środa, 13 sierpnia 2014

Pierwsza kawa o poranku, Diego Galdino

Kawa, a właściwie zawarta w niej kofeina, uzależnia. Oprócz tego poprawia nastrój, dobrze smakuje, a przede wszystkim - dodaje energii na stoczenie kolejnych bitew z szykującym niespodzianki losem. Pić i delektować się jej smakiem to jedno, ale czytać i rozkoszować się nią za sprawą aromatycznego zapachu, wytworzonego za sprawą samych słów? To już zupełnie inna para kaloszy, a właśnie tego może doświadczyć każdy, kto sięgnie po dzieło włoskiego pisarza Diego Galdino pod tytułem „Pierwsza kawa o poranku”. Nieprawdopodobne? I to jeszcze jak...

 Massimo Tiberi jest doskonałym baristą, a zarazem właścicielem dobrze prosperującego baru w rzymskiej miejscowości Zatybrze. Najpopularniejszym  i najbardziej lubianym napojem jest w nim właśnie kawa. Samotny, choć otoczony przez stałych klientów i wiernych przyjaciół, doświadcza po raz pierwszy w życiu tak potężnej karuzeli uczuć oraz nagłych zmian nastroju. Wszystkiemu winna jest tajemnicza  Francuzka, którą najwidoczniej łączy coś ze zmarłą panią Marią – schorowaną staruszką z którą przyjaźnił się nasz bohater. Pierwsze spotkanie Massima i zielonookiej piękności nie należało do najprzyjemniejszych, dlatego właściciel baru robi teraz wszystko, aby przekonać do siebie kobietę, która wywarła na nim tak duże wrażenie. 

„Pierwsza kawa o poranku” okazała się być nietuzinkową lekturą ze względu na użyty przez autora język, w szczególności zaś, przez interesujące metafory i porównania. Wystąpił jednak problem  z wyważeniem przez Diego Galdiano proporcji, i najzwyczajniej w świecie, przesadził on z pewnymi zabiegami. Na przykład z informacjami na temat ulubionych kaw poszczególnych bohaterów, odwiedzających bar. Przy pierwszym nazwisku było to coś nowego, przy drugim  i trzecim neutralnego, ale z każdą kolejną osobą robiło się to coraz bardziej męczące i irytujące. Czytelnik zamiast zapoznawać się z opisaną historią, musiał przebrnąć przez mało znaczące informacje, bo kogo obchodzi, czy Lino pije kawę z żeń-szeniem, a Gino kawę al vetro z kroplą pianki mlecznej? Na dodatek sposób ich zapisu nie ułatwiał lektury – wszystko mieściło się bowiem w nawiasach, a przy kilku imionach oddzielonych przecinkiem, powstawała niewyraźna papka liter i znaków interpunkcyjnych.

 Kolejnym mankamentem, który można wytknąć pisarzowi, są bohaterowie, a zwłaszcza główna postać – Massima. Tak jak klimat obecny na łamach stron powieści jest wprost magiczny ze względu na swój niepowtarzalny rzymski urok, tak dwójka najważniejszych w tej historii osób niespecjalnie zachwyca czytelnika. Właściciel baru zachowuje się początkowo gorzej niż nastolatka (owszem - nie nastolatek, ale nastolatka). Tak jak fakt, że traci głowę i zakochuje się bez pamięci w nieznajomej piękności można jeszcze przetrawić, w końcu to książka o miłości, tak jego ciągłe zmiany nastroju, durne i dziecinne zachowania są po prostu nie na miejscu. Wprowadza to do tej historii pewną śmieszność, która ma poważny wpływ na chęć w dalsze zagłębianie się w lekturę.

 Pisarzowi udało się za sprawą słowa pisanego przenieść czytelnika do zupełnie innego miejsca. Pełnego turystów, wścibskich i hałaśliwych Włochów, którzy w wolnych chwilach, nie mając nic lepszego do roboty, obsiadują bar Massima i piją swoją ulubioną kawę. Wąskie uliczki, wspaniałe zabytki – w wykreowanym przez autora obrazie łatwo się zakochać, dlatego ta pozycja może i mogłaby urzec potencjalnego czytelnika, jednak obecna w niej infantylność i mało przekonujące rozwinięcie znajomości tej dwójki bohaterów na to nie pozwalają. Nawet pojawiający się a kartach powieści humor, ani wątek stopniowo poznawanej przez Massima tajemnicy nie są w stanie uratować tej pozycji. Autor miał ciekawy pomysł, jednak jedyne co mu wyszło, to zauroczenie czytelnika Włochami i rozbudzenie w nim pragnienia, aby ujrzeć ten kraj na własne oczy.

 Owa powieść może więc przypaść do gustu jedynie osobom, które nie mają niczego lepszego do czytania, a chcą się zrelaksować przy aromacie pysznej kawy, towarzyszącej im przez większość czasu. "Pierwsza kawa o poranku" nie jest też pozycją, która mogłaby spodobać się mężczyznom, jest zbyt naiwna i przesycona mało realistycznym obrazem miłości. Dużą zaletą "Pierwszej kawy o poranku" jest natomiast wątek tajemnicy, który przekonująco zachęca odbiorcę do dalszego zagłębiania się w lekturę. Odbiorca ma możliwość wspólnie z Massimem poznawać zawiłą historię z przeszłości za sprawą dziennika, pozostawionego mu przez Geneviève.
Ocena: 2,5/6
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 270
Data premiery: 02.07.2014r.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Rebis, za co serdecznie dziękuję!
Blogger Template by Clairvo