piątek, 29 sierpnia 2014

Życie to nie bajka, Joanne Greenberg

Czasem los bywa szczególnie okrutny względem wybranych przez niego osób. Nie każdy wytrzymuje taką presję i nierzadko ratunku szuka w różnego rodzaju używkach, aktywnościach albo też we własnej głowie. Tę ostatną opcję wybrała Deborah – młoda dziewczyna, która wykreowała sobie swój niepowtarzalny świat, z własnym jęzkiem, bóstwami czy zwyczajami, jednak jej twór z czasem zaczął wymykać się spod kontroli. Zrozpaczeni rodzice postanowili pozostawić ją w ośrodku psychiatrycznym, gdzie pod swoje skrzydła wzięła ją znana i powszechnie szanowana lekarka – doktor Fried.  W miejscu odgrodzonym od świata zewnętrznego kratami, gdzie krzyki, ataki szału, czy odbiegające od normy zachowania są na porządku dziennym, nasza bohaterka będzie musiała zdecydować, życie w którym świecie wybierze. 

Akcja powieści od pierwszej strony wydawała się być spokojna i taka też była przez resztę lektury. Czytelnik miał okazję poznawać historię choroby Deborah za sprawą przeplatających się fragmentów, dotyczących zarówno jej życia w szpitalu i kontaktów z pozostałymi pacjentkami zakładu, jak i z wizyt u doktor Fried, czy też wędrówek i rozmów z bóstwami Ur. Te ostatnie były, w mojej ocenie, najmniej interesujące. Owszem, kreacja innej rzeczywistości była ciekawa, jednak - jak na twór chorej psychicznie osoby przystało – zbyt niezrozumiała. Podobnie było w przypadku życia głównej bohaterki w szpitalu. Co prawda, dzięki tym opisom przybliżone zostało czytelnikowi to miejsce, rządzące w nim reguły i zasady oraz pozostali pacjenci, jednak te fragmenty nie dostarczały mi wystarczającej pożywki czytelniczej.

Lektura „Życie to nie bajka” była po prostu... w porządku. Wykorzystany przez pisarkę język był prosty, jednak sama powieść nie porwała mnie w żaden sposób, a autorce nie udało się sprawić, abym zdołała zżyć się z główną postacią. Z tego powodu, losy Deborah jakoś szczególnie mnie nie przejmowały. Z zaciekawieniem przewracałam kolejne kartki, zaznajamiałam się z następnymi rozdziałami, aczkolwiek robiłam to, bo po prostu chciałam zakończyć tę powieść. Powód był jeszcze jeden, mianowicie – fragmenty dotyczące spotkań naszej bohaterki z doktor Fried. Za ich sprawą, czytelnik wspólnie z Deborah cofał się w przeszłość i poznawał wydarzenia, które zapoczątkowały jej ucieczkę do Ur, a tym samym, chorobę psychiczną. Skłaniały one do refleksji i uzmysławiały, jak różnego rodzaju sytuacje z dzieciństwa, sposoby zachowań innych ludzi itd., mogą dotkliwie odbić się na psychice danej osobie.

"Choroba Deborah jest teraz rozpaczliwą walką o zdrowie."*

Tytuł dzieła Joanne Greenberg zawiera w sobie całą kwintesencję życia i właśnie dlatego po niego sięgnęłam. Życie nie jest bowiem bajką, dlatego płacz i rozpacz na nic się tu nie zdadzą. Los się nad nami nie zlituje, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej da nam w kość. To do nas należy wybór – czy ze spuszczoną głową, będziemy się na wszystko zgadzać, a może zbuntujemy się, zrobimy wszystkim na złość i będziemy walczyć o własne szczęście? Powieść tej amerykańskiej pisarki uzmysławia nam, że wszystko jest możliwe, nawet walka z chorobą, dlatego polecam ją wszystkim, a zwłaszcza tym, którzy przestali dostrzegać, co jest naprawdę ważne. Mimo wszystko, polecam!
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 319
Data premiery: 04.03.2014r.
Ocena: 4/6
*137str.
Blogger Template by Clairvo