piątek, 29 sierpnia 2014

Życie to nie bajka, Joanne Greenberg

Czasem los bywa szczególnie okrutny względem wybranych przez niego osób. Nie każdy wytrzymuje taką presję i nierzadko ratunku szuka w różnego rodzaju używkach, aktywnościach albo też we własnej głowie. Tę ostatną opcję wybrała Deborah – młoda dziewczyna, która wykreowała sobie swój niepowtarzalny świat, z własnym jęzkiem, bóstwami czy zwyczajami, jednak jej twór z czasem zaczął wymykać się spod kontroli. Zrozpaczeni rodzice postanowili pozostawić ją w ośrodku psychiatrycznym, gdzie pod swoje skrzydła wzięła ją znana i powszechnie szanowana lekarka – doktor Fried.  W miejscu odgrodzonym od świata zewnętrznego kratami, gdzie krzyki, ataki szału, czy odbiegające od normy zachowania są na porządku dziennym, nasza bohaterka będzie musiała zdecydować, życie w którym świecie wybierze. 

Akcja powieści od pierwszej strony wydawała się być spokojna i taka też była przez resztę lektury. Czytelnik miał okazję poznawać historię choroby Deborah za sprawą przeplatających się fragmentów, dotyczących zarówno jej życia w szpitalu i kontaktów z pozostałymi pacjentkami zakładu, jak i z wizyt u doktor Fried, czy też wędrówek i rozmów z bóstwami Ur. Te ostatnie były, w mojej ocenie, najmniej interesujące. Owszem, kreacja innej rzeczywistości była ciekawa, jednak - jak na twór chorej psychicznie osoby przystało – zbyt niezrozumiała. Podobnie było w przypadku życia głównej bohaterki w szpitalu. Co prawda, dzięki tym opisom przybliżone zostało czytelnikowi to miejsce, rządzące w nim reguły i zasady oraz pozostali pacjenci, jednak te fragmenty nie dostarczały mi wystarczającej pożywki czytelniczej.

Lektura „Życie to nie bajka” była po prostu... w porządku. Wykorzystany przez pisarkę język był prosty, jednak sama powieść nie porwała mnie w żaden sposób, a autorce nie udało się sprawić, abym zdołała zżyć się z główną postacią. Z tego powodu, losy Deborah jakoś szczególnie mnie nie przejmowały. Z zaciekawieniem przewracałam kolejne kartki, zaznajamiałam się z następnymi rozdziałami, aczkolwiek robiłam to, bo po prostu chciałam zakończyć tę powieść. Powód był jeszcze jeden, mianowicie – fragmenty dotyczące spotkań naszej bohaterki z doktor Fried. Za ich sprawą, czytelnik wspólnie z Deborah cofał się w przeszłość i poznawał wydarzenia, które zapoczątkowały jej ucieczkę do Ur, a tym samym, chorobę psychiczną. Skłaniały one do refleksji i uzmysławiały, jak różnego rodzaju sytuacje z dzieciństwa, sposoby zachowań innych ludzi itd., mogą dotkliwie odbić się na psychice danej osobie.

"Choroba Deborah jest teraz rozpaczliwą walką o zdrowie."*

Tytuł dzieła Joanne Greenberg zawiera w sobie całą kwintesencję życia i właśnie dlatego po niego sięgnęłam. Życie nie jest bowiem bajką, dlatego płacz i rozpacz na nic się tu nie zdadzą. Los się nad nami nie zlituje, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej da nam w kość. To do nas należy wybór – czy ze spuszczoną głową, będziemy się na wszystko zgadzać, a może zbuntujemy się, zrobimy wszystkim na złość i będziemy walczyć o własne szczęście? Powieść tej amerykańskiej pisarki uzmysławia nam, że wszystko jest możliwe, nawet walka z chorobą, dlatego polecam ją wszystkim, a zwłaszcza tym, którzy przestali dostrzegać, co jest naprawdę ważne. Mimo wszystko, polecam!
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 319
Data premiery: 04.03.2014r.
Ocena: 4/6
*137str.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Dawca, Lois Lowry

 Jonasz żyje w miejscu, gdzie nie istnieją podziały, rasizm, czy niesprawiedliwość, gdzie każdy żyje w takich samych warunkach jak reszta, a możliwość wyboru jest czymś nieprawdopodobnym. Życie każdego mieszkańca osiedla jest dokładnie zaplanowane, przejawem tego są chociażby coroczne ceremonie, w których udział biorą dzieci. Przełomową chwilą jest przede wszystkim uroczystość dwunastolatków, ponieważ właśnie wtedy dowiadują się oni, jakim torem przebiegać będzie ich dalsze życie w społeczności. Wszyscy zebrani dwunastolatkowie zostali przydzieleni do pełnienia poszczególnej funkcji na osiedlu i spośród nich wszystkich, to właśnie Jonasza obarczono niezwykle ciężkim brzemieniem odpowiedzialności odbiorcy pamięci. W trakcie swojego szkolenia zaczyna rozumieć coraz więcej, a co za tym idzie - dostrzegać wady pozornie idealnego systemu. 

 „Dawca” jest powieścią utopijną, subtelnie przeradzającą się w antyutopię, gdzie świat przedstawiony przypominał mi w kilku aspektach platońską wizję państwa. Mam tu na myśli chociażby fakt, iż każdy mieszkaniec miał pełnić daną funkcję za sprawą dokładnie określonych obowiązków, albo to, że osiedle gwarantowało wszystkim życie w poczuciu bezpieczeństwa, szczęścia i harmonii. Zasady i prawa, których przestrzegają mieszkańcy, panujący ład i porządek – właśnie z tym wszystkim stopniowo zapoznany zostaje czytelnik. Śledząc szkolenie Jonasza, wspólnie z nim poznaje wady systemu oraz szczegóły dotyczące składających się na niego elementów.

„Uzyskaliśmy kontrolę nad wieloma rzeczami. Ale niektóre musieliśmy utracić.”*

 Wykreowany przez autorkę świat wydawał się być mdły i nieciekawy, tak samo jak pojawiający się w „Dawcy” bohaterowie. Jak się z czasem okazało, nie był to efekt niezamierzony. Lois Lowry z premedytacją wprowadziła czytelnika do miejsca, gdzie w przeszłości postawiono na jednakowość, dlatego wszystko w nim wydawało się być tak samo mało interesujące. Starszyzna zrezygnowała z możliwości dokonywania wyborów, czy natykania się na trudności dnia codziennego - ludzkość wolała pójście na łatwiznę. Za sprawą szkolenia Jonasza, czytelnik ma możliwość zapoznania się z listą rzeczy, które zostały na zawsze usunięte z życia mieszkańców osiedla. Ich przedstawienie nie jest jednoznacznie potępione, ukazane zostały bowiem zarówno plusy, jak i minusy wprowadzonych zmian, dając odbiorcy z początku możliwość na samodzielne ich ocenienie.

 Akcja „Dawcy” była przez większą część lektury spokojna i mało zajmująca. Czytelnik miał okazję na dokładne zapoznanie się ze światem przedstawionym, rządzącymi prawami i sposobem funkcjonowania osiedla. Autorka nie skupiła się natomiast prawie w ogóle na zapoznaniu odbiorcy z bohaterami, dlatego wszystkie postacie wydawały się być jednym wielkim tłem. Owszem, na drodze Jonasza pojawiały się inne osoby, jednak nie pozostawały one w pamięci czytelnika na długo. Podobnie było w przypadku postaci nowego odborcy, wydaje się, że jego kreacja posłużyła pisarce jedynie do zapoznania nas z wykreowaną przez nią wizją i konsekwencjami dokonanych wyborów.

„- [...]Rzeczywiście, ludzi trzeba chronić przed niewłaściwymi wyborami.
-Tak jest bezpieczniej.
- Tak - zgodził się Jonasz. - Znacznie bezpieczniej."**

 „Dawca” jest z pewnością lekturą wartą polecenia, może nie tyle ze względu na jej techniczną stronę, to jest chociażby użyty język czy tempo akcji powieści, co z powodu niebanalnej wizji (nie)idealnego świata. Książka napisana przez Lois Lowry zmusza bowiem do refleksji. Życie składa się nie tylko z tych szczęśliwych momentów, w gruncie rzeczy, najczęściej wypełniają je trudności oraz problemy, mimo tego, czy bylibyśmy w stanie zrezygnować z indywidualności, możliwości wyboru, na rzecz z góry ułożonego i bezpiecznego życia? Jeśli chcielibyście chociaż przez chwilę znaleźć się w takim poukładanym miejscu, sięgnijcie po „Dawcę” i wraz z Jonaszem zwiedźcie wszystkie zakamarki osiedla. 
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 206
Data premiery: 19.11.2003r.
Ocena: 4,5/6
*str. 113
**str.117

czwartek, 14 sierpnia 2014

CzaroMarownik 2015 już wkrótce!

Otrzymałam dziś informację od wydawnictwa Illuminatio, że już niedługo - we wrześniu - na rynku pojawi się genialny kalendarz na 2015 rok.
Ja osobiście uwielbiam kalendarze, nosić je w torebce czy trzymać na półce i uzupełniać pismem po dłuższej chwili zastanowienia.  Taką samą radość przynosi mi kupno kalendarza dla bliskich, a zwłaszcza dobieranie ich pod względem zainteresowań. Z tego względu CzaroMarownik jest na przykład idealnym prezentem dla mojej mamy. Ale już koniec gadania, pora przejść do konkretów.

 Niepowtarzalny i tajemniczy, w twardej oprawie z tasiemką, z kolorowym, starannie przygotowanym wnętrzem, przepełniony magicznymi rytuałami, nowinkami na temat ekotrendów i inspirującymi wskazówkami – doda magii każdej godzinie 2015 roku! W CzaroMarowniku znajdziesz wszystko to, czego nie mają tradycyjne kalendarze: szczegółowy horoskop na nadchodzący nowy rok, kalendarz księżycowy, informacje o świętach ezoterycznych, rytuały ochronne, magiczne i zdrowotne ciekawostki, proste przepisy na pyszne i pożywne posiłki na każdą porę roku, wskazówki na oczyszczenie organizmu i przestrzeni życiowej i wiele więcej. Ze stron tego niezwykłego kalendarza dowiesz się m.in.: jak oczyszczać czakry, które amulety są najskuteczniejsze, jak wpływa na ciebie dana faza Księżyca, jakie zioła warto mieć w domowej apteczce, jaka pora dnia jest najwłaściwsza na odprawianie rytuału.

CzaroMarownik 2015 to ponad 200 stron magii, porad, codziennych inspiracji i ciekawych artykułów podejmujących najbardziej aktualne ezoteryczne tematy. Dzięki niemu wkroczysz w 2015 rok, obwołany przez ONZ Międzynarodowym Rokiem Światła, bogatsza o wiedzę, która pomoże ci wykorzystać energię płynącą z Księżyca i natury, by wprowadzić pozytywne zmiany w każdą z dziedzin życia.

Inspirujący i jedyny w swoim rodzaju – Twój Magiczny Kalendarz!


Szczegóły techniczne:
Tytuł: CzaroMarownik 2015 – Twój Magiczny Kalendarz
Autor: praca zbiorowa
Premiera: II połowa września
Oprawa: twarda z tasiemką
Liczba stron: 208
Format: A5 (wymarzony do kobiecej torebki!)

ISBN: 978-83-64645-08-2

środa, 13 sierpnia 2014

Pierwsza kawa o poranku, Diego Galdino

Kawa, a właściwie zawarta w niej kofeina, uzależnia. Oprócz tego poprawia nastrój, dobrze smakuje, a przede wszystkim - dodaje energii na stoczenie kolejnych bitew z szykującym niespodzianki losem. Pić i delektować się jej smakiem to jedno, ale czytać i rozkoszować się nią za sprawą aromatycznego zapachu, wytworzonego za sprawą samych słów? To już zupełnie inna para kaloszy, a właśnie tego może doświadczyć każdy, kto sięgnie po dzieło włoskiego pisarza Diego Galdino pod tytułem „Pierwsza kawa o poranku”. Nieprawdopodobne? I to jeszcze jak...

 Massimo Tiberi jest doskonałym baristą, a zarazem właścicielem dobrze prosperującego baru w rzymskiej miejscowości Zatybrze. Najpopularniejszym  i najbardziej lubianym napojem jest w nim właśnie kawa. Samotny, choć otoczony przez stałych klientów i wiernych przyjaciół, doświadcza po raz pierwszy w życiu tak potężnej karuzeli uczuć oraz nagłych zmian nastroju. Wszystkiemu winna jest tajemnicza  Francuzka, którą najwidoczniej łączy coś ze zmarłą panią Marią – schorowaną staruszką z którą przyjaźnił się nasz bohater. Pierwsze spotkanie Massima i zielonookiej piękności nie należało do najprzyjemniejszych, dlatego właściciel baru robi teraz wszystko, aby przekonać do siebie kobietę, która wywarła na nim tak duże wrażenie. 

„Pierwsza kawa o poranku” okazała się być nietuzinkową lekturą ze względu na użyty przez autora język, w szczególności zaś, przez interesujące metafory i porównania. Wystąpił jednak problem  z wyważeniem przez Diego Galdiano proporcji, i najzwyczajniej w świecie, przesadził on z pewnymi zabiegami. Na przykład z informacjami na temat ulubionych kaw poszczególnych bohaterów, odwiedzających bar. Przy pierwszym nazwisku było to coś nowego, przy drugim  i trzecim neutralnego, ale z każdą kolejną osobą robiło się to coraz bardziej męczące i irytujące. Czytelnik zamiast zapoznawać się z opisaną historią, musiał przebrnąć przez mało znaczące informacje, bo kogo obchodzi, czy Lino pije kawę z żeń-szeniem, a Gino kawę al vetro z kroplą pianki mlecznej? Na dodatek sposób ich zapisu nie ułatwiał lektury – wszystko mieściło się bowiem w nawiasach, a przy kilku imionach oddzielonych przecinkiem, powstawała niewyraźna papka liter i znaków interpunkcyjnych.

 Kolejnym mankamentem, który można wytknąć pisarzowi, są bohaterowie, a zwłaszcza główna postać – Massima. Tak jak klimat obecny na łamach stron powieści jest wprost magiczny ze względu na swój niepowtarzalny rzymski urok, tak dwójka najważniejszych w tej historii osób niespecjalnie zachwyca czytelnika. Właściciel baru zachowuje się początkowo gorzej niż nastolatka (owszem - nie nastolatek, ale nastolatka). Tak jak fakt, że traci głowę i zakochuje się bez pamięci w nieznajomej piękności można jeszcze przetrawić, w końcu to książka o miłości, tak jego ciągłe zmiany nastroju, durne i dziecinne zachowania są po prostu nie na miejscu. Wprowadza to do tej historii pewną śmieszność, która ma poważny wpływ na chęć w dalsze zagłębianie się w lekturę.

 Pisarzowi udało się za sprawą słowa pisanego przenieść czytelnika do zupełnie innego miejsca. Pełnego turystów, wścibskich i hałaśliwych Włochów, którzy w wolnych chwilach, nie mając nic lepszego do roboty, obsiadują bar Massima i piją swoją ulubioną kawę. Wąskie uliczki, wspaniałe zabytki – w wykreowanym przez autora obrazie łatwo się zakochać, dlatego ta pozycja może i mogłaby urzec potencjalnego czytelnika, jednak obecna w niej infantylność i mało przekonujące rozwinięcie znajomości tej dwójki bohaterów na to nie pozwalają. Nawet pojawiający się a kartach powieści humor, ani wątek stopniowo poznawanej przez Massima tajemnicy nie są w stanie uratować tej pozycji. Autor miał ciekawy pomysł, jednak jedyne co mu wyszło, to zauroczenie czytelnika Włochami i rozbudzenie w nim pragnienia, aby ujrzeć ten kraj na własne oczy.

 Owa powieść może więc przypaść do gustu jedynie osobom, które nie mają niczego lepszego do czytania, a chcą się zrelaksować przy aromacie pysznej kawy, towarzyszącej im przez większość czasu. "Pierwsza kawa o poranku" nie jest też pozycją, która mogłaby spodobać się mężczyznom, jest zbyt naiwna i przesycona mało realistycznym obrazem miłości. Dużą zaletą "Pierwszej kawy o poranku" jest natomiast wątek tajemnicy, który przekonująco zachęca odbiorcę do dalszego zagłębiania się w lekturę. Odbiorca ma możliwość wspólnie z Massimem poznawać zawiłą historię z przeszłości za sprawą dziennika, pozostawionego mu przez Geneviève.
Ocena: 2,5/6
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 270
Data premiery: 02.07.2014r.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Rebis, za co serdecznie dziękuję!

piątek, 8 sierpnia 2014

Metoda dwupunktowa dla każdego, Mircea Ighisan George

 Ponoć Einstein stwierdził kiedyś, iż człowiek używa jedynie 10 procent potencjału swojego mózgu. Nasuwa się więc pytanie, co z pozostałą – aż dziewięć razy większą – częścią? Odpowiedzi na nie starali się udzielić naukowcy, najczęściej podważając tę teorię, jednak w przeciwieństwie do nich Mircea Ighisan George zgadza się z domniemanymi słowami sławnego fizyka. Co więcej, przekonuje, że człowiek sam kreuje rzeczywistość  jest w stanie na nią wpływać. W swojej książce pt. „Metoda dwupunktowa dla każdego” dzieli się z czytelnikiem receptą na formowanie, a przede wszystkim, uzdrawianie swojego życia, nie tylko przez myśli, ale także przez dotyk. 

 Na czym polega tytułowa metoda? Na dotknięciu dwóch, połączonych ze sobą, punktów na ciele. Aby tego dokonać, należy działać według kroków opisanych przez Mircea George, a wcześniej zapoznać się z podstawowymi prawami, kształtującymi rzeczywistość. Dlatego też książka pt. „Metoda dwupunktowa dla każdego” podzielona została na trzy części – typowo teoretyczną, praktyczną oraz uzupełniającą. Pierwsza okazała się być zaskakująco zajmującą lekturą, zapoznającą czytelnika z takimi istotnymi kwestiami jak: czysta energia - matrix, drganie i rezonans, intencja czy intuicja. Przy ich rozwinięciu, autorka skorzystała ze zjawisk i praw fizycznych, jednak zrobiła to w taki sposób (na przykład przy wykorzystaniu obrazków), że pozornie trudne kwestie, okazywały się nie być takie złe.

 Druga część książki zawiera w sobie wszystkie informacje, wiedzę, która potrzebna jest do korzystania z metody dwupunktowej. Aby ułatwić odbiorcy jej wykonanie, na stronach poradnika zamieściła kilka ćwiczeń pomagających doświadczyć i utrwalić poszczególne stany. Każde z nich zostało opatrzone opisem oraz klarowną instrukcją, pokazującą, jak krok po kroku je wykonać. Autorka nie zapomniała o istotnym elemencie, a mianowicie: określeniu i wyjaśnieniu celu tych ćwiczeń. Czytelnik tym samym nie będzie na ślepo ich wykonywać, nie wiedząc dokładnie co one mają na celu.

 Trzecia, a zarazem najkrótsza część, została nazwana przeze mnie uzupełniającą, ponieważ rozwija ona dokładniej poszczególne etapy zastosowania metody dwupunktowej. Za jej sprawą, odbiorca zapozna się na przykład z kwestią właściwego, najlepszego wyboru, ale także będzie mógł odbyć dodatkowy trening przygotowujący do użycia metody dwupunktowej. Te wszystkie części stanowią integralną i swoistą całość poradnika napisanego przez Mircea Ighisan George. Jeżeli chodzi o kwestię merytoryczną, to wypada on naprawdę dobrze, a przede wszystkim – wiarygodnie. Jak jednak wygląda kwestia jego wykonania?

 „Metoda dwupunktowa dla każdego” jest przejrzyście napisaną książką, na której stronach opisane zostały kwestie, nie należące do najłatwiejszych. Autorce udało się zrobić coś zadziwiającego – nudne i skomplikowane na pierwszy rzut oka zagadnienia przekazała czytelnikowi w taki sposób, że przestały być takie straszne. Dokonała tego za sprawą nadania książce odpowiedniej formy. Nie jest to bowiem typowy tekst popularnonaukowy, a raczej dialog dwóch postaci, których możemy poznać za sprawą krótkich komiksów, zamieszczonych przed każdą z części poradnika. Pozycja Mircea George jest więc rozmową Antona Tohm’a oraz Photoni’ego, który w łatwy i przystępny sposób wyjaśnia koledze różne zagadnienia. Do tego celu wykorzystuje motywy obecne w filmach, rysunki, a zwłaszcza przykłady z życia codziennego.


 Recenzowany przeze mnie poradnik okazał się być bardzo dobrą pozycją, przekazującą na ponad stu pięćdziesięciu stronach naprawdę sporą ilość wiedzy. Kwestia graficzna, a więc kolorowe obrazki, schematy i zamieszczone na fioletowym tle rady, uprzyjemniają lekturę „Metody dwupunktowej dla każdego”, a zamieszczone, na końcu każdego większego zagadnienia, podsumowanie, pomaga w usystematyzowaniu takiego ogromu nowych informacji. W przypadku takiego tytułu nie mogę zrobić więc niczego innego, jak tylko polecić go każdemu, kto chciałby poznać sposób na zmianę swojego nastawienia, życia. Polecam!
Ocena: 6/6
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Liczba stron: 157
Data premiery: 30.04.2014r.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Studio Astropsychologii, za co serdecznie dziękuję!

czwartek, 7 sierpnia 2014

Mistrz, Katarzyna Michalak

Powieści erotyczne niewątpliwie są wyjątkowym typem literatury, rozbudzającym nie tylko wyobraźnię, ale także i zmysły. Z ich lektury można czerpać niemałą przyjemność, czytelniczą przyjemność, jednak sięganie po pozycje tego rodzaju zawsze wiąże się z niepewnością oraz większymi niż zazwyczaj obawami - czy autorowi udało się podołać zadaniu? Czy udało mu się zbudować odpowiedni klimat i całą historię przedstawić w przekonujący, a przede wszystkim w pobudzający sposób? Nie ukrywam, że do lektury „Mistrza” podeszłam z pewnym dystansem, ponieważ jak do tej pory udało mi się trafić tylko na kilka naprawdę dobrych erotyków. Jak  więc było w tym przypadku?

 Sonia jest spokojną i nieśmiałą dziewczyną. Los jak do tej pory dał jej ostro popalić. Po śmierci rodziców straciła wszystko, dlatego sporo trudu i wysiłku kosztowało ją ułożenie sobie życia na nowo. Niestety, ten stan pozornej stabilizacji nie trwa długo. W drodze powrotnej nasza bohaterka zostaje wplątana w narkotykową aferę. Na jej oczach ginie człowiek, a ona sama zostaje porwana przez cypryjskich gangsterów. Za sprawą Raula de Luca udaje jej się ujść z życiem, jednak ceną jest pozostanie więźniem na Cyprze, w pięknym domu o nazwie VillaRosa. Stopniowo Sonia nie tylko przyzwyczaja się do nowej sytuacji, ale także zbliża się do domowników rezydencji i przeżywa tam swoją pierwszą wielką miłość.

 „Mistrz” może nie tyle wciąga czytelnika, co kusi go, zapewniając kilkugodzinną rozrywkę. Autorka powieści wprowadziła trochę zamieszania, zapoznając na początku odbiorcę z bohaterką drugoplanową. Ze względu na okoliczności jej poznania przez pierwsze rozdziały spodziewałam się trochę innej historii. Na szczęście, dość szybko wszystko się wyjaśniło, nie pozostawiając wątpliwości, co do prawdopodobnego rozwoju dalszej akcji. Katarzyna Michalak niezaprzeczalnie włożyła sporo wysiłku, aby możliwie jak najbardziej urozmaicić akcję, jednocześnie zachowując przy tym odpowiednie proporcje wszystkich elementów. Powstał tym samym twór, w którym ciężko jednoznacznie określić, czy poszczególny bohater jest dobrym, czy złym charakterem, a jeśli już ma należeć do tej drugiej grupy, to jest duże prawdopodobieństwo, iż odbiorca będzie go jednak darzyć sympatią.

 Język użyty przez autorkę do napisania tej powieści jest lekki, dlatego z łatwością przewraca się kolejne strony tego tytułu. Akcja jest przez większą część lektury spokojna, jednak nie na tyle, aby znużyć czytelnika. Wręcz przeciwnie, pisarka w umiejętny sposób budowała napięcie, zmuszając go do dalszego poznawania losów Sonii. Kilka razy napięcie między bohaterami było już tak wyczuwalne, że zaczynało to mieć swoje odzwierciedlenie w moim zachowaniu, mianowicie, skutkowało to szybszym czytaniem, a przede wszystkim pojawiającą się ekscytacją i niemożnością oderwania się od lektury.

 Nie wszystko jest jednak tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać. Tak jak oddanie cypryjskiego klimatu nawet autorce wyszło, tak kreacja bohaterów pozostawia wiele do życzenia. Główna postać, Sonia, okazała się być pozornie zbyt idealna. Swoją przesadną niewinnością, niezdecydowaniem wzbudzała przede wszystkim irytację. Jej osobie brakowało tego czegoś – charakteru? osobowości? - które przemawiałyby za tą postacią. Pomimo tych znaczących wad, trudno mi było powstrzymać się od kibicowania jej. Wynika to  chyba z faktu, że pomiędzy stronami „Mistrza” można znaleźć o wiele bardziej denerwujących bohaterów i w porównaniu z nimi, Sonia nie wypada wcale tak źle.

 „Mistrz” okazał się być dobrą powieścią erotyczną, skierowaną przede wszystkim dla pań. Wątek porwania i przetrzymywania głównej bohaterki dodaje lekturze smaku, a magiczny klimat książki zachęca do kontynuowania lektury. Dzieło Katarzyny Michalak stanowi dobrą odskocznię od rzeczywistości, a za sprawą swoich pobudzających właściwości, zachęca do bliższego kontaktu z przedstawioną historią. „Mistrz” jest subtelnym erotykiem, którego zakończenie zaskoczy chyba każdego czytelnika. Pisarka na tyle sprawnie opanowała umiejętność władania piórem, że wszystko okazuje się być możliwe. Czy polecam? Jak najbardziej!
Ocena: 4,5/6
Liczba stron: 312
Data premiery: 23.01.2013r.
Wydawnictwo: Filia
Blogger Template by Clairvo