynań  Rządu, który ingeruje się w życie mieszkańców. Wspólnie obmyślają plan buntu, który kończy się zwycięstwem. Jednak od tego momentu, ich życie się komplikuje. Znika kolejna osoba, a Neva zakochuje się w tajemniczym Braydonie, który jest… chłopakiem Sanny.

 Historia sama w sobie jest bardzo ciekawa i pomysłowa, jednak największą zaletą książki jest jej język i nieszablonowość. Pióro autorki jest lekkie i łatwo przyswajalne, dzięki czemu świat przedstawiony przez Sare Grant wydaje się być tak prawdziwy, że jest w stanie zauroczyć czytelnika, chociaż nie jest to wymarzone miejsce dla osób przyzwyczajonych do wolności. Kto bowiem, chciałby być na każdym kroku obserwowany i przy nadmiernej ciekawości, mogłoby mu grozić śmiertelne niebezpieczeństwo? Postacie zostały dobrze wykreowane, dzięki czemu czytelnik od razu jest w stanie je polubić lub znienawidzić. Największy problem mam przy ocenieniu Nevy. Niby darzę ją sympatią, ale z drugiej strony, jak mogę polubić osobę, która przez swoje egoistyczne postępowanie rani wszystkich wokół siebie i na dodatek, odbija chłopaka swojej najlepszej przyjaciółki? 

 Widząc same pozytywne opinie byłam pewna, że przeczytam bardzo dobre dzieło, jednak tak się nie stało. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron miałam wrażenie, że czytam o wszystkim, ale też o niczym. Akcja mimo, że nieprzewidywalna, to rozwijała się bardzo wolno i dopiero w połowie zaczęło się dziać coś naprawdę interesującego, co byłoby w stanie mnie dostatecznie mocno wciągnąć. „Neva” jest kolejną pozycją, która przedstawia antyutopijną wizję świata i z tego też powodu, cały czas podświadomie porównywałam ją z „Igrzyskami Śmierci”. Niestety nie wyszło z tego nic dobrego. Dzieło Sary Grant nie umywa się do serii stworzonej przez Suzanne Collins. Dlaczego? Ponieważ nie było w stanie wzbudzić we mnie równie silnych emocji. Przy „Igrzyskach …” zarówno płakałam jak i się śmiałam, a tutaj? Przez całą lekturę na mojej twarzy nie pojawił się  ani jeden uśmiech, i ani jedna łza.  

 Wydaje mi się, że głównym powodem, który spowodował, że lektura nie zaspokoiła moich czytelniczych potrzeb jest to, że miałam w stosunku do niej zbyt wysokie wymagania. Pragnęłam przeczytać książkę wciągającą, przez którą nie będę mogła normalnie funkcjonować, zamiast tego otrzymałam pozycję, o której po pewnym czasie zapomnę.
 Moja ocena: 4/6

19 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

niedziela, 10 lipca 2011

Dotyk. Śmiertelny sekret, Laurie Faria Stolarz

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data premiery: 23.02.2011r.
Liczba stron: 264   

 Patrząc na okładkę „Śmiertelnego sekretu” byłam pewna, że będzie to kolejna książka o wampirach czy innych wyimaginowanych istotach, jednak nic bardziej mylnego! Główną autorką jest Camelia Hammond, która wiodła stosunkowo spokojne życie, aż do momentu, kiedy poznała nowego ucznia Bena, tajemniczego chłopaka, który –jak plotki głoszą- zabił swoją dziewczynę. Mimo ostrzeżeń, bohaterka zbliża się do niego i wkrótce dowiaduje się, że grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony nieobliczalnego prześladowcy.

„Czułem, że pragnę ją mieć. Wciąż czuję.
I pewnego dnia tak się stanie. 

 Do czytania książki podeszłam z dystansem. Byłam pewna, że jest to kolejna książka dla młodzieży, która nie zapadnie mi w pamięć. Przeczytam, odłożę na półkę i zapomnę. Jednak pomysł z agresywnym prześladowcą i przerażoną ofiarą, był dla mnie czymś nowym. Nie czytałam jeszcze książki z takim wątkiem, więc z zapartym tchem śledziłam losy bohaterki i jej przyjaciół, którzy okazali się w niektórych momentach wyjątkowo denerwujący, a zwłaszcza Kimmie – jej najlepsza przyjaciółka, która swoim zachowaniem i wypowiedziami działała mi na nerwy.

 Czytając „Śmiertelny sekret” zaczęłam dostrzegać pewne podobieństwa do „Zmierzchu”. Weźmy na przykład to, że główna bohaterka zakochuje się od pierwszego wejrzenia w tajemniczym, przystojnym i niebezpiecznym chłopaku. Na jednej z lekcji zaczyna z nim rozmawiać i automatycznie, coraz bardziej się do siebie zbliżają. Jeżeli czytelnik się uprze, to znajdzie jeszcze więcej motywów, które są niczym innym, jak powtórzonymi pomysłami, jednak w przeciwieństwie do Laurie Stolarz, w dziele Stephenie Meyer dzieje się o wiele więcej, dzięki czemu czytelnik nie ma uczucia tzw. „niedosytu”.

 Język autorki jest prosty i  jednocześnie dobrze przyswajalny, dzięki czemu nie miałam problemów ze wciągnięciem. W kilka godzin przeczytałam całą książkę, i mimo że były momenty, w których mój puls przyśpieszał, to jednak lektura nie wzbudziła we mnie najmniejszych emocji. Gdybym miała streścić komuś fabułę, to ze spokojem wystarczyłyby mi do tego 2 zdania, bo praktycznie nic się takiego w książce nie dzieje.

 „Śmiertelny sekret” niestety okazał się pozycją na jeden raz, która w żadnym stopniu mnie nie zachwyciła. Jest to książka schematyczna i przewidywalna, której akcja przyśpiesza dopiero pod koniec. Pomysł był naprawdę obiecujący, jednak szkoda, że jego potencjał został zmarnowany. Komu więc mogłabym polecić tą pozycję? Przede wszystkim młodym osobom, które nie są wymagającymi czytelnikami, a obecnie wydawane książki dla młodzieży ich nie odstraszają. 
Moja ocena: 2/6

15 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

sobota, 9 lipca 2011

Kobieta bez twarzy, Anna Fryczkowska


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data premiery: 16.06.2011r.
Liczba stron: 416

 Po kryminały sięgam niezwykle rzadko. Zazwyczaj są to książki mroczne, owiane woalką tajemnicy i niepewności, która kusi i intryguje czytelnika, dlatego w tak brzydką pogodę, jaka utrzymuje się od kilku dni, miałam ochotę na pozycję, która zachwyci mnie swoją nieprzewidywalnością i porwie w mroki dnia powszedniego. Z niecierpliwością sięgnęłam po „Kobietę bez twarzy”, napisaną przez polską autorkę – Annę Fryczkowską, która na swoim koncie ma już dwie powieści obyczajowe, jednak ta pozycja jest jej pierwszym kryminałem, ale bynajmniej czytelnik w żaden sposób tego nie odczuwa. 

 Hanna Cudny nie może pogodzić się ze śmiercią męża, który wyskakując z siódmego piętra, zostawił ją wraz z dwójką dzieci, Michaliną i Maksem. Bohaterka wraz ze swoimi pociechami przenosi się na wieś do Świątkowic, gdzie –jak ma nadzieję- będzie w stanie rozpocząć życie od nowa, jednak nie będzie to takie łatwe. Wkrótce po jej przybyciu, rozpoczyna się ciąg dziwnych wydarzeń, które serwują czytelnikowi niezłą atrakcję wrażeń. Jej córka odnajduje w stawie ciało zmarłej kobiety, syn zaczyna lubować się w satanizmie, a dom który wynajmuje, cieszy się złą sławą.   Na domiar złego, koleżanka Hanny wraz ze swoim mężem znika bez śladu. 

 Książka jest napisana prostym językiem, pełnym bogatych opisów i dobrze wykreowanych postaci, które na każdym kroku wzbudzają w czytelniku nowe podejrzenia i utrudniają domyślenie się, kto tak naprawdę jest tym „złym”. Całą historię poznajemy z dwóch różnych punktów widzenia, ponieważ każdy rozdział został napisany z perspektywy zarówno Hanny jak i jej córki Michaliny. Dzięki takiemu rozwiązaniu, czytelnik jest w stanie poznać tok myślenia cierpiącej na depresję kobiety po trzydziestce oraz młodej dziewczynki, która przeraźliwie boi się utraty drugiego rodzica. Świat widziany dwoma parami oczu, które mimo więzów krwi, zupełnie inaczej postrzegają świat jest właściwie czymś normalnym, ale jednocześnie dla nas –czytelników, obserwatorów- czymś bardzo intrygującym.

 Przygoda ze swoim drugim kryminałem w życiu okazała się całkiem udana, jednak mogłoby być lepiej. Co więc sprawiło, że „Kobieta bez twarzy” nie okazała się rewelacyjną pozycją? Przede wszystkim główna bohaterka Hanna. Często denerwowała mnie swoim zachowaniem, co skutkowało tym, że o wiele bardziej ciekawiły mnie rozdziały dotyczące jej córki - Michaliny. Jednak największym minusem tej powieści były postacie amantów, którzy non stop mizdrzyli się do kobiety z miasta.

 „Kobieta bez twarzy” jest książką enigmatyczną, która trzyma czytelnika w niewiedzy do ostatniej strony. Po jej przeczytaniu nadal czuję ucisk w żołądku na myśl, że również ktoś z mojego bliskiego otoczenia może być tak „robaczywy” i skory do morderstwa, dlatego jeżeli szukasz książki, która będzie w stanie Cię zaskoczyć, to ze spokojem możesz sięgnąć po najnowsze dzieło Anny Fryczkowskiej.
 Moja ocena: 5/6

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka, za co serdecznie dziękuję!

5 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

czwartek, 7 lipca 2011

Jutro 2. W pułapce nocy, John Marsden

Wydawnictwo: Znak
Data premiery: 16.06.2011r.
Liczba stron: 270

 Dość ostrożnie zabrałam się za czytanie drugiej części serii „Jutro”. Bałam się, że nie będzie tak dobra jak poprzednia i poczuję jedynie zawód. Jednak John Marsden spełnił wszystkie nadzieje, jakie w nim pokładałam i stworzył kolejne, niesamowite arcydzieło.

 „Jutro 2. W pułapce nocy” jest drugą książką serii opowiadającej o grupie nastolatków, którzy udając się na wspólny biwak, nieświadomie uratowali własną skórę przed niewolą, a nawet śmiercią. Jednak dwójka z nich musiała oddać się w ręce wroga, ponieważ była to jedyna rzecz, jaką mogli zrobić, aby uratować ranną Corrie – najlepszą przyjaciółkę głównej bohaterki. Od tej pory, pozostała szóstka ma tylko jeden cel – jak najbardziej uprzykrzyć życie najeźdźcom, którzy zaatakowali ich kraj, uwięzili mieszkańców i doszczętnie zniszczyli ich całe dotychczasowe życie.

Całą historię poznajemy za sprawą głównej bohaterki Ellie, która starała się jak najlepiej i najszczegółowiej opisać wszystko co dotychczas spotkało ją i jej kompanów. Czytelnik będzie świadkiem kłótni i sporów, ale także niebywałej odwagi młodych ludzi, którzy oprócz swojego kraju stracili coś jeszcze – niewinność. Z każdą kolejną stroną, czytelnik zauważa jak wielka nastąpiła zmiana w zachowaniu bohaterów. Niegdyś lekkomyślni i nieodpowiedzialni, przemienili się w osoby zdolne do zabijania.

 „Noc była dość mroczna, ale wiedziałam, że bez względu na to, jak ciemne będzie niebo, moje piętno okaże się jeszcze ciemniejsze”*

 Książka wciąga i trzyma w napięciu do ostatniej strony. Akcja jest szybka i nieprzewidywalna, a fabuła nietuzinkowa. Czytelnik  nie znajdzie tu żadnych fantastycznych istot, tylko realny świat, jeszcze bardziej dopracowany przez autora, który wzbogacił wątek książki o osoby, które pomagały, podlizywały  czy też oddawały swoje ciała najeźdźcom. Nie jest tajemnicą, że na wojnie zawsze znajdą się zdrajcy i tchórze, którzy zrobią wszystko żeby uratować swoją skórę, ale właśnie dzięki takim postaciom, książka zrobiła się jeszcze bardziej realistyczna.

 Książki stworzone przez Johna Marsdena, polecam każdemu bez względu na wiek. Są doskonałą alternatywą dla osób, które ma już dosyć czytania książek z powielającymi się schematami, a chcą przeżyć coś nowego, coś co spędzi im sen z powiek.  Seria „Jutro” niezaprzeczalnie zasłużyła sobie na tytuł bestsellera, który podbił serca milionów ludzi na całym świecie, a w tym i moje.
 Moja ocena: 6/6

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Znak literanova, za co serdecznie dziękuję!
 *str. 73 

___________

Chciałam powiadomić wszystkich o małych kotkach, które poszukują domu (w tym NIKITA, posiadająca 3 łapki).
Więcej informacji znajdziecie tutaj: http://sabinkat1.blogspot.com/2011/07/ogromna-prosba.html

15 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

środa, 6 lipca 2011

Za oknem cukierni, Sarah-Kate Lynch

Wydawnictwo:Prószyński i S-ka
Data premiery: 9.06.2011r.
Liczba stron: 281

 Zdrada jest najgorszą rzeczą, jaka może spotkać kobietę. Całe znane do tej pory życie, rozpada się na milion kawałków i w żaden sposób nie jest się w stanie temu zapobiec. Większość oszukanych kobiet załamuje się do tego stopnia, że wydaje im się, że straciły sens życia i jedynym wyjściem jest odebranie sobie życia. Jednak do tego grona nie zalicza się Lily Turner – główna bohaterka, a zarazem bizneswoman po czterdziestce, która na swoim koncie ma wiele sukcesów zawodowych. Niestety, tylko zawodowych. Obraz szczęśliwego i idealnego związku rozpada się w chwili, gdy bohaterka odkrywa, że jej mąż prowadzi drugie życie u boku innej kobiety. Lily pod wpływem impulsu wyjeżdża za swym małżonkiem do Włoch, jednak nie spodziewa się tego, że zainteresuje się nią Tajna Liga Owdowiałych Cerowaczek. Miłe, choć trochę przygłuche staruszki bawią się w kojarzenie ze sobą nieszczęśliwych osób, które mają złamane serce. Więc trudno się dziwić, że bez cienia oporu zabrały się za leczenie serca nowoprzybyłej turystki.

 Język autorki jest prosty i łatwy w odbiorze, dzięki czemu czytanie staje się prawdziwą przyjemnością, a czas zaskakująco szybko płynie. Główna postać została przedstawiona w taki sposób, że już po kilku stronach zaczyna się ją darzyć sympatią, pomieszaną głównie ze współczuciem. Z każdą kolejną przewróconą kartką, czytelnik zaczyna zastanawiać się, co spowodowało, że kobieta niegdyś wiecznie radosna, zamknęła się w sobie, a jej figlarny błysk w oku zgasł. 

 „Za oknem cukierni” jest książką, której wnętrze całkowicie oddaje okładka, stworzona w romantycznym klimacie. Pomiędzy stronami znajdziemy powody zarówno do radości, płaczu i wzruszeń, a wraz z nieszczęśliwą kobietą, zaczniemy otwierać się na ludzi i piękno miejsca, jakim są Włochy. Największym atutem książki jest to, że autorka opowiadając historię Lily, jednocześnie oprowadza czytelnika po wąskich uliczkach Montevedovy, która słynie z przepysznych babeczek o nazwie cantucci.  Oprócz tego, Sarah-Kate Lynch nie przystała jedynie na opisywaniu losów głównej bohaterki. Znajdziemy tu osobne rozdziały, które zostały poświęcone poszczególnym postaciom, odgrywającym szczególną rolę w książce.  

 Książka autorstwa Sarah-Kate Lynch, jest niezaprzeczalnie lekturą przyjemną i wzruszająca, którą można czytać zarówno wieczorami przy kubku ciepłej herbaty jak i rankiem w ogrodzie. Zabiera ona czytelnika w podróż po innych miejscach i pomaga wierzyć, że kiedyś i nam będzie dane znaleźć prawdziwą miłość.

 Moja ocena: 5+/6

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka, za co serdecznie dziękuję!

11 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Pokochaj swoje życie, Louise Hay

Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Data premiery: 18.11.2010r.
Ilość stron: 124

 „Pokochaj swoje życie” jest pięknie wydaną książką, która została w całości poświęconą afirmacjom, sprawiającym, że docenienie siebie i swojego życia, przestaje być abstrakcją. Autorka uczy czytelnika, w jaki sposób każda osoba może pozytywnie odmienić swoje życie przy pomocy odrobiny chęci i odpowiedniego myślenia. Pracując z afirmacjami, oddziałujemy na swoją podświadomość, dzięki czemu stopniowo urzeczywistniamy swoje myśli i jesteśmy w stanie zauważyć efekty w codziennym życiu, jednak, aby uniknąć negatywnych skutków swoich poczynań, najlepiej zacząć obcować z afirmacjami przy pomocy Louise Hay, która odmieniła życie swoje i milionów ludzi na całym świecie. 

 Zanim sięgnęłam po tę pozycję, nie mogłam poszczycić się wielką wiedzą na temat afirmacji i świadomego korzystania z pozytywnych myśli czy słów. Były dla mnie jedynie zwykłymi zdaniami, które pełniły funkcję urozmaicenia wybranych rozdziałów w niektórych pozycjach ezoterycznych, jednak właśnie w tych –na pierwszy rzut oka- zwykłych zdaniach, znajduje się ogromna moc, która po połączeniu z silną motywacją i skrupulatnością, potrafi zdziałać najprawdziwsze cuda. Właśnie za sprawą tego poradnika, czytelnik jest w stanie wniknąć głębiej w świat afirmacji i wykorzystać swoje nowo nabyte doświadczenie z pozytywnymi skutkami w życiu codziennym. Może i brzmi to jak bajka, jednak każda osoba, która zapozna się z dziełem Louise Hay, zrozumie co mam na myśli.

 Autorka posłużyła się językiem zrozumiałym i łatwo przyswajalnym, dzięki czemu czytelnik zapoznający się z „Pokochaj swoje życie” nie odczuwa nudy, jak to przy większości poradnikach bywa.  W książce znajdziemy dziesięć rodzajów afirmacji, które mogą okazać się przydatne w każdym etapie naszego życia, a więc jesteśmy w stanie zapoznać się tu z afirmacjami od zdrowia, miłości, przyjaźni, aż po zwalczanie uzależnień. Są one osobno opisane w każdym z rozdziałów, dzięki czemu czytelnik ma bardzo ułatwione korzystanie z tej pozycji.

 Bardzo ciekawym dodatkiem do książki o jakim warto wspomnieć jest płyta CD, zamieszczona na ostatniej stronie, którą można słuchać zarówno w czasie jazdy samochodem jak i w czasie spaceru z psem. Kojący głos i odprężające dźwięki sprawiają, że słuchacz mimowolnie zaczyna dostosowywać się do wskazówek autorki, a tym samym sprawia, że jego życie staje się piękniejsze i prostsze. Zapoznając się z tą pozycją, większość czasu spędziłam słuchając  tej właśnie płyty, ponieważ jest ona o wiele bardziej funkcjonalna.

 W moc afirmacji można wierzyć, bądź nie, jednak pewne jest to, że Louise Hay całkowicie zmieniła mój sposób myślenia i przez te dwa tygodnie obcowania z książką, stałam się o ciut szczęśliwą osobą, dlatego polecam ją każdemu!
Moja ocena: 5/6
Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję!

8 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

Blogger Template by Clairvo