Pokazywanie postów oznaczonych etykietą intrygi. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 września 2013

Ojciec chrzestny, Mario Puzo

„Ojciec chrzestny” należy niezaprzeczalnie do klasyki gatunku, a nakręcony na podstawie powieści film okazał się być genialnym tworem, który zdobył sporą rzeszę fanów, w tym także mnie. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że książki są zazwyczaj o wiele lepsze od produkcji filmowych. Czy tak też było i w tym przypadku?

 Rodzina Corleone oficjalnie trudni się handlem oliwą, jednak w rzeczywistości do głównych zajęć zarobkowych należy m.in. hazard i lichwiarstwo. Na jej czele stoi Don Vito Corleone - poważny, nieznoszący sprzeciwu człowiek, którego przyjaźń jest bezcenna. Na jego pomoc może bowiem liczyć każdy bez wyjątku, jedynym warunkiem jest gotowość odwdzięczenia się rodzinie w dowolnym momencie. Co sprawia, że do Ojca Chrzestnego zwraca się tyle ludzi? Przede wszystkim jego dalekosiężne wpływy m. in. w policji, gazecie, a także i w rządzie. Kiedy Don Vito odrzuca propozycję uczestnictwa w narkotykowym biznesie, atmosfera w Nowym Jorku ulega zmianie, a następne wydarzenia zmuszają synów dona oraz wszystkich pracowników rodziny Corleone do udowodnienia swojej wartości. 

 Pierwszym elementem powieści, na który warto zwrócić przede wszystkim uwagę, jest wykorzystany przez autora język, który pozwala czytelnikowi z miejsca wczuć się w klimat mafijnej historii. Składają się na niego długie i rozbudowane opisy, umożliwiające dokładniejsze wyobrażenie sobie poszczególnych postaci oraz miejsc. Mario Puzo prowadził akcję w dość nietypowy sposób, tak różny od większości powieści, mianowicie: przedstawiał wydarzenia jakby od tyłu. Co to oznacza? Wpierw opisywał skutek, a następnie cofał się w przeszłość, omawiając przyczyny, motywacje i historie poszczególnych postaci. Taki sposób manewrowania piórem nie przypadnie każdemu do gustu, ponieważ wprowadza na łamy stron powieści sporo chaosu, do którego czytelnik przyzwyczaja się dopiero po pewnym czasie.

 Drugim najlepszym, nie licząc fabuły, elementem powieści są pojawiające się w „Ojcu chrzestnym” postacie. Mario Puzo musiał zadać sobie wiele trudu przy ich tworzeniu, ponieważ kreacja wszystkich bohaterów, nawet tych drugo i trzecioplanowych, wyszła mu wprost genialnie. Osobowości każdej z nich są bardzo różnorodne, a dobre i rzetelne opisy pozwalają na lepsze ich zrozumienie. Co za tym idzie, granice między dobrem a złem zostają w powieści praktycznie całkowicie zatarte, a czytelnik nie jest w stanie jednoznacznie ocenić ich postępowania. Z jednej strony wie on, że główni bohaterowie są częścią mafii i potrafią bez mrugnięcia oka pozbawić życia drugiego człowieka, a jednak nie tylko trzyma za nich kciuki, cieszy się z ich zwycięstw, a nawet ubolewa w przypadku potknięć czy doświadczonych przez nich porażek.

 „Są rzeczy, które trzeba zrobić, i robi się je, ale nigdy o nich nie mówi. Nie próbuje się ich usprawiedliwić. Są nie do usprawiedliwienia. Po prostu się je robi. A potem o nich zapomina.”*

 Na „Ojca chrzestnego” składają się historie kilku bohaterów. W pierwszym kontakcie te opisy mogą wydawać się ze sobą niepowiązane, jednak kontynuując lekturę okazuje się, że ich obecność nie jest tak zupełnie przypadkowa. Mario Puzo zapoznaje czytelnika z bezlitosnym światem mafii oraz funkcjonowaniem jednej z takich rodzin, która pomimo przynależności do tego ciemnego światka w dalszym ciągu pozostaje wspólnotą i jej głównymi dewizami są: miłość, szacunek, i oczywiście dobre jedzenie.

 „Ojciec chrzestny” to powieść godna polecenia. Ciężko dopatrzeć się w niej wad, chociaż z niezrozumiałych dla mnie powodów, nie byłam w stanie zaznajomić się z przedstawionymi wydarzeniami jednego dnia. Opisywana historia momentami zdawała się mnie przytłaczać, dlatego byłam zmuszona zapoznawać się z nią partiami. Nie zmienia to faktu, iż napisana przez Mario Puzo książka całkowicie mnie oczarowała, odkrywając przede mną zupełnie inny, choć fascynujący świat, w którym za błędy trzeba płacić, bez względu na posiadane pieniądze czy status społeczny.
Ocena: 6/6
*158str.
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 478
Data premiery: 10.11.2007r.


Dalsza część recenzji

czwartek, 18 lipca 2013

Gra o tron, George Martin

George Martin jest pisarzem, którego twórczość zyskała niesamowitą popularność, zwłaszcza teraz, kiedy kręcony na podstawie powieści serial przeżywa prawdziwy rozkwit. „Gra o tron” okazała się prawdziwym fenomenem, a dla wielu fanów tej serii – nieodłączną częścią ich osobowości czy nawet sposobu życia. Czy uwielbienie tysięcy, jak nie milionów ludzi, do tego tytułu jest uzasadnione? A może za sukcesem serii stoją przede wszystkim media?

 „Gra o tron” jest powieścią specyficzną, charakteryzującą się bogatą paletą bohaterów. Pisarz nie ograniczył się do jednej, dwóch czy też trzech postaci przewodnich – stworzył ich kilka. Z początku wydaje się, iż G. Martin snuje różne, niezwiązane ze sobą historie, jednak to tylko pozory. Po pewnym czasie czytelnik zdaje sobie sprawę, że każdy rozdział jest, w pewien sposób, powiązany z następnym, a co za tym idzie, z wydarzeniami, które już się wydarzyły lub dopiero się rozegrają.

 Eddard Stark jest dawnym przyjacielem króla Roberta. Ze względu na pokładane w nim nadzieje oraz ogromne zaufanie, jakim jest darzony, obejmuje funkcję królewskiego namiestnika. Wraz ze swoją rodziną zmuszony jest więc opuścić spokojne i bezpieczne miejsce, jakim jest Winterfell, przenosi się do Królewskiej Przystani, skąd ma wypełniać swoje obowiązki.  Tym samym, zostaje włączony do niebezpiecznej gry, w której nagrodą główną jest władza, wpływy oraz pieniądze, a to dopiero początek. Kiedy król umiera zaczyna się prawdziwa i bezlitosna walka o tron.

 Powieść autorstwa tego amerykańskiego piarza nie zachwyca pod względem szybkości akcji. Wydaje się, że autor bardzo skrupulatnie podszedł do pisania każdego z rozdziałów. Skupił się na jak najlepszym i najdokładniejszym przedstawieniu rozgrywających się wydarzeń, zapominając, że wartka akcja jest równie ważnym elementem dzieła literackiego. W końcu dla sporego grona czytelników jest to warunek konieczny do kontynuowania lektury.

 Przez pierwsze sześćset stron odbiorca poznaje poszczególnych bohaterów, ich historie, plany i poczynania. Z kolei przez dalsze dwieście nie może oderwać się od lektury. Ze zniecierpliwieniem przewraca kolejne kartki, coraz szybciej przesuwając wzrokiem po wydrukowanych literach. Jest to jednak dla mnie „trochę” za długi wstęp. Przedstawienie czytelnikowi wszystkich istotnych bohaterów jest ważne i pomocne, aczkolwiek poświęcenie na to, aż tak dużej części książki? To już lekka przesada.

 Nie jest dla nikogo tajemnicą, że ten amerykański pisarz nie ma litości dla czytelnika oraz wykreowanych przez siebie bohaterów. Z zimną krwią kończy żywot nawet głównych postaci, pozostawiając na twarzach odbiorców niedowierzanie. Właśnie takim podejściem George Martin zasłynął, zyskując zarówno fanów, jak i przeciwników. Z jednej strony jest to dobre – lektura nie staje się tak przewidywalna, a prowadzona historia nie kończy się zawsze happy endem, jednak z drugiej strony - odbiorca zmuszony jest do pożegnania się z postacią, której losy nie były mu obojętne.

 Potencjalny czytelnik będzie musiał uzbroić się w cierpliwość, ponieważ autor notorycznie kończył rozdziały w najciekawszych momentach, prowadząc kolejne historie z punktu widzenia innej osoby. Z początku było to irytujące, jednak do  wszystkiego można się przyzwyczaić, zwłaszcza, kiedy dzieło literackie ma tak dobry poziom. „Gra o tron” jest powieścią niebanalną i bardzo nieprzewidywalną, na łamach której pojawiają się także elementy fantastyczne. Lektura nie jest jednak nimi wypełniona, jest ich stosunkowo niewiele, a mimo tego, jako osoba lubująca się w fantastyce, odczuwałam niemałą przyjemność z lektury.

Powieść G. Martina nazwałabym bardzo dobrze dopracowanym tworem dla dorosłych, w którym nie zabraknie tajemnic, a przede wszystkim sporej ilości intryg. Przedstawiona historia jest tak dobrze przemyślana, że czytelnikowi po pewnym czasie przestaje przeszkadzać wolna akcja i ze skupieniem obserwuje poczynania poszczególnych bohaterów. Z tego też powodu „Grę o tron” mogę polecić z czystym sumieniem wszystkim, dla których humor, nieprzewidywalność oraz duża ilość intryg są ważniejsze od szybkiej i natychmiast wciągającej akcji.
 Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 838
Data premiery: 13.04.2011r.
Dalsza część recenzji
Blogger Template by Clairvo