
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron:
Data premiery: 9.02.2012r.
Matt King jest spadkobiercą wielkiej fortuny na Hawajach, jednak posiadany majątek nie zdołał uchronić jego rodziny przed wielką tragedią. Jego żona w wyniku wypadku zapadła w śpiączkę i to na niego spadł obowiązek wychowywania dwóch dorastających córek. Od lat zajmował się głównie pracą, nie uczestniczył w ich życiu, dlatego dopiero teraz zaczyna je lepiej poznawać, zwłaszcza swoją najmłodszą córkę Scottie. Ku jego przerażeniu, nie zachowuje się ona do końca normalnie i próbuje iść w ślady swojej niegrzecznej siostry oraz przyjaciółki, która nie jest najlepszym wzorem do naśladowania, zwłaszcza dla dziesięciolatki. Matt wkrótce poznaje sekret ukochanej żony. Tajemnicę, o której wiedzieli wszyscy, tylko nie on.
Całą historię poznajemy z punktu widzenia głównego bohatera – Matta, dla którego życie stanęło na głowie. Obserwujemy jego starania, próby stania się dobrym i przykładnym ojcem. Rodzicielstwo jednak nie jest prostą sztuką, nie da się jej nauczyć z książek. Dzieci są nieprzewidywalne, zwłaszcza jego własne, które zaczynają stanowić dla niego jeszcze większą zagadkę. Żeby tego było mało, do podróży, która ma na celu poinformowanie wszystkich o kiepskim stanie żony, dołącza przyjaciel starszej córki – chłopak, który mówi od rzeczy i praktycznie cały czas chodzi naćpany.
Język autorki jest lekki, znajdujące się w książce opisy przekazują nam uroki wysp, a bohaterowie są dobrze wykreowani. Każdy z nich ma inny charakter, dlatego inaczej wpływają na danego czytelnika. Historia nieszczęśliwego mężczyzny momentami śmieszy, jednak nie potrafiłam zrozumieć niektórych zachowań bohaterów. Czasami były dla mnie, w obliczu takiej tragedii, śmieszne i sztuczne. Każdy z nich wzbudzał we mnie inne uczucia, jednak nie mogę powiedzieć, żeby któraś z nich przypadła mi szczególnie do gustu i została w mojej pamięci na dłużej. Joanie – nieprzytomna żona głównego bohatera, doprowadzała mnie do pasji. Poznając jej charakter ze wspomnień Matta, zaczynałam nią gardzić, nie było mi jej nawet żal.
Przez całą lekturę, zastanawiałam się, kiedy powieść autorstwa Kaui Hart Hemmings zdoła mnie porwać, wciągnąć lub cokolwiek zrobi ze mną – czytelnikiem. Po tylu pochlebnych opiniach, przyjemnej dla oka okładce wypełnionej napisami, sugerującymi, że jest to książka warta uwagi, poczułam się zawiedziona, wręcz oszukana. Zamiast rewelacyjnej pozycji, otrzymałam lekką, słodko-gorzką historię, która zamiast wzbudzać we mnie jakiekolwiek emocje nużyła.
Powieść pt. „Spadkobiercy” nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, była przeciętna. Przyznam szczerze – lektura irytowała mnie do samego końca, a wszystko przez tak niezrozumiałą i głupią - w moim odczuciu - postawę głównego bohatera, na którą brak mi słów. Jeżeli chcecie poznać powód, dla którego sposób postępowania Matta był dla mnie niezrozumiały, to musicie zapoznać się bliżej z tą pozycją, jednak ja Wam jej nie polecam. Na rynku czytelniczym można znaleźć o niebo lepsze powieści, które nie zostały tak dobrze rozreklamowane jak ta. Szkoda czasu na coś, co nie pozostawi w czytelniku najmniejszego śladu.
Moja ocena: 3/6
Miałam ochotę na przeczytanie tej książki, ale nie lubię sztuczności w takich historiach, więc chyba zrezygnuję z przeczytania "Spadkobierców".
OdpowiedzUsuńdo tej pory czytałam raczej pozytywne opinie o tej książce, ale nie wiem czy to coś dla mnie
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z negatywną opinią o tej książce, ale i tak myślę, że to nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakoś nie ciągnęło mnie do tej lektury, a Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, żeby ją sobie odpuścić:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mhm, mimo nie do końca pozytywnej opinii z chęcią przeczytałabym tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńOkładka książki kojarzy mi się z jakimś typowym romansem. Kojarzę, że film o tym tytule jest nominowany do Oskara, ale na samą lekturę mam średnią ochotę...
OdpowiedzUsuńOpis wydawał się nawet całkiem ciekawy, ale skoro nie polecasz, to odpuszczę sobie tę książkę.
OdpowiedzUsuńKsiążkę sobie raczej daruję, prędzej obejrzę film :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie przypadła Ci ona do gustu tak bardzo, jak wszyscy wokół mówią. Jednak mimow wszystko zazdroszczę Ci tej książki :D Mam na nią ogromną ochotę, tak samo jak na film.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa zarówno książki, jak i filmu o tym samym tytule. Oczywiście poczekam na możliwość przeczytania powieści ;). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że "Spadkobiercy" to ekranizacja książki. Film zamierzam obejrzeć, a książkę chyba sobie odpuszczę, ze względu na niezbyt pochlebną recenzję.
OdpowiedzUsuńHej! Ładnie tu u Ciebie. Będę wpadać, chyba pytałaś mnie o coś pod notką moja biblioteczka, nie mogę sobie przypomnieć o co, ale wiem że odpowiadałam, więc zajrzyj :)
OdpowiedzUsuńMnie książka oczarowała, w sumie nie do końca wiem co nie podobało Ci się w zachowaniu Matta, ja jedynie doczepiłabym się tego, że momentami był jak angielska flegma, ale z drugiej strony, w obliczu tragedii trudno rzucać oskarżenia i walić głowa w mur, no ale ja stara wyga jestem :).
OdpowiedzUsuńederlezi - dzięki, cieszę się. :)
OdpowiedzUsuńNatula - zabrakło mi w niej tego czegoś. Była - jak dla mnie - zwyczajna, pospolita.
W zachowaniu Matta przede wszystkim to, że miałam wrażenie, że jest taką babą. Zamiast przywalić komuś, tak jak radził Sid, to on taki kochaniutki, że aż mdli. No i nie rozumiem, jak mógł się zakochać w TAKIEJ kobiecie. Ja bym nie chciała, żeby mój facet mnie zostawiał, przysiadał się do innych stolików i flirtował z kim popadnie.
Na wstępie muszę napisać, że bardzo spodobał mi się Twój komentarz do książki "Dziedzictwo Adama", zwłaszcza jego puenta 8) Wspomnę jeszcze, że aż trudno uwierzyć jak ten czas leci - co rusz ktoś świętuje rok, dwa, trzy lata działalności blogowej... Zaczynając nawet nie sądziłam, że tak się to wszystko rozwinie.
OdpowiedzUsuńA teraz na temat. O ile dobrze kojarzę, to na podstawie tej książki nakręcono film nominowany do Oscara. O czym są "Spadkobiercy" dowiedziałam się dopiero z Twojej recenzji. Ciężko mi powiedzieć, czy ta historia mnie przekonuje. Znając życie to pewnie najpierw sięgnę po film...
Muszę przeczytać książkę i obejrzeć film. : D
OdpowiedzUsuńBellatriks - haha, dzięki. Po prostu ten temat zaczął już mnie wyprowadzać z równowagi, bo cały czas jest poruszany.
OdpowiedzUsuńTak, nakręcono na jej podstawie film, który muszę koniecznie obejrzeć. Mam nadzieję, że spodoba mi się bardziej niż książka.
Nie oglądałam filmu (i nie miałam pojęcia, że to ekranizacja). Nie wiem, czy sięgnę po to dzieło, może jeśli mi się trafi? Ciekawe, czy przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńWiem, że nie zaczyna się zdania od 'właśnie', więc po to ten wstęp... 8) - właśnie byłam na stronie filmweb.pl i zniechęciła mnie trochę ocena "Spadkobierców" 6,8 jak na razie, ale pewnie i tak zobaczę. Trzeba się samemu przekonać jak jest.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, mamy inne spojrzenie na ten temat. W jednym się z Tobą zgodzę, Sid ma ułańską fantazję :)), ale Matt to inna bajka, cóż, ja go rozumiałam i podziwiałam większość jego decyzji... ech to życie.
OdpowiedzUsuńDam sobie spokój z tą książką, nie chcę się rozczarować. Może obejrzę film :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa również z tą książką spasuję :)
OdpowiedzUsuńCóż... też sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to książka raczej nie dla mnie, ale może kiedyś się skuszę :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A ja ją mimo wszystko przeczytam. Jestem jej bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty, zresztą ocena również mnie do niej nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaję, że mimo twojej dość nieprzychylnej recenzji przeczytam tą książkę i sama ocenię.:D
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, słyszałam pochlebne opinie i bardzo entuzjastycznie podchodziłam do tej książki. Teraz mam lekkie wątpliwości
OdpowiedzUsuń