Szczęście jest czymś, czego pragnie chyba każdy człowiek na świecie, jednak nie dla wszystkich zdaje się ono być osiągalne. W końcu na naszej drodze codziennie pojawiają się nowe przeszkody, tworzą się kolejne bariery, które utrudniają nam trwanie w tym stanie. Życie ludzkie jest z tego powodu doskonałym przykładem swoistej sinusoidy: jednego dnia jesteśmy na górze, aby następnego znaleźć się na dole, nierzadko głębokości Rowu Mariańskiego. Czy istnieje jakiś złoty środek, który może pomóc nam w staniu się szczęśliwymi? Kolejną z wielu poszukujących okazała się Gretchen Rubin, jednak w przeciwieństwie do większości postanowiła zmienić coś w swoim życiu, zmienić siebie i swój sposób myślenia.
Aby osiągnąć ten upragniony stan, stworzyła Projekt Szczęście, którego postanowienia wypełniała przez cały rok. Każdego miesiąca skupiała swoją całą uwagę na konkretnych dziedzinach: swoim zdrowiu, małżeństwie, dzieciach, przyjaźni itd. Zaczęła zmieniać swoje życie od małych, na pierwszy rzut oka nieważnych, kroków. Posprzątała swoje mieszkanie, zaczęła kłaść się wcześniej spać, więcej się uśmiechała, a nawet śpiewała z samego rana. Punkt po punkcie wypełniała swoje postanowienia, ale czy udało jej się zobaczyć efekty swojej pracy?
„Projekt szczęście” jest podzielony na odpowiednie miesiące, dzięki czemu czytelnik ma możliwość dowiedzieć się, czym właściwie autorka się w danym czasie zajmowała. Za sprawą opisu jej dokonań oraz trudności, na które wielokrotnie się natykała, odbiorca zaczyna zdobywać motywację do wprowadzenia zmian w swoim życiu. Opis jej upadków oraz szczere przyznanie się do tego, że nie zawsze udawało się jej spełnić swoje postanowienia, sprawiają, że lektura tej książki staje się jeszcze prawdziwsza. W końcu nie ma ludzi idealnych, można spotkać jedynie dążących do ideału.
Książka napisana przez Gretchen Rubin nie jest poradnikiem, który mówi czytelnikowi, co ten ma w sobie zmienić, jak ma się zachowywać itd., aby doświadczyć upragnionego szczęścia. Nic z tych rzeczy, autorka przedstawiła na łamach stron swojej książki jedynie, a nawet aż, swoją własną historię. Tym samym nie zmusza ani nie poucza odbiorcy, a mimo tego oddziałuje na niego, jest swoistym motywatorem, który zachęca nie tylko do myślenia, ale także do działania. Jestem tego doskonałym przykładem, ponieważ G. Rubin udało się zainspirować mnie do tego stopnia, że postanowiłam wprowadzić część jej pomysłów we własne życie. Zainteresowana tym tematem znalazłam też kilka rewelacyjnych stron i blogów o podobnej tematyce.
„Projekt szczęście” nie wymaga od czytelnika wielkiego skupienia. Zastosowany przez pisarkę język jest prosty, a opisane historie z życia autorki z pewnością okażą się dobrze znane dla większości ludzi. Nie będę ukrywać, że niektóre wymyślone przez tę amerykańską autorkę postanowienia mnie nie przekonały, a część rozdziałów, które mnie nie dotyczyły, bez większych wyrzutów ominęłam. Mimo tego wzięłam sobie większą część zawartych tu prawd życiowych do serca i zaczęłam wprowadzać je w życie.
Dzieło napisane przez Gretchen Rubin mogę polecić więc wszystkim zainteresowanym, a zwłaszcza tym, którzy znajdują się obecnie w tzw. „dole” i nie sądzą, że uda im się ponownie poczuć szczęśliwymi. Jest to możliwe, nawet jeśli zapał do zmian po lekturze „Projektu szczęście” będzie tymczasowy, to myślę, że i tak warto zapoznać się bliżej z tą pozycją.
Ocena: 5/6
Wydawnictwo: Nasza księgarnia
Liczba stron: 404
Data premiery: 07.04.2011r.