Kawa, a właściwie zawarta w niej
kofeina, uzależnia. Oprócz tego poprawia nastrój, dobrze smakuje, a przede
wszystkim - dodaje energii na stoczenie kolejnych bitew z szykującym
niespodzianki losem. Pić i delektować się jej smakiem to jedno, ale czytać i rozkoszować
się nią za sprawą aromatycznego zapachu, wytworzonego za sprawą samych słów? To
już zupełnie inna para kaloszy, a właśnie tego może doświadczyć każdy, kto sięgnie
po dzieło włoskiego pisarza Diego Galdino pod tytułem „Pierwsza kawa o
poranku”. Nieprawdopodobne? I to jeszcze jak...
Massimo Tiberi jest doskonałym baristą, a
zarazem właścicielem dobrze prosperującego baru w rzymskiej miejscowości
Zatybrze. Najpopularniejszym i
najbardziej lubianym napojem jest w nim właśnie kawa. Samotny, choć otoczony
przez stałych klientów i wiernych przyjaciół, doświadcza po raz pierwszy w
życiu tak potężnej karuzeli uczuć oraz nagłych zmian nastroju. Wszystkiemu
winna jest tajemnicza Francuzka, którą
najwidoczniej łączy coś ze zmarłą panią Marią – schorowaną staruszką z którą
przyjaźnił się nasz bohater. Pierwsze spotkanie Massima i zielonookiej
piękności nie należało do najprzyjemniejszych, dlatego właściciel baru robi teraz
wszystko, aby przekonać do siebie kobietę, która wywarła na nim tak duże
wrażenie.
Kolejnym mankamentem, który można wytknąć
pisarzowi, są bohaterowie, a zwłaszcza główna postać – Massima. Tak jak klimat
obecny na łamach stron powieści jest wprost magiczny ze względu na swój
niepowtarzalny rzymski urok, tak dwójka najważniejszych w tej historii osób niespecjalnie
zachwyca czytelnika. Właściciel baru zachowuje się początkowo gorzej niż
nastolatka (owszem - nie nastolatek, ale nastolatka). Tak jak fakt, że traci
głowę i zakochuje się bez pamięci w nieznajomej piękności można jeszcze przetrawić, w końcu to książka o miłości, tak jego ciągłe zmiany nastroju, durne i dziecinne zachowania są po prostu nie
na miejscu. Wprowadza to do tej historii pewną śmieszność, która ma poważny
wpływ na chęć w dalsze zagłębianie się w lekturę.
Pisarzowi udało się za sprawą słowa pisanego
przenieść czytelnika do zupełnie innego miejsca. Pełnego turystów, wścibskich i hałaśliwych Włochów, którzy w wolnych chwilach, nie mając nic lepszego do
roboty, obsiadują bar Massima i piją swoją ulubioną kawę. Wąskie uliczki,
wspaniałe zabytki – w wykreowanym przez autora obrazie łatwo się zakochać,
dlatego ta pozycja może i mogłaby urzec potencjalnego czytelnika, jednak obecna
w niej infantylność i mało przekonujące rozwinięcie znajomości tej dwójki
bohaterów na to nie pozwalają. Nawet pojawiający się a kartach powieści humor,
ani wątek stopniowo poznawanej przez Massima tajemnicy nie są w stanie uratować
tej pozycji. Autor miał ciekawy pomysł, jednak jedyne co mu wyszło, to
zauroczenie czytelnika Włochami i rozbudzenie w nim pragnienia, aby ujrzeć ten kraj na własne oczy.
Owa powieść może więc przypaść do gustu jedynie osobom, które nie mają niczego lepszego do czytania, a chcą się zrelaksować przy aromacie pysznej kawy, towarzyszącej im przez większość czasu. "Pierwsza kawa o poranku" nie jest też pozycją, która mogłaby spodobać się mężczyznom, jest zbyt naiwna i przesycona mało realistycznym obrazem miłości. Dużą zaletą "Pierwszej kawy o poranku" jest natomiast wątek tajemnicy, który przekonująco zachęca odbiorcę do dalszego zagłębiania się w lekturę. Odbiorca ma możliwość wspólnie z Massimem poznawać zawiłą historię z przeszłości za sprawą dziennika, pozostawionego mu przez Geneviève.
Ocena: 2,5/6
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 270
Data premiery: 02.07.2014r.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Rebis, za co serdecznie dziękuję!