Dwa stykające się ze sobą światy,
dnia - należący do ludzi - oraz nocy, zdominowany przez demony, wyłaniające się
z Otchłani. Aby w końcu doświadczyć upragnionego spokoju, nie wystarczy malować
kolejnych run ochronnych i skrywać się w domostwach, licząc na bezpiecznie
spędzoną noc - trzeba opanować swój strach i stanąć do walki z wrogiem.
Wszystko to po to, aby uchronić swych bliskich od okrutnej śmierci zadanej
przez kły i pazury bestii. Nie jest to jednak takie proste, ponieważ przez swą
lekkomyślność ludzie z czasem zapomnieli o sztuce i metodach zabijania demonów,
a jedynym miejscem, gdzie próbuje się teraz z nimi jakoś walczyć jest Krasja. To
właśnie tam w pierwszej kolejności dociera Arlen, chcąc podzielić się z tym
walecznym ludem odkrytym przez siebie artefaktem. Jego dobre chęci nie zostają
jednak odpowiednio nagrodzone.
Życie Leeshy i Rojera też nie
należy do najłatwiejszych. Dawni wrogowie jego byłego nauczyciela w końcu go
dopadają i po raz kolejny traci on swoje oparcie, natomiast Leesha zostaje
zmuszona wyruszyć w niebezpieczną podróż do dawnego miejsca zamieszkania.
Przeznaczenie ma wobec tej trójki swój własny plan, dlatego losy zielarki i
niedoszłego minstrela przeplatają się z postacią Naznaczonego, mężczyzny, który
odrzucił nie tylko swoje imię, ale także człowieczeństwo.
Pierwsza księga książki,
napisanej przez Petera Brett’a, wypadła w moich oczach bardzo dobrze. Dawno nie
byłam aż tak bardzo pochłonięta lekturą jakiegokolwiek tytułu, jednak
przerywanie akcji w połowie i kontynuowanie jej jakby nigdy nic w drugiej
części powieści? To jest już lekka przesada, zachodząca o bezczelność ze strony
wydawcy. Fakt faktem, „Malowany człowiek II” różni się trochę od pierwszej
księgi, ponieważ zarówno klimat książki, jak i główni bohaterowie ulegli bardzo
wyraźnej przemianie. W żadnym wypadku nie powinien to być jednak powód do osiągnięcia dodatkowego
zysku. Czytelnik stopniowo wyczuwa różnicę, a postacie, które tak dobrze znał,
zaczęły stawać się mu obce, jakby przeszły okres dojrzewania i zmieniły się w
niektórych aspektach nie do poznania. Było to z jednej strony dość
przerażające, ale z drugiej, intrygujące doświadczenie, zmuszające w ten sposób
do dalszego śledzenia losów tej trójki.
Peter Brett zabrał czytelnika do
zupełnie innego miejsca, gdzie strach towarzyszy ludziom o każdej porze dnia, a
zwłaszcza w nocy. Wspomniana w pierwszej księdze Krasja zostaje tu początkowo
wyróżniona i to na niej głównie skupił się autor. Odnosiłam jednak wrażenie, że
przy jej kreacji inspirował się on przede wszystkim krajami arabskimi i tak też
widziałam oczami wyobraźni odwiedzone przez Arlena miejsca. Podział na kasty,
sposób traktowania innych obywateli – te wszystkie opisane elementy doskonale
ze sobą współgrały i pozwalały czytelnikowi na dokładniejsze wyobrażenie i
zrozumienie świata, w którym przyszło żyć przewodnim postaciom tej powieści.
„Malowany człowiek. Księga II” to
wciągający i trzymający poziom twór, który pochłania czytelnika bez reszty.
Pisarz jednak trochę zagalopował się w opisie akcji pod koniec lektury,
zapominając o obecności jednego z bohaterów, co można uznać na mankament
powieści. Mimo tego, a także tego bezsensownego podziału pierwszego tomu
demonicznego cyklu, książka wypada naprawdę świetnie. Mało który miłośnik
fantastyki się na niej zawiedzie. Polecam!
Wydawnictwo: Fabryka słów
Liczba stron: 316
Data premiery: 05.08.2011r.
Ocena: 5/6