„Ojciec chrzestny” należy niezaprzeczalnie
do klasyki gatunku, a nakręcony na podstawie powieści film okazał się być
genialnym tworem, który zdobył sporą rzeszę fanów, w tym także mnie. Nie jest
dla nikogo tajemnicą, że książki są zazwyczaj o wiele lepsze od produkcji
filmowych. Czy tak też było i w tym przypadku?
Rodzina Corleone oficjalnie trudni się handlem
oliwą, jednak w rzeczywistości do głównych zajęć zarobkowych należy m.in.
hazard i lichwiarstwo. Na jej czele stoi Don Vito Corleone - poważny,
nieznoszący sprzeciwu człowiek, którego przyjaźń jest bezcenna. Na jego pomoc
może bowiem liczyć każdy bez wyjątku, jedynym warunkiem jest gotowość
odwdzięczenia się rodzinie w dowolnym momencie. Co sprawia, że do Ojca
Chrzestnego zwraca się tyle ludzi? Przede wszystkim jego dalekosiężne wpływy m.
in. w policji, gazecie, a także i w rządzie. Kiedy Don Vito odrzuca propozycję uczestnictwa
w narkotykowym biznesie, atmosfera w Nowym Jorku ulega zmianie, a następne
wydarzenia zmuszają synów dona oraz wszystkich pracowników rodziny Corleone do
udowodnienia swojej wartości.
Pierwszym elementem powieści, na który warto
zwrócić przede wszystkim uwagę, jest wykorzystany przez autora język, który
pozwala czytelnikowi z miejsca wczuć się w klimat mafijnej historii. Składają
się na niego długie i rozbudowane opisy, umożliwiające dokładniejsze
wyobrażenie sobie poszczególnych postaci oraz miejsc. Mario Puzo prowadził
akcję w dość nietypowy sposób, tak różny od większości powieści, mianowicie:
przedstawiał wydarzenia jakby od tyłu. Co to oznacza? Wpierw opisywał skutek, a
następnie cofał się w przeszłość, omawiając przyczyny, motywacje i historie
poszczególnych postaci. Taki sposób manewrowania piórem nie
przypadnie każdemu do gustu, ponieważ wprowadza na łamy stron powieści sporo
chaosu, do którego czytelnik przyzwyczaja się dopiero po pewnym czasie.
Drugim najlepszym, nie licząc fabuły,
elementem powieści są pojawiające się w „Ojcu chrzestnym” postacie. Mario Puzo
musiał zadać sobie wiele trudu przy ich tworzeniu, ponieważ kreacja wszystkich
bohaterów, nawet tych drugo i trzecioplanowych, wyszła mu wprost genialnie. Osobowości
każdej z nich są bardzo różnorodne, a dobre i rzetelne opisy pozwalają na
lepsze ich zrozumienie. Co za tym idzie, granice między dobrem a złem zostają w
powieści praktycznie całkowicie zatarte, a czytelnik nie jest w stanie
jednoznacznie ocenić ich postępowania. Z jednej strony wie on, że główni
bohaterowie są częścią mafii i potrafią bez mrugnięcia oka pozbawić życia
drugiego człowieka, a jednak nie tylko trzyma za nich kciuki, cieszy się z ich
zwycięstw, a nawet ubolewa w przypadku potknięć czy doświadczonych przez nich porażek.
„Są rzeczy, które trzeba zrobić, i robi się je, ale nigdy o nich nie mówi. Nie próbuje się ich usprawiedliwić. Są nie do usprawiedliwienia. Po prostu się je robi. A potem o nich zapomina.”*
Na „Ojca chrzestnego” składają się historie
kilku bohaterów. W pierwszym kontakcie te opisy mogą wydawać się ze sobą niepowiązane,
jednak kontynuując lekturę okazuje się, że ich obecność nie jest tak zupełnie
przypadkowa. Mario Puzo zapoznaje czytelnika z bezlitosnym światem mafii oraz
funkcjonowaniem jednej z takich rodzin, która pomimo przynależności do tego
ciemnego światka w dalszym ciągu pozostaje wspólnotą i jej głównymi dewizami są: miłość, szacunek, i oczywiście dobre jedzenie.
„Ojciec chrzestny” to powieść godna polecenia.
Ciężko dopatrzeć się w niej wad, chociaż z niezrozumiałych dla mnie powodów,
nie byłam w stanie zaznajomić się z przedstawionymi wydarzeniami jednego dnia. Opisywana historia momentami zdawała się mnie przytłaczać, dlatego byłam zmuszona zapoznawać się z nią partiami. Nie
zmienia to faktu, iż napisana przez Mario Puzo książka całkowicie mnie
oczarowała, odkrywając przede mną zupełnie inny, choć fascynujący świat, w
którym za błędy trzeba płacić, bez względu na posiadane pieniądze czy status społeczny.
Ocena: 6/6
*158str.
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 478
Data premiery: 10.11.2007r.
Data premiery: 10.11.2007r.