poniedziałek, 21 października 2013

Pollyanna, Eleanor H. Porter

 „Pollyanna” jest powieścią, opowiadającą historię tytułowej bohaterki – małej dziewczynki, która niedawno straciła ojca. Sierotę zgodziła się wziąć pod swój dach jej ciotka, a zarazem siostra jej zmarłej matki. Nie zrobiła tego jednak z miłości czy współczucia, na ten gest zdecydowała się, bo „tak trzeba”. Pollyanna po przyjeździe zamieszkuje w dużej posiadłości i stopniowo zdobywa serca coraz to większej rzeszy ludzi, w tym swojej oschłej i surowej ciotki. Swoją czystością i niewinnością, a przede wszystkim pozytywnym nastawieniem do życia, odmienia nie tylko serca osób z najbliższego otoczenia, ale także pozostałych mieszkańców miasteczka. Za jej sprawą, liczba grających w „pozytywne myślenie” rośnie, a w ich życiu pojawia się o wiele więcej radości.

 Powieść napisana przez Eleanor H. Porter jest klasyką gatunku i zapewne nie tylko mi kojarzy się ona przede wszystkim z dzieciństwem. Ta niewinna opowieść porywa czytelnika od pierwszych stron, a za sprawą swojego ponadczasowego przesłania zapisuje się w jego umyśle na długi czas. Pisarka w umiejętny sposób operowała piórem, stopniowo rozbudzając w odbiorcy ciekawość, do czego wykorzystane zostały opisy coraz to ciekawszych perypetii naszej niezwykle żywiołowej i uśmiechniętej bohaterki. Akcja nie jest szybka, co z pewnością można, w przypadku „Pollyanny”, uznać za jej niewątpliwą zaletę. W ten sposób autorka umożliwiła czytelnikowi jak najdłużej czerpać przyjemność z lektury.

 Na „Pollyannę” składa się nie tylko mądra i lekka opowieść, ale także bardzo wyraziste i zdobywające sympatię postacie, a zwłaszcza tytułowa bohaterka – Pollyanna. Za sprawą jej kreacji czytelnik z uśmiechem na twarzy przewraca kolejne strony. Rzadko kiedy w książkach spotyka się tak pozytywne i dobre postacie, a właśnie tego typu bohaterką jest nasza sierota. Odbiorca wyczuwa jej dobrą energię, a przedstawione przez pisarkę przygody tej małej dziewczynki stają się niezapomnianą lekcją dla każdego, bez względu na wiek czy płeć.

 Powieść autorstwa Eleanor H. Porter nie tylko zapewnia kilkugodzinną rozrywkę, przede wszystkim uczy i pokazuje, jak na powrót cieszyć się z małych rzeczy. Za sprawą tej pozycji czytelnik zacznie odczuwać radość i znajdzie w sobie chęci, aby dołączyć do zabawy, praktykowanej przez Pollyannę. Na łamach stron powieści przedstawione zostały różnorodne sytuacje, dlatego oprócz radości czy współczucia, odbiorca będzie też odczuwał wzruszenie, a nawet smutek i niedowierzanie, związane z pewnego rodzaju wydarzeniami.


 „Pollyanna” jest książką magiczną, po którą mogą sięgać zarówno młodsi, jak i starsi czytelnicy. Chociaż w tym roku minęło sto lat od pierwszego wydania, to powieść napisana przez tę amerykańską autorkę nie straciła w sobie ani grama uroku, a jej przekaz jest w dalszym ciągu ponadczasowy.  Muszę na koniec dodać, że wydanie „Pollyanny”, które ukazało się spod nakładu wydawnictwa Egmont, zrobiło na mnie duże wrażenie, a wszystko za sprawą prześlicznej szaty graficznej, na którą składa się okładka powieści.
Ocena: 6/6
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 270

Data premiery: 26.09.2013r.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Egmont, za co serdecznie dziękuję!

niedziela, 20 października 2013

Japoński wachlarz, Joanna Bator

 Japonia jest krajem, który pociąga i intryguje swoją innością i niepowtarzalnością. Od naszego czy też innego europejskiego państwa różni się nie tylko alfabetem, ale także kulturą, zwyczajami, a przede wszystkim – mentalnością ludzi, która nie jest przez nas, Europejczyków, zbyt dobrze rozumiana. Japończycy są bowiem znani m.in. z tego, że są zamknięci na obcych, a to sprawia, że pragnienie poznania ich kultury, a także poznania prawdziwej strony Kraju Kwitnącej Wiśni, staje się tak silne. Joanna Bator nie tylko odbyła podróż do Krainy Wschodzącego Słońca, ale także spisała swoje przeżycia, umożliwiając czytelnikowi wzięcie udziału w tej niezwykłej przygodzie.  

 Autorka „Japońskiego wachlarza” do podzielenia się z odbiorcą swoimi przemyśleniami i obserwacjami wykorzystała prosty i lekki język, wzbogacony sporą dozą humoru. Pióro autorki jest bowiem główną zaletą tej pozycji, ponieważ gwarantuje szybką i przyjemną lekturę. Joanna Bator nie ograniczyła się jedynie do opisania miejsc, które zwiedziła, oraz ludzi, których poznała. W swojej książce zamieściła myśli, które w danym czasie przychodziły jej do głowy, także wiele ciekawostek i informacji związanych z kulturą Japonii. Czytelnik będzie więc miał okazję zapoznać się z wierzeniami, poszczególnymi słowami, a także zwyczajami i manierami Japończyków.
 
 Miłość do tego kraju oraz jego kultury rośnie z roku na rok i jest z mojej strony całkowicie bezwarunkowa. Za sprawą „Japońskiego wachlarza” pragnienie ujrzenia go na własne oczy stało się jeszcze większe. Na wyjazd do Azji nie każdy może sobie pozwolić, a wszystko z powodu wysokich kosztów podróży, jednak dzięki tej pozycji odbiorca ma wrażenie, jakby wspólnie z autorką siedział na pokładzie samolotu, przeszedł odprawę i znalazł się po tej drugiej, orientalnej stronie. Za sprawą swojej książki Joanna Bator pozwoliła czytelnikowi na poczucie klimatu Japonii, obserwację jego mieszkańców oraz spacerowanie po zatłoczonych ulicach, wypełnionych prawie całkowicie Azjatami.

 Ciekawym urozmaiceniem lektury okazały się dołączone do książki zdjęcia, które mają ułatwić wyobrażenie sobie tego miejsca oraz lepsze poznanie kultury i mentalności Japończyków. Zamieszczone obrazy przedstawiają różnego rodzaju widoki: od typowo miejskich po te rajskie, naturalne, jednak z przewagą tych pierwszych. Zdjęcia domów i mieszkań Japończyków, plakatów, samych mieszkańców oraz przedstawicieli danych subkultur sprawiają, że Kraina Wschodzącego Słońca jest jakby bliższa i bardziej zrozumiała dla potencjalnego czytelnika.
 
 „Japoński wachlarz” to niezwykła książka, która zapoznaje odbiorcę z tak fascynującym i pięknym, choć dość tajemniczym krajem, jakim jest Japonia. Joanna Bator pozwala czytelnikowi wspólnie z nią wziąć udział w tej niezwykłej wycieczce, dzieli się z nim swoimi przemyśleniami, odczuciami, a także emocjami, które towarzyszyły jej w tamtym czasie. Napisana przez nią książka jest wyjątkowa, ponieważ ukazuje Kraj Kwitnącej Wiśni z punktu widzenia kompletnie obcej osoby, dlatego polecam ją każdemu miłośnikowi Japonii, któremu marzy się ujrzenie tego kraju na własne oczy.
Ocena: 5/6
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 371
Data premiery: 13.05.2011r.

wtorek, 15 października 2013

Dziedzictwo, C.J. Daugherty

 Allie w dalszym ciągu trudno jest uwierzyć, że jej brat podpalił Akademię Cimerii, narażając życie jej i pozostałych uczniów na niebezpieczeństwo. Z wieloma obawami powróciła więc do murów szkoły, w której kształciła się przez ostatni rok. Jej życie nie tylko uległo ogromnym zmianom, ale w dalszym ciągu się zmienia. Allie została od tego roku szkolnego przypisana do Nocnej Szkoły, w której będzie uczyć się, w jaki sposób walczyć i się bronić, a także odróżniać przyjaciół od wrogów. Nad główną bohaterką wisi bowiem ogromne niebezpieczeństwo, które jest związane z jej pokrewieństwem z Lucindą – wpływową kobietą, mającą niemałe znaczenie na arenie międzynarodowej. Główna bohaterka będzie musiała nie tylko wiele się nauczyć, aby udowodnić swoją wartość, będzie też zmuszona zdecydować, komu tak naprawdę zaufa. 

 Drugi tom napisany przez C.J. Daugherty wciąga czytelnika od pierwszej strony, a wszystko za sprawą szybkiej i wartkiej akcji, która została wykorzystana przez pisarkę już na samym początku lektury. Pomiędzy premierą pierwszej a drugiej części serii, opowiadającej o losach zbuntowanej Allie, minęło kilka miesięcy, jednak odbiorca nie ma najmniejszych problemów z powtórnym wdrożeniem się w przedstawioną historię. Ogromną zaletą pióra autorki jest również to, że nie zamęczała ona czytelnika licznymi opisami, mającymi na celu przypomnienie poszczególnych wątków opisanych w poprzedniej części pt. „Wybrani”. Wszystko zostało dodane w subtelny sposób, który nie drażnił i nie męczył.

 Pojawiające się na łamach stron powieści postacie są już dobrze znane czytelnikowi, który za sprawą tej części poznaje dwóch kolejnych bohaterów, w tym ojca Rachel, odpowiedzialnego za ochronę akademii. Podobnie, jak to miało miejsce w „Wybranych”, ich kreacje są dobre, ponieważ wyraziste i bardzo zróżnicowane. Każdy wnosi do lektury coś innego, jednak to Allie i dwójka zakochanych w niej chłopaków wiodą w tej kwestii prym. Główna bohaterka była w pierwszym tomie przykładem przeciwności, z jednej strony zbuntowana i problemowa, a z drugiej zraniona i szukająca otuchy nastolatka. W „Dziedzictwie” nie mamy już do czynienia z dziewczyną o dwóch osobowościach, jej postać wyostrzyła się, a przede wszystkim – unormowała, zmierzając w jednym, konkretnym kierunku.

 W „Dziedzictwie” nie zabraknie wątku miłosnego, rozpoczętego w pierwszym tomie serii. Autorka nie zrobiła z niego (na szczęście) przewodniego motywu, przez który książka mogłaby przybrać postać młodzieżowego harlequina. Związek między Allie a Carterem zaczyna zmierzać w dobrym kierunku, jednak obecność Sylvain’a wszystko komplikuje, tworząc pomiędzy główną bohaterką a jej chłopakiem spore napięcia. Przedstawione perypetie miłosne nie zachwycają odbiorcy, przywodzą bardziej na myśl trochę wydumane problemy nastolatek, ale nie zmienia to faktu, że obecność tego wątku niesamowicie urozmaica lekturę powieści.


  Książka napisana przez C.J. Daugherty okazała się być dobrą kontynuacją serii, która zdobyła już tysiące fanów na całym świecie. „Dziedzictwo” nie straciło w sobie uroku, obecnego w pierwszym tomie, chociaż jego lektura jest trochę inna, bo dojrzalsza. Allie nie jest już tą samą zagubioną uczennicą, stała się twardsza i rozważniejsza. Drugą część mogę polecić więc z czystym sumieniem wszystkim fanom serii, ponieważ stanowi ona kilkugodzinną odskocznię od rzeczywistości, zapewniającą rozrywkę i odprężenie.
Ocena: 5/6
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 394
Data premiery: 26.09.2013r.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Otwarte, za co serdecznie dziękuję!
.

niedziela, 6 października 2013

Alicja w Krainie Zombi, Gena Showalter

 Alicja w dniu swoich urodzin straciła swoich najbliższych: mamę, ojca oraz ukochaną siostrę. Jej życie zostało całkowicie wywrócone do góry nogami, a liczne wątpliwości związane z tym nieszczęśliwym wypadkiem nie dają jej cały czas spokoju. Po zmianie otoczenia i przeprowadzeniu się do dziadków, Alicja powoli dochodzi do siebie i próbuje zacząć nowe życie w innym mieście, jednak wokół niej zaczyna się dziać coraz więcej dziwnych rzeczy – na niebie pojawia się chmura w kształcie królika, ona sama widzi swoją zmarłą siostrę, a nocami niedaleko jej domu przemykają dziwne postacie. Alicja coraz częściej zaczyna się zastanawiać, czy teorie snute przez jej zmarłego ojca, dotyczące istnienia zombie, były na pewno jedynie jego wymysłem. Już wkrótce będzie miała okazję się o tym przekonać, i to na własnej skórze. 

 Język wykorzystany przez tę amerykańską autorkę jest prosty i przystępny dla współczesnego czytelnika, dlatego lektura „Alicji w Krainie Zombi” jest jedynie kwestią czasu. Za sprawą dokładnych opisów odbiorca jest w stanie z łatwością wyobrazić sobie nie tylko przedstawione miejsca, ale także pojawiające się na łamach stron postacie. Nie wszystkie ich kreacje zostały jednak przez autorkę tak dobrze i wyraziście opisane, jak chociażby, tytułowa Alicja. Znaczna większość zdaje się być jedynie dodatkiem do historii, opowiadającej o losach osieroconej dziewczyny, tłem, w którym znaleźli się z musu.

 Muszę przyznać, że lektura tej przepięknie wydanej powieści nie usatysfakcjonowała mnie całkowicie. Jest to związane przede wszystkim z tym, że po „Alicji w Krainie Zombi” spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Miałam chociażby nadzieję na historię przypominającą nieśmiertelny twór Lewisa Carrolla pt. „Alicja w Krainie Czarów”. Z drugiej jednak strony dobrze się stało, że Gena Showalter nie bazowała całkowicie na wszystkim dobrze znanej książce. Wykazała się w ten sposób nie tylko inicjatywą, ale też kreatywnością i niebanalnym pomysłem. Pisarka z oryginalnego dzieła Lewisa zaczerpnęła jedynie motyw pojawiającego się królika, chociaż i on został przez nią znacznie zmodyfikowany.

 „Alicja w Krainie Zombi” jest typową powieścią młodzieżową, w której nie zabraknie wątku miłosnego, tak lubianego przez większą część czytelników. Okazał się on jednak być – ku mojemu rozczarowaniu - najsłabszym elementem tej pozycji. Autorka nie wykorzystała w stu procentach potencjału swojej historii, a wszystko za sprawą niesamowicie banalnej i mdłej historii miłosnej, rozgrywającej się pomiędzy główną bohaterką – Alicją a Cole’em, chłopakiem, uznawanym za najniebezpieczniejszego w szkole. Już nawet ten typowy schemat można by przeżyć, jednak dodany przez pisarkę motyw przeżywanych wizji, po których główna bohaterka nie może złapać tchu, okazał się być elementem całkowicie niszczącym i skazującym ten wątek na śmieszność.


 Akcja powieści nie zachwyca również swoją szybkością, ponieważ przez większą część lektury jest zdecydowanie wolna. Co jakiś czas przyśpiesza, zmuszając czytelnika do szybszego czytania, jednak nie dzieje się to zbyt często. Ilość pojawiających się na łamach stron opisów walki naszej bohaterki z zombie nie powala, można je właściwie policzyć na palcach jednej ręki, a prawie zawsze kończą się one w ten sam sposób. Historia przedstawiona przez Genę Showalter jest przewidywalna i pozostawia wiele do życzenia, mam jednak nadzieję, że drugi tom, jeżeli się pojawi, zrobi na mnie lepsze wrażenie.  „Alicja w Krainie Zombi” okazała się być typowym paranormalnem dla nastolatek, od którego nie można oczekiwać niczego więcej niż dobrej, kilkugodzinnej odskoczni od rzeczywistości. 
Ocena: 3/6
Wydawnictwo: Mira
Liczba stron: 512
Data premiery: 12.09.2013r.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Mira, za co serdecznie dziękuję!
Blogger Template by Clairvo