Najnowsze recenzje

niedziela, 14 czerwca 2015

Całe życie kradłem, Józef Grzyb

 Józef Grzyb jest recydywistą, który spędził w więzieniu około 35 lat swojego życia. Jego egzystencja ograniczała się w głównej mierze do alkoholu, bójek, kradzieży, włamań oraz do „kombinowania”. W pewnym momencie zrozumiał, że stracił swoje najlepsze lata, nie stworzył niczego własnego, a droga którą podąża, prowadzi ku nieuchronnemu upadkowi. Właśnie to pozwoliło mu się otrząsnąć, stanąć na nogi i powrócić na właściwe tory. Obdarzony niezwykłym zmysłem, umiejętnością obserwacji i analizy ludzkich zachowań, a przy tym bogaty o niemały bagaż doświadczeń, podjął się misji opowiedzenia swojej historii, która ma przestrzec zarówno tych młodych, jak i starszych, przed życiem, które wiódł przez tyle lat. 


 Książka pt. „Całe życie kradłem. Opowieść człowieka, który spędził w więzieniu 35 lat i nie stracił poczucia humoru” jest tworem napisanym przez dwie osoby – Józefa Grzyba oraz felietonistę - Igora Zalewskiego. Tytuł ten ma formę rozmowy, złożoną w głównej mierze z obszernych wypowiedzi autora, przerywanych krótkimi pytaniami, zadawanymi przez dziennikarza. Właśnie one zostały odznaczone kursywą i ich zadaniem jest jedynie pociągnięcie lub rozwinięcie prowadzonego wywodu. Taki sposób zapisu może początkowo nie przekonywać, jednak lekkość wypowiedzi Józefa Grzyba i opowiadana historia z jego życia zachęca do kontynuowania lektury.

„Książki były sposobem ucieczki z ponurem rzeczywistości. Tak było w dzieciństwie i tak było w więzieniu.”

Ta swoista biografia została podzielona na dwanaście części, które stopniowo zapoznają odbiorcę z przestępczą karierą i losami autora. Pierwsza z nich poświęcona jest całkowicie dzieciństwu, początkom jego złodziejskich poczynań, a także relacji między nim a krewnymi. Jak się dowiadujemy z pierwszych kart książki, Józef Grzyb wziął przykład z babci, która systematycznie okradała swoich klientów i w ten sposób rozpoczął swoją przygodę z łamaniem prawa. Brak silnych więzi emocjonalnych, stosowanie na nim przemocy fizycznej oraz psychicznej głęboko odbiło się na jego psychice, a przede wszystkich poczuciu własnej wartości.

W „Całe życie kradłem” czytelnik ma możliwość zapoznać się ze światkiem przestępczym i wszystkim tym, co jest z nim związane: technikami, najczęściej popełnianymi błędami, zasadami i etyką „zawodową”, ale także z rzeczywistością więzienną, rodzajami stróżów, warunkami, stosunkiem funkcjonariuszy do więźniów i odwrotnie. Z takich ciekawostek, to można wymienić chociażby sposób i technikę wykonywania, ale także i usuwania tatuaży, czy na przykład próby samookaleczania przez więźniów.

Książka napisana przez Józefa Grzyba jest łatwą w odbiorze pozycją, którą czyta się szybko i  mimo jej tematyki - przyjemnie. Przedstawione wydarzenia potrafią wprawić czytelnika w zdumienie, skłonić do refleksji i zastanowienia się nad życiem osób pokroju tego recydywisty. To, co robi z niej tak fascynujący twór jest fakt, iż wszystkie przedstawione w niej wydarzenia miały naprawdę miejsce, a jej treść nie jest wytworem fantazji autora. Co za tym idzie, "Całe życie kradłem" z powodzeniem może pełnić swoją rolę - przestrogi i ostrzeżenia. Ludzie, zwłaszcza ci młodzi, rzadko zdają sobie sprawę z tego, że ich obecne czyny, postawy, stosunek do prawa itd. mogą rzutować bardzo poważnie na ich przyszłość.


Lektura książki pt. „Całe życie kradłem” upewniła mnie, że resocjalizacja jest właściwie wybranym przeze mnie kierunkiem studiów i to jest to, co chcę robić w przyszłości. Nawet jeśli Józef Grzyb jest wyjątkiem od reguły, znajduje się w niewielkim procencie osób, które zrozumiały swoje błędy, to jest on przykładem na to, że i tak warto próbować. Napisana lekkim językiem, zawiera w sobie interesujące treści, które powinny zająć na dłużej niejednego czytelnika - nie tylko studenta resocjalizacji.  Czy polecam? Jak najbardziej! 
Ocena: 6/6
Wydawnictwo: The Facto
Liczba stron: 214

Data premiery: 18.04.2013r.

  
Dalsza część recenzji

wtorek, 11 listopada 2014

Obłęd serca, Chelsea Cain

Od jakiegoś czasu w mieście giną młode dziewczyny w podobnym wieku. Śledztwem zajmuje się Archie Sherdan, przełożony zespołu śledczego, który po niespełna dwoch latach przerwy wrócił do pracy w policji. Mogłoby się wydawać, że nie różni go nic szczególnego od pozostałych funkcjonariuszy prawa, a jednak on jako jedyny zdołał schwytać seryjną morderczynę, która przez 10 lat zabijała przypadkowe ofiary. Gretchen, wykazując niezwykle wysoki poziom inteligencji oraz typową dla psychopatów umiejętność zjednywania sobie ludzi, porwała policjanta i przez dziewięć kolejnych dni powoli go uśmiercała, urozmaicając mu czas wymyślnymi torturami. Z tajemnicznych jednak powodów nie pozwoliła Archiemu umrzeć, zadzwoniła po karetkę, tracąc przy tym wolność. Teraz w mieście ponownie pojawia się seryjny morderca, a policja ma coraz mniej czasu, gdyż życie kolejnej uczennicy wisi na włosku. Archie rozpoczyna dochodzenie, mając u swego boku ekscentryczną dziennikarkę Susan, której zadaniem jest napisanie serii odpowiednich artykułów. 

Ostatnimi czasy bardzo wzięło mnie na seryjnych morderców, szczególnie na nadwyraz inteligentnych psychopatów lub socjopatów, którzy z łatwością potrafią manipulować, omamiać i z zadziwiającą precyzją zabijać innych ludzi. Taką właśnie osobą okazała się być pozbawiona skrupułów Gretchen Lowell, która według opinii publicznej po raz pierwszy okazała łaskę swojej ofierze. „Obłęd serca” autorstwa Chelsea Cain rozpoczyna się sceną z porwania Sherdana i pierwszymi jego chwilami w zamknięciu z seryjną morderczynią. Kiedy już autorce udało się wzbudzić w czytelniku zainteresowanie, a za sprawą odpowiednich opisów przyprawić go o dreszcze bólu, przeszła do przedstawienia przewodnich wydarzeń powieści, związanych ze sprawą porwań i morderstw młodych dziewczyn.

Opisana historia składa się z przeplatających się ze sobą rozdziałów, odpowiednio napisanych z punktu widzenia policjanta oraz różowowłosej dziennikarki. Dzięki temu odbiorca ma możliwość lepiej poznać te dwie przewodnie postacie, zrozumieć powody, dla których postępują one w taki, a nie inny sposób. Co jakiś czas pisarka decydowała się na uchylenie rąbka tajemnicy i zapoznawała czytelnika z wydarzeniami, które miały miejsce dwa lata temu. Ciekawość czytelnika była stopniowo rozbudzana przez pisarkę, dlatego aby poznać piekło przez jakie przeszedł Archie, jego destrukcyjny związek z psychopatką, należy zapoznać się tak na prawdę z całą książką. Pisarka na tyle sprawnie przeprowadziła akcję powieści, że czytelnik w gruncie rzeczy czyta dwie zgrane ze sobą historie, jednak cały magnetyzm tytułu tkwi właśnie w zarysowanej relacji między ofiarą a bezlitosnym katem.
"Zabiła go. Zamordowała mojego męża. [...] - spojrzała znacząco na Susan. - I wiem, kim stał się Archie po powrocie."*
Wykorzystany przez Chalsea Cain język jest lekki i prosty, a stopniowo rozkręcająca się akcja, urozmacona kolejnymi wątkami pobocznymi, zachęca czytelnika do kontynuowania lektury. W powieści każdy element: od kreacji postaci po zarysowanie świata przedstawionego idealnie ze sobą współgra, jest na tyle dopracowany, iż zapoznanie tej historii jest kwestią mile spędzonego czasu. Na największą uwagę zasługuje, jak łatwo się domyślić, osoba seryjnej morderczyni, która nie tylko fascynuje pozostałe postace, ale też czytelnika. Ma ona w sobie coś takiego, że mimo, iż jest czarnym charakterem, że odborca ma możliwość zapoznać się z jej metodą działania, to jednak nie ma względem niej negatywnych uczuć.

„Obłęd serca” to bardzo dobra powieść, która pochłonie czytelnika na kilka godzin. Umożliwia ona zapoznawanie się z historią w towarzystwie zrujnowanego psychicznie policjanta oraz dziennikarki, która skrywa własne demony przeszłości. Ich poczynania nie są tak łatwe do przewidzenia, jak mogłoby się wydawać, dlatego akcja powieści może kilkakrotnie zaskoczyć. Komu więc polecam powieść tej amerykańskiej pisarki? Przede wszystkim wszystkim fanom kryminałów z intrygującą kreacją psychopaty w tle.   
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 342
Data premiery: 20. 03. 2008r.
Ocena: 5/6
* 134str.
Dalsza część recenzji

sobota, 25 października 2014

Pustynna Włócznia I i II, Peter V. Brett

Krasja jest krajem sławnym przede wszystkim ze względu na swoich walecznych mieszkańców, którzy jako jedyni mają odwagę stanąć do walki z demonami, pojawiającymi się o zachodzie słońca. Częścią bogatej kultury tego miejsca jest wiara w Everama, a zgodnie ze świętą księgą Kajiego, wybrany przez Najwyższego poprowadzi lud, jednocząc go z niewiernymi i zniszczy on raz na zawsze potwory, wyłaniające się z Otchłani. To właśnie w Krasji przyszedł na świat Jardir, niegdyś przyjaciel Arlena, wojownik, okrzyknięty przez lud Wybawicielem. Problem jest tylko jeden, w zielonych krainach podobnym tytułem został okrzyknięty Naznaczony, który wraz z przyjaciółmi, Leeshą i Rojerem, stara się przygotować mieszkańców nie tylko do walki z demonami, ale przede wszystkim z Krasjanami, którzy rozpoczęli już swój najazd. 

„Pustynna Włócznia” stanowi drugi tom serii o Malowanym Człowieku i podobnie jak pierwsza część został on podzielony, z niezrozumiałego, a zarazem łatwego do odgadnięcia powodu, na dwie księgi. Jest to dość komiczne, ponieważ historia zostaje nagle przerwana w połowie i czytelnik musi sięgnąć po drugi tom, aby poznać dalszy przebieg urwanego wątku. Obie książki są do prawda dość obszerne, jednak gdyby nie fakt, że miałam następną część pod ręką, byłabym naprawdę bardzo zirytowana. Dlatego też zarówno pierwsza, jak i następna księga „Pustynnej Włóczni” jest traktowana przeze mnie jako całość, która nie powinna być dzielona przez polskiego wydawcę.

Drugi tom cyklu demonicznego trzyma, ku mojej uciesze, poziom, chociaż różni się w kilku aspektach od „Malowanego człowieka”. Przez większą część lektury czytelnik zapoznaje się bowiem z historią Jardira, kulturą i obyczajami, panującymi w Krasji. Tym samym cofa się w historii i spogląda na pewne kwestie z przeciwnej strony. Ma to swoje plusy, ponieważ odbiorca lepiej poznaje postać jednej z głównych postaci i jest w stanie zrozumieć podjęte przez nią decyzje. Nie każdemu spodoba się jednak taki sposób prowadzenia akcji, a zwłaszcza tym, którzy byli ciekawi dalszych losów Arlena i Leeshy. Do tego drugiego grona zaliczałam się także i ja.

 Początkowo czułam się zawiedziona, ponieważ została opisana historia innego, jeszcze niezbyt lubianego przeze mnie bohatera, a „Malowany człowiek” skończył się w takim momencie, że jak najszybciej chciałam się dowiedzieć, co będzie dalej. Wkrótce potem historia z Krasji porwała mnie, nawet mimo tego, że była spokojniejsza i nie działo się w niej tak wiele jak w Wyzwolonych Miastach czy Zakątku. Kiedy na powrót pojawiły się rozdziały związane z Arlenem, Leeshą i Rojerem książka rozkręciła się i... odbiorca był zmuszony sięgnąć po „Pustynną Włócznię II”.

W drugim tomie „Malowanego człowieka” pojawia się kilkanaście nowych postaci, ale to w drugiej księdze dzieje się najwięcej, a akcja jest szybsza i bardziej wcągająca. Dochodzi również nowy wątek, historia Renny, przyrzeczonej za młodu Arlenowi. Rozdziały poświęcone tej historii są rozbite, przez co robią odbiorcy niemałą ochotę i zmuszają go do kontynuowania lektury.

„Pustynna Włócznia” trzyma dobry poziom, pozwala spojrzeć trochę z innej perspektywy na przedstawione wydarzenia oraz poznać czynniki, przez które Krasjanie postępują tak, a nie inaczej. Do mankamentów powieści mogę zaliczyć nie zachowanie przez autora chronologii i w dalszym ciągu za bardzo nie wiem, czemu miało to tak naprawdę służyć. Mimo tego, polecam, a osoby, które nie miały okazji zapoznać się jeszcze z "Malowanym człowiekiem", zachęcam do rozpoczęcia tej niezwykłej przygody w świecie, gdzie po zachodzie słońca prym wiodą łaknące krwi demony.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 515 + 657

Data premiery: 2010r.
Ocena: 5/6 
Dalsza część recenzji
Blogger Template by Clairvo