Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 728
Data premiery: 24.02.2011r.
Gavin Guile jest Pryzmatem. Do jego obowiązków
należy m.in. utrzymanie równowagi oraz pokoju w kraju, aczkolwiek skrywa pewien
sekret, o którym wiedzą tylko nieliczni, a który może zaważyć o losach całego
świata. Do Uwolnienia pozostało mu jedynie 5 lat, w trakcie których, chce doprowadzić
do realizacji pięciu wyznaczonych przez siebie celów. Wkrótce otrzymuje list, w którym dowiaduje
się, że jest ojcem nastoletniego chłopca – Kipa. Nie ma pojęcia, że wioska, w
której mieszka jego syn została zaatakowana przez armię szaleńca, każącego
nazywać siebie królem.
Brent Weeks stworzył fascynujący świat, w
którym korzystanie z magii jest czymś na porządku dziennym. Mieszkańcy, którzy
posiadają specjalne zdolności nie używają różdżek, ani innych tego typu przedmiotów.
Nazywani są Krzesicielami, ponieważ są w stanie tworzyć dowolne rzeczy przy
użyciu kolorów. Ich miejsce w hierarchii społeczeństwa jest uzależnione w
szczególności od ilości barw, z których są w stanie krzesać, aczkolwiek pochodzenie
oraz ilość posiadanych dóbr ma znaczenie nadrzędne.
Autor praktycznie od pierwszego rozdziału wrzuca
czytelnika na głęboką wodę. Nie wyjaśnia od razu znaczenia niektórych słów oraz
pojęć, dlatego rozgrywające się wydarzenia mogą z początku nie mieć większego
sensu. Ten zabieg ma zarówno plusy jak i minusy. Odbiorca z pewnością ma
możliwość poczuć się częścią przedstawionej historii i u boku bohaterów zwiedzić
ten magiczny świat, poznając kultury i obyczaje okolicznej ludności. Z drugiej
strony, nie każdemu uśmiecha się poruszanie po omacku.
„Czarny Pryzmat” jest obszernym tomiskiem,
który okazał się być prawdziwą gratką dla miłośników gatunku fantasy. Autor
zadbał o każdy, nawet najdrobniejszy element stworzonego przez siebie świata,
dzięki czemu wszystko idealnie współgra. Jest to zasługa pokaźnym objętościowo
opisom, których nie brakuje. Czytelnik bez większych problemów jest sobie w
stanie wyobrazić przedstawioną krainę, począwszy od wyglądu i zachowania
zamieszkującej jej ludności, a kończąc na dorobku architektonicznym.
Pierwszemu tomowi serii „Powiernika Światła”
nie można zarzucić tak naprawdę niczego. Jest doskonałym tworem, który porywa
od pierwszej strony. Przedstawiony świat, pomimo wszechobecnego okrucieństwa, oczarowuje czytelnika, a świetna
kreacja bohaterów jest jednym z głównych atutów tej powieści. Opisaną historię
poznajemy z punktu widzenia kilku postaci, dzięki czemu powoli jesteśmy
zapoznawani z ich wspomnieniami oraz największymi tajemnicami. Każdy z
pojawiających się bohaterów ma całkowicie inną osobowość, dlatego jedni będą w
stanie wzbudzić w nas więcej sympatii niż drudzy.
Brent Weeks zdołał mnie całkowicie oczarować swoim dziełem. Akcja jest
przez większość lektury spokojna, aczkolwiek nie oznacza to, że nic wartego
większej uwagi się nie dzieje. Walki, intrygi oraz różnego rodzaju
niebezpieczeństwa czyhające na bohaterów nie pozwalają nudzić się odbiorcy. Autor
stopniowo zwiększa napięcie, a gdy dochodzi do punktu kulminacyjnego następuje
tak szybkie rozpędzenie akcji, że z trudnością przychodziło mi przechodzenie
przez te wszystkie opisy. Własna ciekawość motywowała mnie do jeszcze szybszego
czytania, które umożliwiłoby mi jak najszybsze poznanie zakończenia niektórych
wątków.
„Czarny Pryzmat” jest idealną pozycją dla
każdego miłośnika tego gatunku. Prawie idealna, porywa od pierwszej strony,
chociaż jej lektura znacznie traci na uroku przez liczne literówki oraz błędy
ortograficzne, które notorycznie się pojawiają.
Cena z pewnością nie przekonuje do zakupu, aczkolwiek jej spora grubość
oraz niesamowite wnętrze działają na jej korzyść. Polecam!
Moja ocena: 6-/6
yyyyy orty w książce? o.O
OdpowiedzUsuńNo ;/ Masa literówek... Gdyby nie wspaniała historia, kunszt autora, to bym rzuciła ją w kąt. Wydawcnictwo powinno się wstydzić!
OdpowiedzUsuńKolejna ciekawa seria :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś po nią sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńKolejna seria, którą muszę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńcałkiem obiecująco się zapowiada :D
OdpowiedzUsuńGatunek nie mój, a błędy ortograficzne i podobne całkowicie dyskwalifikują tę książkę w moich oczach. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń