niedziela, 10 lipca 2011

Dotyk. Śmiertelny sekret, Laurie Faria Stolarz

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data premiery: 23.02.2011r.
Liczba stron: 264   

 Patrząc na okładkę „Śmiertelnego sekretu” byłam pewna, że będzie to kolejna książka o wampirach czy innych wyimaginowanych istotach, jednak nic bardziej mylnego! Główną autorką jest Camelia Hammond, która wiodła stosunkowo spokojne życie, aż do momentu, kiedy poznała nowego ucznia Bena, tajemniczego chłopaka, który –jak plotki głoszą- zabił swoją dziewczynę. Mimo ostrzeżeń, bohaterka zbliża się do niego i wkrótce dowiaduje się, że grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony nieobliczalnego prześladowcy.

„Czułem, że pragnę ją mieć. Wciąż czuję.
I pewnego dnia tak się stanie. 

 Do czytania książki podeszłam z dystansem. Byłam pewna, że jest to kolejna książka dla młodzieży, która nie zapadnie mi w pamięć. Przeczytam, odłożę na półkę i zapomnę. Jednak pomysł z agresywnym prześladowcą i przerażoną ofiarą, był dla mnie czymś nowym. Nie czytałam jeszcze książki z takim wątkiem, więc z zapartym tchem śledziłam losy bohaterki i jej przyjaciół, którzy okazali się w niektórych momentach wyjątkowo denerwujący, a zwłaszcza Kimmie – jej najlepsza przyjaciółka, która swoim zachowaniem i wypowiedziami działała mi na nerwy.

 Czytając „Śmiertelny sekret” zaczęłam dostrzegać pewne podobieństwa do „Zmierzchu”. Weźmy na przykład to, że główna bohaterka zakochuje się od pierwszego wejrzenia w tajemniczym, przystojnym i niebezpiecznym chłopaku. Na jednej z lekcji zaczyna z nim rozmawiać i automatycznie, coraz bardziej się do siebie zbliżają. Jeżeli czytelnik się uprze, to znajdzie jeszcze więcej motywów, które są niczym innym, jak powtórzonymi pomysłami, jednak w przeciwieństwie do Laurie Stolarz, w dziele Stephenie Meyer dzieje się o wiele więcej, dzięki czemu czytelnik nie ma uczucia tzw. „niedosytu”.

 Język autorki jest prosty i  jednocześnie dobrze przyswajalny, dzięki czemu nie miałam problemów ze wciągnięciem. W kilka godzin przeczytałam całą książkę, i mimo że były momenty, w których mój puls przyśpieszał, to jednak lektura nie wzbudziła we mnie najmniejszych emocji. Gdybym miała streścić komuś fabułę, to ze spokojem wystarczyłyby mi do tego 2 zdania, bo praktycznie nic się takiego w książce nie dzieje.

 „Śmiertelny sekret” niestety okazał się pozycją na jeden raz, która w żadnym stopniu mnie nie zachwyciła. Jest to książka schematyczna i przewidywalna, której akcja przyśpiesza dopiero pod koniec. Pomysł był naprawdę obiecujący, jednak szkoda, że jego potencjał został zmarnowany. Komu więc mogłabym polecić tą pozycję? Przede wszystkim młodym osobom, które nie są wymagającymi czytelnikami, a obecnie wydawane książki dla młodzieży ich nie odstraszają. 
Moja ocena: 2/6

15 komentarzy:

  1. zniechęciłaś mnie.... bardzo skutecznie. Niestety, coraz więcej młodzieżówek powstaje na starych, utartych schematach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chyba też już nie... A jeszcze niedawno prawie ją kupiłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za cynk. Będę omijać ją szerokim łukiem;)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam... niby, po połowę omijałam. Mnie też Kimmie doprowadzała do szału, tak samo jak strasznie mroczny Ben i naiwna Camelia. Kolejna nijaka książka, która po opisie fajnie się zapowiadała, szkoda :<

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie się podobało! Książka była lekka, wciągająca i motyw dotyku bardzo ciekawy i oryginalny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za podpowiedź, co mam omijać. Zaoszczędziłaś w ten sposób mój czas. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. jak kiedyś wpadnie w moje ręce to dam jej szanse, ale jakoś specjalnie mnie do niej nie ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Od dawna miałam na nią ochotę. Jednak od zawsze spotykałam tylko pozytywne oceny na jej temat

    OdpowiedzUsuń
  9. No i czytać nie będę, a miałam w łapkach.

    OdpowiedzUsuń
  10. BookEater - masz rację, i to jest właśnie najgorsze. Teraz trzeba nieźle się namęczyć, żeby kupić dobrą i oryginalną książkę.

    Yossa - po przeczytaniu (a skończyłam o 2 w nocy), tylko jedno słowo cisnęło mi się na usta "szkoda". No właśnie...

    de_merteuil - motyw dotyku oryginalny, jednak bohaterowie tacy sami jak w 90% książek dla młodzieży. Ale są gusta i guściki :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kupić- nie kupię, ale może wypożyczę z biblioteki. Dziękuję za recenzję!

    OdpowiedzUsuń
  12. Może kiedyś... Ale myślałam, że będzie lepsza...

    OdpowiedzUsuń
  13. Boże! Nie czytajcie opinii innych tylko przeczytajcie i same się przekonajcie czy to się do czegoś nadaje, czy też nie... Książka jest ok.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

Blogger Template by Clairvo