Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 384
Data premiery: 29.09.2011r.
Po powrocie na Ziemię, Wiktora zaczęła
prowadzić normalne życie u boku swojego ukochanego Piotrusia. Dzięki
zaklęciu rzuconemu przez Beletha, zapomniała o Piekle i o nowych
przyjaciołach. Sielanka jednak nie trwała długo. W momencie, gdy
otrzymuje od nieznajomego normalne – z pozoru - jabłuszko, wszystko się
zmienia. Dziewczyna odzyskuje moc i przypomina sobie o wszystkim, co się
do tej pory zdarzyło. Jej życie już nie będzie takie same, zwłaszcza,
że dzięki ingerencji swoich diabelnych przyjaciół, wizja przyszłości u
boku śmiertelnego chłopaka znów stoi pod znakiem zapytania.
Do lektury książki opowiadającej o
kolejnych przygodach śmiertelniczki i przystojnego diabła podeszłam z
ogromnym dystansem. Bałam się, że zawiodę się na twórczości polskiej
pisarki, której udało się całkowicie zdobyć moje serce, za sprawą jej
powieści pt. „Ja, diablica”. Już wkrótce okazało się, że moje obawy były
zupełnie bezpodstawne. Historia opisana w drugiej części wciągnęła na
kilka godzin i to praktycznie od pierwszej strony.
Tym razem akcja dzieje się głównie w
Niebie, gdzie główna bohaterka będzie musiała wykonać pewną bardzo
niebezpieczną misję. Nie oznacza to jednak, że nie będziemy mieli okazji
znowu wędrować po ulicach Los Diablos. Wiktoria nie przepuści okazji,
aby chociaż na chwilę wpaść na „stare śmieci”. Dzięki niej i jej
przyjaciołom żaden z czytelników nie będzie odczuwać nudy. Mam nawet
wrażenie, że pomiędzy strony „Ja, anielica” wkradło się więcej humoru
niż przy pierwszej części.
Język zastosowany przez autorkę do
opisania tej historii jest taki sam jak we wcześniejszym tomie, a więc
lekki, prosty i przyjemny. Sprawia to, że jest on bliższy odbiorcy,
któremu łatwiej zżyć się z główną bohaterką oraz z pozostałymi
postaciami. Każda z nich jest inna, dlatego niektóre mogą wzbudzać
sympatię, a inne wręcz przeciwnie – prawdziwą niechęć. Do największych
zalet, prócz wszechobecnego humoru, który wiele razy wywołał uśmiech na
mojej twarzy, mogę zaliczyć przede wszystkim opis odwiedzonych przez
Wiktorię miejsc. Czytelnik bez problemu może ujrzeć je oczami wyobraźni,
dzięki czemu wydają się niesamowite, a zarazem bardzo rzeczywiste.
W książce można znaleźć kilka wad - z
pewnością mogę do nich zaliczyć postać Piotrusia, który przez całą
lekturę działał mi na nerwy. Już samo używanie tego zdrobnienia staje
się po pewnym czasie strasznie irytujące. Osobowość Wiktorii też nie
należy do idealnych, ponieważ przez ślepe zapatrzenie w śmiertelniku
wielokrotnie wydawała mi się przerażająco głupia. Dzięki takiemu, a nie
innemu rozwojowi wątku miłosnego, czytelnik przez cały czas kibicuje
podstępnemu, a zarazem zboczonemu diabłu Belethowi, dzięki czemu lektura
staje się ciekawsza i jeszcze bardziej nieprzewidywalna.
„Ja, anielica” jest godną kontynuacją
pierwszej części serii. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że będę tak
tęskniła za Azazelem, Belethem, Kleopatrą, Śmiercią i wieloma innymi
bohaterami. Dzieło Katarzyny Miszczuk polecam więc każdej osobie, która
lubi, gdy w książce coś się dzieje, a zwłaszcza fanom gatunku. Seria
opowiadająca o przygodach Wiktorii wciąga do tego stopnia, że łatwo jest
stracić poczucie czasu, dlatego polecam ją wszystkim bez wyjątku!
Moja ocena: 5+/6
Recenzja ukarze się wkrótce na portalu Upadli.pl
wpierw muszę dorwać "ja, diablica" a potem sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńMuszę zabrać za pierwszą część, na którą czekam z utęsknieniem. :3
OdpowiedzUsuńNie czytałam pierwszej części, a bardzo chcę. :) Świetna recenzja *.*
OdpowiedzUsuńA mi się bardziej podobała pierwsza część;/
OdpowiedzUsuńRzadko zdarza mi się taka niechęć do książki, nie spowodowana niczym konkretnym. Nie mam pojęcia dlaczego, ale odrzuca mnie i raczej się nie skuszę ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRozejrzę się za tomem pierwszym ;)
OdpowiedzUsuńMam w planach ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś...
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszą cześć przygód Wiktorii, więc z chęcią poznam jej dalsze losy, tym bardziej, że akcja rozgrywa się tym razem w Niebie :)
OdpowiedzUsuńMam za sobą już obydwie części i teraz z niecierpliwością czekam na trzecią. Mam nadzieję, że będzie równie świetna. :>
OdpowiedzUsuńPamiętam pierwsze dwie książki tej autorki, które były klapą - jak widać, te są o wiele lepsze:)
OdpowiedzUsuńOba tomy mam w planach, bo jestem ciekawa twórczości tej pisarki ;)
OdpowiedzUsuńNo proszę, a jednak są osoby, które nie zawodzą się na drugiej części! Chyba odzyskałam ochotę, by przyspieszyć moje starania o drugą część. Pierwsza podobała mi się strasznie i już w pierwszej części PIOTRUŚ (boże, kto tak nazywa dorosłego faceta mnie wkurzał niesamowicie ;D
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie ciągnie do książek pani Miszczuk :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś spróbuję, zobaczę jeszcze. Ale recenzja bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńCzytałam już recenzje tej książki. Mam zamiar ją przeczytać w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko nie ciągnie mnie do tej serii, raczej nie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńJuż na pierwsza część nie miałam ochoty, więc i tym razem spasuję.
OdpowiedzUsuńPierwszą część mam w planach :)
OdpowiedzUsuńrecenzja Twoja jest dobra, a książka dla miłośników gatunku raczej
OdpowiedzUsuń