piątek, 16 sierpnia 2013

Przepiórki w płatkach róży, Laura Esquivel

 Każdy ma jakieś namiętności, a taką namiętnością dla Tity, głównej bohaterki powieści pt. „Przepiórki w płatkach róży”, jest przede wszystkim gotowanie. Urodzona w kuchni, traktowała to pomieszczenie ze szczególnym sentymentem, a za sprawą niemałego talentu kulinarnego tworzyła dania, dzięki którym mogła przekazywać innym swoje uczucia oraz emocje. Jej życie jednak nie było usłane różami. Ze względu na wieloletnią tradycję narzucona została jej rola dożywotniej opiekunki matki, a tym samym - zabroniono jej na ślub z ukochanym mężczyzną. Los ma jednak wobec nich trochę inne plany, zwłaszcza, że uczucie między tymi dwojga staje się, pomimo różnego rodzaju komplikacji, coraz silniejsze. 

 „Przepiórki w płatkach róży” zostały okrzyknięte przez wielu czytelników kwintesencją literatury kobiecej, aczkolwiek ja w tej powieści nie doszukałam się niczego wspaniałego. Lektura tworu Laury Esquivel męczyła mnie niemiłosiernie, a do trzech czy czterech ostatnich rozdziałów nazwałabym ją torturą w czystej postaci. Pierwsze strony nie były złe, były po prostu… mdłe. Kiedy historia zaczęła się rozwijać zaczęło robić się coraz gorzej, a moje ‘czytelnicze ja’ zostało całkowicie wyzbyte z jakichkolwiek uczuć. Po kilkudziesięciu stronach było mi już wszystko jedno, z utęsknieniem myślałam o zakończeniu historii i zamknięciu tej książki raz na zawsze.

 Historia sama w sobie była mało rzeczywista, nazwałabym ją nieudaną repliką baśni. Niektóre sceny oraz wydarzenia, które zostały przedstawione przez autorkę, wprawiały mnie w osłupienie. Zastanawiałam się, jak to możliwe, aby ktoś wymyślił coś takiego. Wielka miłość od pierwszego wejrzenia, prawie pozbawiająca tchu, doświadczanie fizycznej rozkoszy po zjedzeniu pewnego dania czy też zatrucie gości swoimi łzami – w „Przepiórkach w płatkach róży” wszystko okazało się być możliwe.

 Pióro, którym posłużyła się pisarka, nie przypadło mi szczególnie do gustu. Niektóre wyrażenia. przede wszystkim użyta składnia, sposób wysławiania się poszczególnych postaci, a nawet imiona głównych bohaterów wzbudzały we mnie jedynie irytację. Nie będę ukrywać, że z tego powodu z coraz większym niezadowoleniem kontynuowałam lekturę książki, która zebrała, z niezrozumiałych dla mnie powodów, tak dużą liczbę pozytywnych opinii. Być może jestem zbyt dużą realistką i podejście przez autorkę do kwestii miłości w taki sposób okazało się być tym przysłowiowym gwoździem do trumny.

 Każdy z rozdziałów powieści zaczynał się w podobny sposób, a więc zaprezentowaniem listy składników oraz pobieżnym sposobem przygotowania danej potrawy. Przedstawione dania wydawały się niezwykle apetyczne, ale także nieosiągalne, ponieważ nie spotkałam się dotąd z niektórymi ze składników. Wraz z wieloma kuchennymi opisami nadawały te elementy powieści wyjątkowy i apetyczny klimat, który mogę zaliczyć do nielicznych zalet "Przepiórki w płatkach róży", dołączając do tego oczywiście przepiękną okładkę książki.

  „Przepiórki w płatkach róży” jest powieścią faktycznie przeznaczoną dla kobiet, zwłaszcza tych, które wierzą w ogromną potęgę prawdziwej miłości. Powieść Laury Esquivel nie zrobiła na mnie pozytywnego wrażenia, jej lektura przez większość czasu mnie męczyła, a pomysł autorki na zakończenie tej historii odebrał mi mowę. Nie byłam pewna, czy „Przepiórki w płatkach róży” tak mnie wykończyły, ale faktem jest, że ostatnie strony przeczytałam trzy razy, próbując zrozumieć zakończenie. Czy polecam? Niestety nie. Na rynku wydawniczym można znaleźć o wiele lepsze i ciekawsze historie miłosne, które przynajmniej wciągają czytelnika i dostarczają mu sporą dawkę rozrywki.
Moja ocena: 2-/6
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 238
Data premiery: 18.07.2013r.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Znak, za co serdecznie dziękuję!

Blogger Template by Clairvo