czwartek, 30 czerwca 2011

Igrzyska śmierci, Suzanne Collins

Wydawnictwo: Media Rodzina
Data premiery: 6.05.2009r.
Ilość stron: 350
 Wolność jest jedną z najważniejszych wartości w życiu każdego człowieka. Ludzie od wieków oddawali za nią swoje życie i najczęściej ich poświecenie nie szło na marne. W dzisiejszych czasach, możemy w Polsce cieszyć się trwającym pokojem, jednak co zrobimy, gdy ta iluzja bezpieczeństwa opadnie? Czytając „Igrzyska Śmierci”, zaczęłam się zastanawiać jak wyglądałby mój sposób myślenia, gdybym miała żyć w warunkach, jakich przyszło egzystować głównej bohaterce. Z pewnością ani ja, ani inne osoby, nie wybrzydzałyby przy jedzeniu, nie traciłyby pieniędzy na ubrania, kosmetyki czy książki, które nie pozwolą nikomu wyżyć, a jedynie będą niezastąpioną odskocznią od rzeczywistości.
  
 Państwo Panem zostało stworzone na terenach dawnej Ameryki Północnej, która przetrwała wiele klęsk żywiołowych oraz walk z władzą. Obecnie, rządy sprawuje Kapitol, który jest otoczony przez dwanaście dużych miast, zwanych dystryktami. Aby przypomnieć ludności, kto tu rządzi, organizowane są Głodowe Igrzyska, w których dwóch przedstawicieli każdego dystryktu płci męskiej i żeńskiej do osiemnastego roku życia, walczy ze sobą ku uciesze widzów. Wybrańcy zostają przewożeni do miejsc, w których słowa typu „litość”, „zaufanie” czy „przyjaźń” tracą znaczenie. Główną bohaterką jest szesnastoletnia Katniss, która po tragicznej śmierci ojca, stała się głową rodziny w bardzo młodym wieku. Musi opiekować się zarówno swoją młodszą siostrą oraz matką, która po tej wielkiej tragedii nie jest w stanie normalnie funkcjonować. W Dwunastym Dystrykcie, miejscu gdzie przyszło żyć naszej bohaterce, panuje głód. Widok zagłodzonych ludzi na ulicach, to norma. W dniu wybrania kandydatów, wylosowana zostaje dwunastoletnia siostra bohaterki – Prim, jednak Katniss, aby ją uratować, sama zgłasza swą kandydaturę. Wraz z kolegą ze szkoły, wyjeżdża z miasta, aby stoczyć z innymi dzieciakami walkę… i nie dać się zabić.

 "Igrzyska Śmierci" zostały napisane w taki sposób, jakby całą historię relacjonowała główna bohaterka. Ma to bardzo pozytywny wpływ na odbiór tekstu, ponieważ Katniss posługuje się językiem prostym, często pełnym emocji, dzięki czemu, łatwiej scalić się z główną bohaterką. Niezwykle trudno opisać mi to, co czułam czytając tą pozycję, ponieważ dawno żadna książka nie dostarczyła mi tylu porcji wrażeń jednocześnie. Momentami byłam tak przerażona, że bałam się gwałtownie oddychać, a każdy szmer, powodował, że podskakiwałam przerażona. Innym razem, cieszyłam się jak głupia lub płakałam niczym małe dziecko, przeklinając mordercę danego bohatera.

 Książka posiada niesamowicie szybką akcję, która wciąga do tego stopnia, że traci się poczucie czasu. Często można było przewidzieć rozwój wypadków, jednak autorka i tak potrafiła zaskoczyć czytelnika, który był zmuszony do ostatniej strony, w skupieniu śledzić tekst, aby poznać odpowiedzi na niektóre, gnębiące go pytania. Z każdą kolejną przewróconą kartką, coraz bardziej przywiązywałam się do Katniss i pozostałych bohaterów. Niektórzy stali się dla mnie kimś w rodzaju przyjaciół czy też śmiertelnych wrogów, jednak najwspanialsze jest to, że przez praktycznie całą książkę miałam wrażenie, że znajduję się w świecie opisanym przez autorkę i razem z główną postacią, walczę o przetrwanie na arenie; jestem wykończona, okaleczona i przerażona.

 Emocje, które wywołuje dana pozycja, mają dla mnie wartość priorytetową, dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak polecić każdemu serię stworzoną przez Suzanne Collins, chociaż książka ma jedną zasadniczą wadę: po jej przeczytaniu, nie można normalnie funkcjonować, ponieważ cały czas, podświadomie myśli się, co stanie się dalej. Polecam! 
Moja ocena: 6/6

15 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

niedziela, 19 czerwca 2011

Wiedźma Opiekunka. Część 2, Olga Gromyko

Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data premiery: 10.09.2010r.
Liczba stron: 258

  Wiedźmy, wampiry, wilkołaki i inne tego typu istoty, już większości osób zapewne się przejadły. Do tego grona zaliczyć można również mnie, jednak po kolejne części serii opowiadające o niesamowitej wiedźmie W.Rednej, sięgnęłam bez wahania. Olga Gromyko potrafi przedstawić zarówno te, jak i pozostałe istoty w inny, ciekawszy sposób, dzięki czemu potencjalny czytelnik słysząc słowo "wampir" nie ucieka gdzie pieprz rośnie.

  Wolha podąża wraz z tajemniczą najemniczką Orsaną oraz wampirem Rolarem do Arlissu, aby poprosić sprawującą tam rządy władczynie o pomoc przy odprawieniu rytuału, który będzie miał na celu, przywrócić Lena do życia. Jednak nie będzie, to takie łatwe, ponieważ każdemu z bohaterów grozi śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony udajców – niegdyś wymarłych istot, które potrafią nieodwracalnie przejąć ciało dowolnego stworzenia.

  Książka tak jak poprzednie części, wciągnęła mnie bez reszty. Jednego dnia, pochłonęłam zarówno trzecią jak i czwartą część, co okazało się dobrym rozwiązaniem, ponieważ wcześniejsza pozycja została zakończona nagle, co było istną zbrodnią. Czytając „Wiedźma opiekunka. Część 2.”  odniosłam wrażenie, że akcja jest szybsza od poprzedniej części, a myśl o możliwości szybkiego poznania prawdy, stawała się z każdą kolejną stroną, niezwykle ekscytująca.

 Przez prawie całą książkę, czytelnik ma zaserwowaną niezwykle zabawną historię, która została znacząco ubarwiona przy pomocy głównej bohaterki oraz jej towarzyszy, którzy wiecznie się ze sobą sprzeczają. Wraz z rozdziałem siódmym, akcja zaczyna nabierać tempa i  czytelnik nie jest w stanie się wyrwać z wpływu książki Olgi Gromyko i jedyne co mu pozostaje, to doczytać do końca.

"[...]Dranie jedne! Ścieli mój dąb!
-Sam go sadziłeś? - ze współczuciem spytała Orsana.
- Nie, ale w dzieciństwie lubiłem się za nim chować [...]."

 Szczerze mówiąc, trudno było mi napisać oddzielne recenzje zarówno pierwszej jak i drugiej części "Wiedźmy opiekunki", ponieważ obydwa tomy składają się na jedną pozycję, którą można było spokojnie wydać w jednym egzemplarzu. Mimo wszystko, z całego serca polecam serię o niesamowicie wrednej wiedźmie, jaką jest W.Redna, wszystkim miłośnikom fantastyki. Bo cóż może być lepszego niż odskocznia od rzeczywistości przy pomocy Olgi Gromyko? Mam również, wielką nadzieję, że nie była to ostatnia książka o losach niezdyscyplinowanej wiedźmy i będę miała jeszcze możliwość poznać dalszą historię losu Wolhy oraz Lena.
Moja ocena: 5/6

" -Ciociu wiedźmo, a ciocia naprawdę jada małe dzieci - bardzo uprzejmie zapytała dziewczynka.
 Mnie na widok takiej ciekawości świata normalnie zatkało, za to Rolar nie stracił rezonu:
-No co wy, maluszki! - mruknął słodkim głosem, siadając przed bliźniakami w kucki. - Oczywiście, że ciocia wiedźma nie jada malutkich dzieci, jej zęby są na to za krótkie... Ale wujek wampir z wielką przyjemnością wami przekąsi!"



9 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

czwartek, 16 czerwca 2011

Wiedźma opiekunka. Część 1

Wydawnictwo: Fabryka Słów
 Liczba stron: 285
Data premiery: 25.06.2010r.
  
 "Wiedźma opiekunka. Część 1" jest trzecią pozycją opowiadającą o przygodach czarownicy W. Rednej, która z wyróżnieniem zakończyła edukację w Starmińskiej Szkole Magii. Aby zostać pełnoprawną czarownicą, Redna musi odbyć staż, a jako jedna z najlepszych uczniów, otrzymuje możliwość pracowania na królewskim dworze. Nasza bohaterka nie jest typem osoby, która chciałaby spędzić dwa lata u boku dość nierozgarniętego króla i dzięki swojemu sprytowi, udaje jej się tego uniknąć. Zadowolona rusza do Dogewy, jednak jej plan spędzenia dwóch lat u boku Lena legł w gruzach - jej przyjacielowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, którego może nie być w stanie uniknąć jasnowłosy władca, będący wampirem.

„ – Dwa lata sypiania w pobliży króla? A co, gdy on nabierze zwyczaju pukania nocą do moich drzwi?
- To nie otwieraj – poważnie doradził mistrz.- Popuka sobie, popuka i pójdzie precz.”*

 Olga Gromyko i tym razem nie zawiodła czytelników. „Wiedźma opiekunka. Część 1”  jest tak samo wciągająca jak poprzednie części. Z każdą kolejną stroną, coraz bliżej poznajemy magiczny świat, zamieszkały przez różne magiczne istoty oraz bohaterkę, która swoim wrednym charakterem, zapewnia wspaniałą rozrywkę na długie godziny. Właśnie za jej sprawą, książka stała się jedną z moich ulubionych pozycji, bo czy może być coś lepszego niż wredna i nie dająca sobie w kaszę dmuchać postać?

 Z początku, książka zaczyna się bardzo obiecująco i byłam pewna, że przebije pierwszą część, jednak z każdą kolejną stroną, akcja zaczyna zwalniać i tworzy się coś w rodzaju miłej i przyjemnej historii z wiedźmą i jej nowymi przyjaciółmi w tle. Część pierwsza „Opiekunki” była czymś w rodzaju prologu, który jest wstępem do właściwiej historii. Ogromnym minusem jest zakończenie, które przerywa interesująco zaczynający się wątek. Gdyby nie to, że pod ręką miałam kolejną część, byłabym bardzo niezadowolona i zawiedziona jako niecierpliwy czytelnik.

 Zestawiając ze sobą przeczytane części, muszę powiedzieć, że pierwsza część w dalszym ciągu góruje. Mimo wszystko, przeżywając te wszystkie wspaniałe przygody u bogu Rednej, bez cienia fałszu mogę przyznać, że czytając tą książkę miałam niezły ubaw i bez wątpienia całą serię stworzoną przez Olge Gromyko mogę nazwać jedną ze swoich ulubionych.
 Moja ocena: 5/6
*str. 47

13 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Konkurs wydawnictwa Novae Res oraz spotkanie z autorskie

LITERACKI DEBIUT ROKU

Wydawnictwo Novae Res organizuje konkurs pt. „Literacki Debiut Roku”, który inicjowany jest w celu promowania polskich debiutantów w zakresie literatury pięknej. Głównym celem konkursu jest wyłonienie w danym roku kalendarzowym najlepszej powieści, która nie była dotychczas nigdzie publikowana w wersji drukowanej.
Literacki Debiut Roku ma być inicjatywą, dzięki której odnajdziemy i wypromujemy utalentowanych rodzimych debiutantów, których twórczość ma za zadanie odświeżyć polski rynek literacki” – mówi Wojciech Gustowski, redaktor naczelny Wydawnictwa Novae Res.
Konkurs składać się będzie z trzech części. Pierwsza z nich obejmować będzie zbiórkę zgłoszeń konkursowych oraz ich wstępną weryfikację przez Komisję Opiniującą, która wyłoni pięć utworów nominowanych do nagrody. W drugiej części walory literackie nominowanych przez Komisję Opiniującą utworów oceniać  będzie Kapituła Konkursu, w której skład wchodzą:
Prof. dr hab. Jolanta Maćkiewicz
Dr Anna Ryłko-Kurpiewska
Prof. dr hab. Michał Błażejewski
Red. nacz. mgr Wojciech Gustowski
Red. mgr Krzysztof Szymański  
Trzeci etap konkursu stanowi wyłonienie przez Kapitułę Konkursu trzech laureatów, którzy zajmą kolejno I, II i III miejsce w konkursie.
Na laureatów konkursu czekają bardzo atrakcyjne nagrody:
I miejsce – tytuł „Literacki Debiut Roku”, statuetka, laptop, eleganckie pióro, opublikowanie zwycięskiego utworu  drukiem, jego dystrybucja oraz promocja przez Wydawnictwo Novae Res.
II miejsce – dyplom, elektroniczny czytnik książek, eleganckie pióro, zestaw 10 egzemplarzy książek.
III miejsce – dyplom, eleganckie pióro, zestaw 10 egzemplarzy książek.
Konkurs ma mieć charakter cykliczny i ustanawiany być co roku. Konkretne terminy będą podawane do publicznej wiadomości z odpowiednim wyprzedzeniem. Obecna edycja trwać będzie od 15 czerwca 2011 roku do 31 stycznia 2012 roku. Nadsyłanie zgłoszeń upływa dnia 31 października.
W obliczu spadku czytelnictwa w Polsce, przy ogromnym potencjale, jaki drzemie w polskich autorach, postanowiliśmy dać im szansę zaistnienia na rynku literackim. Mamy nadzieje, że konkurs spełni swoje zadanie i zbierze jak największą liczbę zgłoszeń polskiej prozy współczesnej. Zachęcamy wszystkich, którzy wierzą w swój talent do przystąpienia do konkursu „Literacki Debiut Roku” – mówi Wojciech Gustowski.
Zgłoszenia do konkursu dokonuje autor powieści lub osoba przez niego upoważniona, przesyłając do dnia 31 pażdziernika 2011 jej wersję elektroniczną (zapisaną w formacie doc lub rtf na płycie CD lub DVD), na adres:

Wydawnictwo Novae Res
al. Zwycięstwa 96/98
81-451 Gdynia
z dopiskiem: Literacki Debiut Roku

Wysłanie zgłoszenia do konkursu oznacza akceptację regulaminu.

Informacji związanych z konkursem udziela sekretariat wydawnictwa Novae Res pod adresem ldr@novaeres.pl.
Oficjalna strona konkursu:  www.literackidebiutroku.pl

Spotkanie z AGNIESZKĄ LINGAS-ŁONIEWSKĄ:

1 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

niedziela, 12 czerwca 2011

Sebastian czyli przygody błazna, Philip Caveney

Wydawnictwo: Świat książki
Data premiery: 13.10.2010r.
Ilość stron: 352

 Za pomocą Philipa Caveneya przenosimy się do miejsca, gdzie krainami władają królowie, wygłodniałe stada luperów czekają na niczego nie świadomych podróżnych, a ratowanie księżniczek z opresji znajduje się na porządku dziennym. Właśnie tego chwalebnego czynu dokonał pewien błazen o imieniu Sebastian. Jest on „mieszańcem” - został zrodzony z miłości człowieka i elfa, jednak jego największym problemem jest to, że opowiadane przez niego żarty nie są zabawne. Po śmierci ojca jest zmuszony wyruszyć w podróż do miasta Keladon, aby zdobyć pracę na dworze króla Septimusa. W czasie wędrówki w towarzystwie marudnego i  bardzo gadatliwego bawaolopa, Sebastian spotyka dzielnego, chociaż stosunkowo niskiego rycerza oraz ratuje z opresji księżniczkę, za co zostaje nagrodzony uderzeniem nocnikiem w głowę (na szczęście pustym). Po dotarciu do miasta, każdy z wybawców zostaje sowicie nagrodzony, jednak żaden z nich nie podejrzewa,  że staną się narzędziami w ręku człowieka, który pragnie uzyskać dostęp do tronu, pozbywając się uwielbianej przez lud  księżniczki Kerin.

 Pozycja pt. „Sebastian czyli przygody błazna”  posiada niesamowicie oryginalną i nieprzewidywalną fabułę, która niestety może zanudzać wymagających czytelników. Książka opowiada przede wszystkim o tym jak ważna jest przyjaźń i dając z siebie wszystko jest się w stanie osiągnąć zamierzone cele. Z każdą kolejną stroną, coraz bardziej pasowało mi porównanie tej pozycji do książki pt. „Opowieść o Despero”, która mimo, że jest skierowana do dzieci, może po przeczytaniu zdobyć również uznanie w oczach dorosłych. Została ona napisana równie dobrym i łatwym w odbiorze językiem, połączonym z humorzastymi wypowiedziami bohaterów oraz mało zabawnymi dowcipami głównej postaci, które powodują uśmiech pełen politowania na twarzy odbiorcy.

  Ogromnym plusem książki jest to, że co jakiś czas, między stronami można ujrzeć prześliczne ilustracje autorstwa Julka Hellera, które idealnie pasują do opisywanego wątku. Na każdej z nich można dostrzec Sebastiana, który według mnie, zupełnie różni się od poznanego wcześniej siedemnastolatka. Spośród wszystkich opisanych i narysowanych postaci,  moje serce zdobył kompan bohatera – bawolop o imieniu Maks. Może i jest bardzo owłosionym zwierzęciem o wyglądzie bawoła, jednak mimo swojej wiecznie narzekającej natury, polubiłam go od razu. Dlaczego? Ponieważ lubię tak samo marudzić jak on. Postacie przedstawione w książce są naprawdę różne, więc trudno mi je wszystkie opisać, jednak mogę powiedzieć, że nie zabraknie tu tzw. „czarnego charakteru”, który zapewnia czytelnikowi rozrywkę. Ta postać myśli jedynie o swym dobru i nie boi się konsekwencji swoich decyzji. Jak na porządnie złą postać przystało, jest to bardzo zadufana w sobie osoba, uwielbiająca sprawiać ból i przykrość, stwarzając pozory zarówno dobrej jak i serdecznej osoby.

 Z tyłu książki można zauważyć zachęcający do przeczytania napis "Gratka dla wielbicieli Shreka i Terrego Pratchetta!", który idealnie oddaje wnętrze książki. Tytułowego błazna oraz jego kudłatego przyjaciela można porównać ze Shrekiem i Osłem - ta dwójka mimo drobnych sprzeczek i zupełnie odmiennego charakteru, przeżyła wspólnie wiele niezapomnianych przygód, dzięki czemu połączyła ich silna, wręcz niezniszczalna więź. Myślę, że każda osoba, która nie czuje się zbyt dorosła na taką pozycje, może sięgnąć po książkę opisującą losy tak nieporadnego błazna jakim jest Sebastian, Książę Głupców.  
Moja ocena: 4/6

     

6 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

sobota, 11 czerwca 2011

Zamówienie z Francji, Anna J. Szepielak

Wydawnictwo: Novea Res
Data premiery: 1.09.2010r.
Liczba stron: 358

 "Zamówienie z Francji" opowiada o młodej Polce - Ewie, która zajmuje się zawodowo fotografowaniem. Jest w związku, który nie ma przyszłości, jednak za sprawą swojej przyjaciółki otrzymuje zlecenie, dzięki któremu będzie miała szanse zyskać szacunek u szefa. Zleceniodawczynią jest młoda i atrakcyjna Francuzka - Eliza, która zabiera główną bohaterkę do swego rodzinnego miasta, aby ta sfotografowała kwiaciarnie należące do jej rodziny. Z czasem Ewa zaczyna zaprzyjaźniać się z domownikami, dowiaduje się co wpłynęło na tradycję uczenia się języka polskiego w tym domu oraz poznaje historię całej rodziny, w której od zawsze główną, najważniejszą rolę pełniły kobiety; ale przede wszystkim - poznaje siebie i odkrywa w sobie niesamowity dar - kobiecą intuicję.

 Anna Szepielak już od pierwszej strony zauroczyła mnie swoim piórem. Wśród innych polskich pozycji, które miałam okazje przeczytać, książka góruje, ponieważ gdyby nie polskie nazwisko autorki, byłabym pewna, że jest to pozycja zagraniczna, a jak wiadomo - tłumaczenie zazwyczaj jest ciekawsze i lepsze od oryginału. W "Zamówienie z Francji", czytelnik znajdzie wiele bogatych opisów, dobrze wykreowane postacie, które potrafią szybko zdobyć sympatię u czytelnika, jednak to przede wszystkim opis Francji, pól lawendy, winnic oraz wielu innych miejsc potrafi rozbudzić miłość do tego kraju i kultury. Dzięki tej książce, zainteresowanie miejscem, które słynie z romantyzmu i jedzenia zarówno ślimaków jak i żab, znowu odżyło, jednak nie trwało to długo - po zakończeniu lekcji języka francuskiego, moje podekscytowanie zmalało praktycznie do zera.

 Postać Ewy, została bardzo ciekawie ukazana, ponieważ jest ona inna i nietypowa. Ważniejszą wartość mają dla niej stare papiery rodzinne, aniżeli drogie błyskotki, które potrafią zdobyć serce prawie każdej kobiety. Swoją pracę wykonuje w największym skupieniu, a gdy wpada w amok tworzenia, przestaje być kobietą poważną, a staje się dzieckiem, które potrafi wspiąć się na drzewo, wejść w błoto i się pobrudzić, byle tylko zrobić idealne zdjęcie. Nie jest, to jedyna intrygująca postać, jednak to właśnie główna bohaterka zdobyła moje uznanie za sprawą swojego roztrzepanego usposobienia.

 Fabuła książki jest ciekawa i jej ogromnym plusem jest to, że autorka główną uwagę zwróciła na opisywanie odkrywanych przez Ewę tajemnic oraz zacieśnianie kontaktów z innymi domownikami, a nie na wyswatanie nieszczęśliwej bohaterki, która została zdradzona przez swojego partnera. Oczywiście, nie zabraknie tu wątku miłosnego, jednak jest on bardzo subtelnie powiązany z całością. Mimo wszystko z przykrością muszę stwierdzić, że "Zamówienie z Francji" nie podbiło mojego serca. Była to przyjemna lektura, którą będę wspominała z uśmiechem na twarzy, jednak nie porwała mnie, nie sprawiła, że zapomniałam o całym świecie i chciałam czym prędzej poznać dalsze losy bohaterki.
Moja ocena: 3/6

8 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Pensjonat Sosnówka, Maria Ulatowska

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data premiery: 10.05.2011r.
Liczba stron: 360
 
 „Pensjonat Sosnówka” opowiada o dalszych losach głównej bohaterki  Anny Towiańskiej oraz jej nowych jak i starych przyjaciołach. Remont pensjonatu dobiegł końca i powoli –ku uciesze Anny-  zaczyna do Sosnówki przyjeżdżać coraz więcej gości, którzy pragnąć odpocząć od gwaru miasta i codziennych problemów. Cóż bowiem może bardziej odprężyć, niż pobyt w miejscu otoczonym drzewami i serdecznymi ludźmi?  Sprawy się jednak komplikują, gdy do miasteczka przybywa biologiczna matka Florka, która przypomniała sobie o pozostawionym synu i pragnie go odzyskać, nie zważając na uczucia chłopca. 

 Do sposobu pisania Marii Ulatowskiej się przyzwyczaiłam i zapoznawanie się z tak naiwnym, a zarazem tak nierealnym obrazem świata stworzonego przez autorkę, nie było już dla mnie wielkim wyzwaniem. Książka jest taką typową „sielanką”, w której wszystko idzie jak po maśle, a dobro zawsze zwycięża. Niektórym pisanie w ten sposób może nie przypaść do gustu, jednak mnie autorka urzekła swoją wizją świata; poprawiała humor i pozwoliła wierzyć, że wszystko będzie dobrze, bo skoro Annie Towiańskiej wszystko się układa, to czemu mi miałoby się nie ułożyć?

 W porównaniu z wcześniejszą książką napisaną przez Marię Ulatowską, ta pozycja wypada o wiele lepiej. Tu wciąż coś się dzieje, przez co czytelnik nie ma prawa się nudzić. Może autorka przesadziła trochę z liczbą wydarzeń, bo praktycznie z każdym rozdziałem rozpoczyna się nowy wątek i na bohaterów czekają nowe przygody, które według mnie trwają zbyt krótko, jednak tak jak wspomniałam wcześniej – można się do tego przyzwyczaić. Dla ułatwienia orientacji  w lekturze, stworzono dla czytelnika drzewo genealogiczne rodziny Anny Towiańskiej. Może autorka zdała sobie w końcu sprawę, że tworząc kilka Ani w rodzinie utrudnia czytelnikowi odnalezienie się w książce? 

 Z każdą kolejną stroną, zaczęłam bliżej poznawać bohaterów i do niektórych z nich, zmieniłam całkowicie swój stosunek. Weźmy na przykład poczciwego pana Dyzia, którego przestałam darzyć sympatią po poznaniu jego wcześniejszej historii. Autorka w znaczący sposób ubarwiła fabułę opisując perypetie przyjaciół dziedziczki, którzy nie pozwalają nudzić się czytelnikowi oraz głównej bohaterce. Książka opowiada o przyjaźni i miłości, która może połączyć dwójkę osób bez względu na wiek czy też status społeczny; jednak książka opowiada przede wszystkim o nadziei na dobre jutro i mimo, że jest dla mnie połączeniem różnych wątków z książek czy nawet seriali, to bez wątpienia ma w sobie, to coś co powoduje, że na twarzy czytelnika pojawia się uśmiech, a wiara w swoje możliwości rośnie. 

 W świecie stworzonym przez autorkę, raczej nikomu z nas nie będzie dane żyć. Wypowiedzi bohaterów są napisane w taki sposób, że nie chce mi się wierzyć, że ktoś w rzeczywistości używał tego typu konstrukcji zdań czy słów, jednak najbardziej w książce zirytowała mnie scena w sądzie. Nie wiem czy wynika, to z niewiedzy autorki czy też może było to zamierzone, jednak rozprawa sądowa w Polsce nie trwa 3 tygodnie,  a ciągnie się zazwyczaj latami. 

 Sądzę, że każda osoba, która chciałaby odpocząć od problemów i trosk dnia codziennego, może sięgnąć po serię o Sosnówce i jej właścicielce. Ja mam takie swoje miejsce, w którym mogę odpocząć od gwaru miasta. Jest to moja działka, która pod wielu względami przypomina opisywany pensjonat, chociaż nie leży na Kujawach, ale ok. 50km od Poznania wśród pól i lasów. Nie jeżdżę tam zbyt chętnie, bo jestem osobą, która nie mogłaby żyć bez brudnego i hałaśliwego miasta, ale jako że jesteśmy jednym z najbardziej zestresowanych narodów, uważam, że każdemu należy się odrobina odprężenia i spokoju, bo chyba nikt nas nie chce zakończyć swojego żywota przez nadmiar strasu i napięcia.
Moja ocena: 5/6
Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję!
W lesie, niedaleko działki.                                               Na działce (poprzedni rok, kwiecień)

11 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

Blogger Template by Clairvo