Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 478
Data premiery: 8.09.2011r.
Sadie oraz jej brat Carter znowu nie będą mieli lekko. Ścigani przez Dom Życia, starają się powstrzymać Apopisa – węża chaosu i wszelkiego zła – przed zjedzeniem słońca i zniszczeniem całego świata. W międzyczasie szkolą swoich wychowanków, którzy, podobnie jak oni, mają podążać ścieżką bogów. Jedynym ratunkiem dla ludzkości wydaje się być odnalezienie i przywrócenie na tron Ra, jednak nie będzie to proste zadanie, zwłaszcza, że nie wszystkim zależy na powrocie starego boga. Czy rodzeństwu Kane’ów uda się zdążyć na czas? A może nie ma już dla nich oraz całej ludzkości ratunku?
„Ognisty tron” to drugi tom serii przenoszącej czytelnika w sam środek niesamowitej historii, dzięki której stanięcie oko w oko z egipskimi bóstwami staje się jak najbardziej możliwe. Odbiorca będzie miał okazję za jej sprawą odbyć jedyną w swoim rodzaju przygodę u boku dwójki młodych bohaterów, którzy niespełna rok temu poznali prawdę o swojej rodzinie oraz mocy, którą posiadają. Przyciągają oni również kłopoty niczym magnes, dlatego zwyczajny dzień Kane’ów wygląda prawie zawsze w ten sam sposób – atak potworów, walka i wielkie bum, nie zawsze mające szczęśliwe zakończenie.
Rick Riordan do perfekcji opanował posługiwanie się piórem, dzięki czemu napisane przez niego powieści czyta, a właściwie pochłania się, z prawdziwą przyjemnością. Tak dobrze znany humor z poprzednich serii gości praktycznie na każdej ze stron, dzięki czemu rozdziały pozbawione szybkiej i wartkiej akcji nie nudzą odbiorcy ani przez chwilę.
Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu, autor postanowił wprowadzić w tej części postać Walta, będącego konkurencją dla Anubisa w rozgrywce o uczucia Sadie. Jak łatwo się domyślić, powstał w ten sposób swoisty trójkąt miłosny, chociaż ten wątek odszedł w „Ognistym tronie” na jeszcze dalszy plan. Sceny, w których pojawiał się ten czarujący bóg śmierci, mogę zliczyć na palcach jednej ręki, dlatego moja ciekawość i oczekiwanie na poznanie zakończenia miłosnych perypetii naszych bohaterów z każdą stroną coraz bardziej rosło.
Wykorzystany przez autora język jest prosty i lekki, dzięki czemu lektura tej pozycji nie sprawia najmniejszego problemu. Ciekawym urozmaiceniem są pojawiające się, co jakiś czas wizerunki poszczególnych hieroglifów, czy też ciekawostek na temat kultury starożytnego Egiptu. Odbiorca ma tym samym możliwość zapoznania się z postaciami mniej znanych bogów, jak np. z bogiem karłów.
„Ognisty tron” to godna większej uwagi pozycja, która umożliwia dłuższe delektowanie się serią. Czas spędzony na poznawaniu przedstawionej historii nie można nazwać czasem straconym, dlatego do sięgnięcia po drugi tom trylogii pt. „Kroniki Kane” zachęcam wszystkich fanów tej i poprzedniej serii, bez względu na wiek czy płeć. Polecam!
Moja ocena: 5/6
Poprzednia część mi się podobała, więc tą też chętnie poznam, tylko jakoś okazji nie ma :) Dobrze, że trójkąt miłosny nie odgrywa nadrzędnej roli :D
OdpowiedzUsuńA widzisz! Ja niestety utknęłam na tej książce i za każdym razem, gdy zabierałam się za jej czytanie, usypiałam.
OdpowiedzUsuńZ twórczością pana Riordana zapoznałam się poprzez serię "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy", którą, po przeczytaniu dwóch części, polubiłam, bo uwielbiam mitologię. DO tego autor lekko piszę i nie raz się uśmiałam. Jestem bardzo ciekawa nowej serii, z którą na pewno kiedyś się zapoznam :D
OdpowiedzUsuńNie czytałem, ale po zapoznaniu się z Twoją recenzją, mam chrapkę na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńhttp://recenzje-daniela.blogspot.com/
Brzmi naprawdę bardzo ciekawie :) Chyba by mi się spodobała!
OdpowiedzUsuńNie znałam tej książki wcześniej, ale jako fanka fantastyki chętnie po nią sięgnę. Tymczasem zapraszam do mnie qltura.blogspot.com
OdpowiedzUsuń