środa, 22 stycznia 2014

J.R. Ward powraca z nową serią

Dziś mam przyjemność powiadomić, a właściwie przypomnieć, wszystkim starym i nowym fanom J.R. Ward, że nakładem wydawnictwa Videograf ukaże się wkrótce pierwszy tom nowego cyklu powieściowego tej pisarki, autorki serii Bractwo Czarnego Sztyletu.

Od zarania dziejów panuje wojna między siłami światła i ciemności. Wkrótce zostaje wybrany jeden z upadłych aniołów, by na zawsze rozstrzygnął tę walkę. Ma zbawić dusze siedmiu ludzi, z których każdy popełnił jeden z grzechów śmiertelnych. Sprawę utrudnia fakt, że pewien żeński demon chce mu pomieszać szyki...

Trzeba przyznać, że Jim Heron daleko odbiega od ideału niebiańskiego wojownika. Grzech to dla niego pojęcie bardzo elastyczne, a za aniołów uważa członków gangu motocyklowego lub roznegliżowane blondynki. To zmienia się radykalnie, gdy zostanie wybrany do grona "upadłych aniołów" i musi podjąć na ziemi walkę z ciemnymi mocami. Pierwszym przypadkiem, którym ma się zająć, jest biznesmen, który bez skrupułów sprzedał nie tylko swoją duszę, ale uwikłał się w burzliwy romans.


Brzmi ciekawie? To teraz pozostało nam tylko odliczać do premiery "Upadłych aniołów", a ma ona miejsce już 12 lutego.
Tytuł: "Upadłe anioły"

Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 456

Kod zalustrza, Aleksander Pietraszunas

 Poezja jest dość specyficzną formą przekazu myśli, dlatego można ją lubić i z przyjemnością się w niej zaczytywać, albo wręcz przeciwnie – nienawidzić i trzymać  się od wszystkich utworów z daleka. Często niezrozumiała, a jednak zawiera w słowach więcej, niż by się chciało otrzymać. Za sprawą wierszy łatwo jest przelać na papier swoje emocje oraz uczucia, dlatego osiągnięcie z powrotem równowagi psychicznej i spokoju ducha staje się o wiele szybszym procesem. Poezja nie jest jednak zbyt popularną i poczytliwą formą, a przyczyn w tej utrzymującej się tendencji należy dopatrywać się między innymi w tych wszystkich lekcjach języka polskiego, na których prowadziło i prowadzi się jałowe interpretacje pod ‘właściwy’ klucz. Ja jednak z niekryjącym się zainteresowaniem sięgam po współczesne tomiki, a szczególnie te, które zostały stworzone młodych poetów. 

 „Kod zalustrza” to szósty już tomik wierszy Aleksandra Pietraszunasa, mieszkańca Katowic. Na jego pięćdziesięciu sześcu stronach znajdują się wiersze wolne, tworzące różnorodne obrazy i budujące inny, dość specyficzny klimat. Biorąc pod uwagę tytuł, można zaryzykować stwierdzenie, iż każda zbudowana przez autora kreacja jest odbiciem otaczającego go świata. Na taką myśl naprowadził mnie głównie utwór pt. „-rodowód-”, wieńczący ten niepozorny tomik. Autor jednak nie dopuszcza się krytyki świata, takiej rzeczywistości. Niczym narrator przybliża odbiorcy kolejne odbicia, przedstawia wykorzystane przez siebie kreacje liryczne, które w pewien sposób przygnębiają swoją prawdziwością, ale także zwracają uwagę na poruszoną kwestię.
-rodowód-
czym jest ciało tekstu linie
w żar złożone kto wyznacza
słowa trudne i nabrzmiałe  
smak skradziony bóstwu
atom kod zalustrza krótki
podgląd płaszczyzn miejsc
skroplonych silną czernią
sednem i spiętrzeniem czasu

język którym się ratuję
ten co bryły zmienia mój
wiersz to piękna droga
przez niemoc patrzenia 
 Istotą dobrego wiersza jest możliwość przekazania odbiorcy pewnej myśli, wykreowania obrazu, który będzie możliwy do wyobrażenia. Tego jednak nie zdołałam doświadczyć w kontakcie z każdym, zawartym w „Kodzie zalustrza”, utworem. Przyczyny dopatruję się w języku oraz formie wierszy tego autora. Język jest co prawda prosty, wzbogacony o wulgaryzmy oraz slang młodego pokolenia, ale niektóre wiersze zdawały się nie mieć sensu. Trudność w zrozumieniu przekazu dostarczała wcześniej wymieniona przeze mnie nieregularna forma, a więc składające się na nią cechy, takie jak: brak znaków interpunkcyjnych, rymów i rytmu, obecność nieregularnej liczby zgłosek i kompozycja pozbawiona schematów. Sprawia to, iż odbiorca jest niejako zmuszony do kilkakrotnego przeczytania danego wiersza, chociaż i to nie gwarantuje w każdym przypadku jego zrozumienia.

 Poezja ma to do siebie, że każdy ją inaczej interpretuje, znajduje w niej dla siebie coś innego - właśnie to sprawia, że jest taka niesamowita i pociągająca. W wierszach Aleksandra Pietraszunasa wyczuć można zawód z niespełnionych planów, samotność, irytację na panujące w dzisiejszych czasach tendencje. Co ciekawe, zawarte w „Kodzie zalustrza” wiersze przywodziły mi często na myśl utwory rapowe, a wszystko za sprawą użytych słów, nawet jeśli nie były one rymowane. Pierwszy raz spotkałam się z taką twórczością – inną, choć dość dziwną, bo nie do końca przeze mnie zrozumiałą.

  „Kod zalustrza” to nietypowy tomik, zawierający w swym wnętrzu sporą liczbę obrazów z życia i obserwacji autora. Jest on jednak na tyle specyficzny, że nie każdemu będzie odpowiadać. Twór Aleksandra Pietraszunasa jest z pewnością czymś innym i nietuzinkowym, chociaż taka kreacja nie do końca wpasowuje się w mój gust. Ja osobiście pozostanę jednak przy ‘klasycznej’ poezji, która nie sprawia aż tylu problemów przy odbiorze. 
Wydawnictwo: Black Unicorn
Liczba stron: 56
Data premiery: 2012
Ocena: 3/6
Tomik wierszy otrzymałam od samego Autora, za co serdecznie dziękuję!

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Magiczna Kabała, Freter Barrabbas


 Kabała – słowo, które wzbudza w niektórych ludziach niepokój, zwłaszcza wtedy, gdy nie znają jego dokładnego znaczenia. Jest to jednak nic innego jak judaistyczna forma mistycyzmu, mająca w swym zasadniczym celu prowadzić do osiągnięcia jedności z Bogiem w świecie, w którym dwa istniejące wymiary – duchowy i materialny – wzajemnie się przenikają. Za jej sprawą człowiek będzie w stanie odnaleźć własne miejsce we wszechświecie, poznać i wykonać przygotowane dla niego zadania, a nawet odkryć sens swego istnienia. Jedną z wielu publikacji, które są poświęcone temu tematowi, jest książka pt. „Magiczna Kabała” autorstwa Fratera Barrabbas’a, zgłębiającego  to zagadnienie od kilkunastu lat. 

 Przewodnik napisany przez tego praktykującego maga rytualnego podzielony jest na dwie części, na które składają się informacje typowo teoretyczne oraz praktyczne. Jak można było się więc spodzewać, rozdziały wchodzące w skład tej pierwszej części, nie były zbyt zajmujące, a ich lektura sprawiała odborcy mało przyjemności. Co miało wpływ na taki odbiór? Przede wszystkim fakt, iż treść była przesiąknięta, przepełniona skomplikowaną wiedzą, której natychmiastowe przyswojenie jest praktycznie niemożliwe.

Na łamach stron poświęconych wiedzy teoretycznej odbiorca zapozna się między innymi z wyjaśnieniem słowa „Kabała”, z jej przybliżoną historią, a także z fundamentalnymi teoriami i zagadnieniami, wyróżniającymi Kabałę dwudziestu dwóch ścieżek czy dziesięciu sefirotów. Brzmi dziwacznie i tajemniczo? Dla mnie również, chociaż jestem już po jej lekturze. Na druga część „Magicznej Kabały” składają się z rozdziały, poświęcone wiedzy praktycznej, dlatego na jej stronach czytelnik zapozna się nie tylko z zagadnieniem tabel korespondencji, map planów wewnętrznych itp., ale także z technikami, pomagającymi wywołać różne stany świadomości. Nie zabraknie w tej publikacji oczywiście stron poświęconych medytacji czy innych ćwiczeń, jednak te kwestie zostały jedynie przez autora przywołane bez większego rozwinięcia.

 Frater Barrabbas z myślą o czytelniku, rozpoczynającym swą przygodę z Kabałą i jej tajemnicami, wzbogacił napisaną przez siebie publikację o słowniczek, wyjaśniający pojęcia, mogące sprawiać trudność. Ciekawym urozmaiceniem, które pomagało lepiej zrozumieć dany temat oraz dawało chwilowe wytchnienie od samej wiedzy, były opisane historie z życia autora wraz z odpowiednim komentarzem. Uwiarygodniały one treść zawartą na stronach „Magicznej Kabały” oraz dawały odbiorcy znak, iż Frater Barrabbas faktycznie ma niebyle jakie doświadczenia w tym temacie.  Autor posłużył się prostym językiem, czuć było, iż stara się w dokładny, a zarazem przystępny sposób, przekazać czytelnikowi wiedzę, zdobywaną przez niego latami. Zamieszczone w przewodniku zagadnienia nie należą jednak do najprostszych, dlatego w pierwszym kontakcie odbiorca może łatwo się zrazić i zaniechać dalszej lektury. 

 „Magiczna Kabała” jest całkiem dobrym wprowadzeniem do Kabały, chociaż z pewnością nie będzie w stanie zainteresować osób, które nie mają chęci zapoznania się z tą mistyczną formą wiedzy. Pozycja napisana przez Fratera Barrabbas’a zawiera najistotniejsze, w jego opinii, informacje.  Obecność tabel, obrazów i szkiców w publikacjach  poświęconych Kabale jest na porządku dziennym, dlatego i w tej pozycji nie mogło ich zabraknąć. Zastanawiam się jednak, czy po „Magiczną Kabałę” nie powinny sięgać przede wszystkim osoby, które posiadają już jakieś podstawy wiedzy lub dojrzały na tyle, aby ją zdobyć. Kabała nie jest łatwym zagadnieniem, dlatego też ta książka może stanowić dla wielu osób nielada wyzwanie, ponieważ do jej lektury potrzebna jest cisza oraz maksymalne skupienie.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data premiery: 11.01.2014r.
Liczba stron: 279
Ocena: 3/6
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Illuminatio, za co serdecznie dziękuję!

niedziela, 19 stycznia 2014

Achaja - teledysk

Witajcie!

Otrzymałam dziś od wydawnictwa Fabryka Słów wiadomość z odnośnikiem do bardzo intrygującego teledysku serii "Achaja". Jak na razie nie miałam okazji zapoznać się z tą historią, ale w najbliższym czasie chciałabym nadrobić zaległości w tej kwestii.
Wykorzystane grafiki są autorstwa Dominika Brońka i z tego co się dowiedziałam - można zobaczyć je w książkach Ziemiańskiego.



Przy okazji, to za sprawą tego posta będę miała szansę wygrania serii książek "Achaja", dlatego moja wdzięczność będzie dozgonna, jeżeli pomożecie mi w tym i zachęcicie znajomych, przyjaciół czy rodzinę do wchodzenia w tę notkę.
Ja będę mogła zapoznać się z tymi tomami, a Wy z ich recenzją. :)

czwartek, 16 stycznia 2014

Podróż po miłość. Emilia, Dorota Ponińska

Życie jest pasmem niespodzianek, o których decyduje przede wszystkim przeznaczenie. Przekonała się o tym Emilia – główna bohaterka powieści Doroty Ponińskiej – która wychowała się w klasztorze i własnie tam zamierzała pozostać do końca swoich dni. Los jednak lubi płatać figle. Po przybyciu tatarskiego przyjaciela jej ojca, Selima, dziewczyna opuszcza mury bezpiecznego klasztoru. Sytuacja tej dwójki komplikuje się jednak na tyle, że pod groźbą śmierci z rąk ludzi cara dziewczyna jest zmuszona skierować się do Turcji, gdzie liczy na odnalezienie oraz uratowanie swego ojca.  W trakcie tej podróży nie tylko nawiązuje nowe znajomości, ale trafia także w niewolę. Kiedy jej życie znajduje się w niebezpieczeństwie, poznaje Zakira, który zaczyna stopniowo zmieniać jej sposób postrzegania świata. 

 „Podróż po miłość” jest serią książek, na których kartach wykreowane zostały historie miłosne poszczególnych bohaterek. W przypadku jednak tej publikacji mamy do czynienia z młodą i niewinną Emilią, która przez wiele lat żyła w odizolowaniu od świata zewnętrznego. Sprawiło to, iż jednymi z głównych cech charakteru naszej bohaterki jest naiwność oraz łatwowierność – właśnie one notorycznie wplątują ją w kłopoty. Młodka Polka nie ma również doświadczenia w sprawach sercowych, dlatego łatwo ulega urokowi lorda Williama Gainful’a. Skrywa on jednak przed nią swoje prawdziwe oblicze - zboczonego i bezwzględnego fetyszysty.

 Z jednej strony Dorota Ponińska przedstawiła czytelnikowi przewidywalną oraz dość schematyczną historię. Młoda, niewinna dziewczyna ucieka z kraju, walczy z przeciwnościami losu i odkrywa świat z całymi jego urokami, a przede wszystkim z uczuciem, jakim jest miłość. Nie byłoby w tym niczego interesującego, gdyby nie magiczne przedstawienie świata Bliskiego Wschodu, który z każdym kolejnym opisem, czy też kreacją literacką – fascynuje i uwodzi czytelnika z coraz większą siłą. Ciekawym zabiegiem, którym posłużyła się pisarka, było przeplecenie właściwej historii rozdziałami o losach sławnego perskiego poety – Rumiego. Nie tylko urozmaiciło to lekturę „Podróży po miłość”, ale także umożliwiło odbiorcy poszerzenie horyzontów i zapoznanie się z wątkami bibliograficznymi Dżalaloddin’iego, zwanego Rumimim lub Mewlaną.

 Pod względem merytorycznym powieść przedstawia się nieźle. Wykorzystany przez autorkę język jest prosty, a co za tym idzie – prosty w odbiorze. Pojawiające się w „Drodze po miłość” postacie są w gruncie rzeczy dobrymi kreacjami, chociaż bohaterom drugo- czy dalszoplanowym brakuje sporo do ideału. Cały czas miałam wrażenie, jakby byli oni jedynie tekturowym tłem na scenie teatru. Niby są, ale odbiorca nie jest w stanie wyobrazić sobie całkowicie ich osoby, opisać ich kilkoma cechami charakteru. Postać Emilii okazała się niestety niezbyt przyjemną towarzyszką podróży w ten fascynujący świat orientu. Jej naiwność, nieumiejętność postawienia się i wolne kojarzenie faktów irytowały mnie coraz bardziej. Zabrakło jej postaci tego czegoś, pewnego rodzaju iskry, werwy, przy która chociażby pomogła odbiorcy w darzeniu jej uczuciem sympatii, współczucia - czymkolwiek. Na szczęście na planie pojawiła się osoba Jacqueline, która, w moim odczuciu, miała duży potencjał i możliwości, których pisarka do końca jednak nie wykorzystała.

 „Podróż po miłość” jest niezobowiązującą pozycją, której jedynymi zaletami okazały się magia oraz urok w pokazywaniu czytelnikowi tajemnic Bliskiego Wschodu. To właśnie przedstawienie historii losów Rumiego, skierowanie akcji na trochę inny grunt, a mianowicie harem oraz zapoznanie odbiorcy z kulturą Bliskiego Wschodu zachęca do siegnięcia po tę pozycję. Powieść Doroty Ponińskiej jest typowym romansem, choć bardzo subtelnym. Na jej łamach czytelnik nie znajdzie wulgarnych scen czy opisów, jedynie opowieść o dojrzewaniu i odkrywaniu swojej kobiecości.
 Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 361
Data premiery: 09.05.2013r.
Ocena: 3/6

 Książkę otrzymałam od wydawnictwa Nasza Księgarnia, za pośrednictwem portalu literatura.juventum.pl


środa, 15 stycznia 2014

Wiedźma naczelna, Olga Gromyko

Piąty tom serii o przygodach W. Rednej różni się od poprzednich książek nie tylko okładką, na której rudowłosa wiedźma wygląda zadziwiająco miło, ale przede wszystkim objętością. Zarówno „Zawód: Wiedźma” jak i „Wiedźma opiekunka” składały się z dwóch części, z tą jednak różnicą, iż podzielenie tego drugiego tytułu było nastawione ewidentnie na przyniesienie dodatkowego zysku. Ta sama sytuacja nie powtórzyła się na szczęście w przypadku „Wiedźmy naczelnej”, dlatego czytelnik bez obaw może zapoznać się z przedstawioną historią od pierwszej do ostatniej strony, nie bojąc się utraty rozpoczętego wcześniej wątku. 

„Wiedźma naczelna” opowiada o dalszych losach Wolhy, która ku swojemu przerażeniu została oficjalną narzeczoną Lena – dogewskiego władcy wampirów. Wykorzystując konieczność zebrania materiałów do napisania pracy, opuszcza Dogewę i wyrusza w podróż, wykonując zlecone jej prace. Pierwszym zadaniem, którego się podejmuje, jest pomoc zakonowi Białego Kruka, którego bracia są męczeni i zastraszani przez straszliwego upiora. Pomimo żywej niechęci wyznawców świętego Fenduła, Wiedźma zabiera się do pracy, odkrywając coraz to ciekawsze sekrety zakonu, a także nieczyste plany części jego członków.

Nie byłoby przesadą z mojej strony zaliczyć Olgę Gromyko do listy ulubionych autorów.  Każda z napisanych przez nią książek o W. Rednej charakteryzuje się świeżością, interesującą i wciągającą fabułą, wyrazistymi postaciami oraz świetnym językiem, który potrafi rozbawić czytelnika do łez. Te wszystkie elementy są obecne w każdej z powstałych części. Gwarantują tym samym czytelnikowi kilkugodzinną rozrywkę. W przeciwieństwie do poprzednich tomów, piąta część składa się z sześciu rozdziałów, a te dwa początkowe opowiadają o dwóch różnych zleceniach, których wykonanie spoczywało na barkach naszej wiedźmy. Wraz z rozpoczęciem trzeciego rozdziału, historia zaczęła nabierać tempa, zmuszając odbiorcę do dalszej lektury. Stawianie temu oporu okazało się niemożliwe, a wszelkie obowiązki musiały zostać przełożone, ponieważ ciekawość nie pozwalała na chwilę wytchnienia.

Co jest takiego we wszystkich tomach o W. Rednej, że czytelnik z przyjemnością zapoznaje się z jej historią? Przede wszystkim doskonałość świata przedstawionego, który w każdej z części jest spójny i łatwy do wyobrażenia. Odbiorca nie ma najmniejszych problemów z ujrzeniem oczyma wyobraźni wszystkich miejsc odwiedzonych przez Wolhę czy z wyobrażeniem sobie poszczególnych postaci. Każdy pojawiający się w „Wiedźmie naczelnej” bohater jest wyrazisty i niepowtarzalny. Co prawda postacie z dalszego planu nie są tak dobrze oraz szczegółowo opisane jak nasza urocza wiedźma, ponieważ ta zdobywa sympatię czytelnika za sprawą swojego ciętego języka, uporu i nietypowej relacji ze swoją złośliwą kobyłą.

„Wiedźma naczelna” składa się więc niejako z dwóch części, pierwszej przyjemnej, w której szybkość akcji jest umiarkowana oraz z drugiej, w której czytelnik łączy wcześniej poznane elementy. Ma on również możliwość wyruszyć wspólnie z główną bohaterką i jej przyjaciółmi w podróż, która ma na celu wymierzenie sprawiedliwości. Obecny wątek miłosny nie został na tyle rozbudowany przez autorkę, dzięki czemu pełni on jedynie urozmaicenie właściwej historii, dodając smaczku wszystkim fanom romansów. Wszystko zostało opatrzone jak zwykle dużą dozą humoru, dlatego przyglądanie się wyczynom wiedźmy Rednej jest dla czytelnika niemałą gratką.

„Wiedźma naczelna” okazała się bardzo dobrym uwieńczeniem serii. Zagwarantowała mi, jako czytelnikowi to, co jest dla mnie najistotniejsze – kilkugodzinną rozrywkę, którą ciężko było przerwać. Czy polecam? Jak najbardziej! Fani serii mogą ze spokojem po nią sięgnąć, ponieważ piąty tom serii nie stracił nic na świeżości, natomiast osoby, które jeszcze nie miały okazji poznać tej uroczo wrednej wiedźmy, powinny jak najszybciej nadrobić zaległości.
Ocena: 5/6
Blogger Template by Clairvo