Zagłada ludzkości w wyniku
uderzenia asteroidy, ataku kosmitów? A może zwrócenie się maszyn przeciwko swym
stwórcom? Nic z tych rzeczy. W wizji stworzonej przez Susan Ee za śmierć ludzi
odpowiadają ci, którym powierzana była część modlitw, których zadaniem było
chronić dzieci boże od złego. Uskrzydlone istoty pojawiły się na niebie i
zaczęły siać śmierć i zniszczenie, zmuszając ocalałych do zapomnienia o
wcześniejszym życiu. Prawo przestało istnieć, pieniądze straciły jakąkolwiek
wartość, a niebezpieczne gangi zaczęły polować dla własnej uciechy na ocalałych
pobratymców. Tak, witajcie w świecie, w którym spotkanie z aniołem może stać
się waszą przepustką do śmierci. Od tej reguły wyjątkiem stała się jednak siedemnastoletnia Penryn, dla której jedyną szansą na uratowanie porwanej
siostry jest połączenie sił ze śmiertelnym wrogiem – aniołem pozbawionym
skrzydeł.
Kiedy rozpoczynałam lekturę „Angelfall”
nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Podejrzewałam, że będzie to kolejny
romans paranormalny, skierowany przede wszystkim dla nastolatek, z motywem
postapokaliptycznym w tle. Właśnie z powodu obecności tego drugiego elementu sięgnęłam po tę
powieść i przez całą lekturę nie miałam nawet czasu na odetchnięcie z ulgą.
Twór Susan Ee wciąga bowiem czytelnika od pierwszej strony, zmuszając go do
kontynuowania lektury i przyglądania się staraniom głównej postaci z bliska.
Jest to nie tylko zasługą prostego i lekkiego języka, ale także ciekawej historii,
połączonej z dobrą kreacją świata przedstawionego.
Wizja świata po ataku aniołów
została na tyle wyraziście przedstawiona, że odbiorca bez trudu jest w stanie
wyobrazić sobie zniszczone budynki, leżące zwłoki i szczątki dobytku zmarłych
ludzi. Kłopotu nie powinno mu także sprawić poczucie atmosfery strachu i niebezpieczeństwa.
Za sprawą Penryn ma okazję zapoznać się ze stworzoną rzeczywistością, zobaczyć do czego są zdolni ludzie, aby przeżyć. Niewątpliwym, jeśli nie największym,
plusem "Angelfall" jest postać głównej bohaterki, która tak różni się od
większości wykreowanych za sprawą pióra osób. W przeciwieństwie do nich,
ma charakterek, ikrę i duże pokłady odwagi, przez co nie da się jej
nie lubić. Penryn nie jest bowiem bezbronną kobietą, z miejsca wzdychającą do przystojnego
anioła - to też sprawia, że ta historia nie jest tak banalna, jak mogłaby się z
początku wydawać.
W książce można wyróżnić kilka wartych
większej uwagi postaci, które swoją nietypowością zwracają uwagę odbiorcy,
jednak znajdziemy też sporo takich, którzy robią jedynie za tło historii. Pisarce
udało się stworzyć coś innego, na tyle innowacyjnego, że przyciąga do siebie czytelnika
na dłuższy czas. Zasługa leży przede wszystkim w nakreślonej przez nią wizji
rzeczywistości, a kreacja aniołów, tak odbiegająca od dobrze znanego nam obrazu
tych istot, dodaje lekturze tego czegoś. Skrzydlaci posłańcy nie emanują dobrem
i miłością do ludzi, są bezlitośni, a ich wrodzona siła robi z nich
przeciwników nie do pokonania. Mimo tego, część ocalonych stara się za wszelką cenę odzyskać to, co utracili.
Jak łatwo się domyślić, „Angelfall” nie jest
lekturą wysokich lotów, oprócz sporej dozy rozrywki i mile spędzonego czasu,
nie będzie w stanie zapewnić odbiorcy niczego więcej. Powieść napisana przez
Susan Ee jest jednak jedną z najlepszych lekkich pozycji, jakie miałam okazję
czytać ostatnimi czasy. Zaliczyć ją można do gatunku fantastyki
postapokaliptycznej, ale zawiera w sobie elementy thrilleru i subtelnego romansu
paranormalnego, który jednak nie razi czytelnika. Ten tytuł nazywany jest także dystopią, ale jak dla mnie, nie zawiera w sobie bazowych elementów,
które powinny o tym świadczyć. Czy więc polecam? Jak najbardziej. Na łamach jej
stron znajdziecie wartką akcję, przemyślaną i dość nieprzewidywalną fabułę oraz
interesujących bohaterów, a czas poświęcony na lekturze „Angelfall” z pewnością
nie będzie nazwany straconym.
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 303
Data premiery: 18.04.2013r.
Ocena: 5/6