Wydawnictwo: PUBLICAT
Data premiery: 14.11.2008r.
Liczba stron: 556
Stephenie Meyer jest jedną z najsławniejszych autorek dzisiejszych czasów, a wszystko za sprawą serii o wampirach pt. "Zmierzch". Zyskała fanów jak i wrogów na całym świecie, z czego ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. Miałam wiele razy możliwość przeczytania Intruza, jednak coś mnie od tej książki odpychało. Myślałam: co może być ciekawego w pozycji, która mówi o pasożytach, mieszkających w ludzkim ciele? Po namowie koleżanki, wypożyczyłam tą książkę, przeczytałam i żałuję.... że sięgnęłam po nią dopiero teraz.
"Intruz" opowiada o naszym świecie, który został zawładnięty przez obcych. Przejęli oni ludzkie ciała i zaczęli żyć w taki sposób jak my, tylko z taką różnicą, że na ziemi zapanował pokój, wszechobecna sielanka. Owi przybysze są wpuszczani w ciała ludzi i nie zostaje ślad po pierwotnym właścicielu ciała, jednak od reguły zawsze są wyjątki i tak było też w przypadku Melanie, która mimo schwytania i wszczepienia pasożyta, nie zniknęła. W jej ciele zaczęły istnieć dwie osoby: ona i Wagabunda. Z czasem wyrosła między nimi niewidzialna więź, która sprawiła, że Wagabunda zaczęła kochać mężczyznę swojego żywiciela i jej brata. Postanawiają wyruszyć na pustynie w poszukiwaniu dwóch osób, które kochają najbardziej na świecie.
Książkę zaczęłam czytać z nieukrywaną niechęcią, byłam przekonana, że mi się nie spodoba, że cykl "Zmierzch" w dalszym ciągu będę uważała za najlepsze dzieło Stephenie Meyer. Po kilkudziesięciu stronach zdałam sobie sprawę, że coraz większą przyjemność sprawia mi czytanie i z coraz większym zapałem poznawałam przygody Wagabundy i Melanie. Od strony setnej akcja nabrała tempa, a ja z bijącym sercem przesuwałam wzrokiem po każdym kolejnym słowie.
Stephenie Meyer nie zawiodła mnie. Jej książka była strasznie wciągająca, nie pozwoliła mi oderwać od siebie wzroku, mimo, że wiedziałam jakie mam obowiązki na głowie i nie mam czasu na czytanie. Koniec końców, rzuciłam wszystko co miałam zrobić, byle czytać dalej. Autorka napisała tą pozycję językiem bardzo bogatym w różnorodne opisy. Bohaterowie zostali stworzeni w taki sposób, że czytelnik zaczynał darzyć ich sympatią, lub wręcz przeciwnie. Wszystko zostało tak dobrze opisane, że czułam się jakbym była częścią tej opowieści, a nie tylko czytelnikiem. Pióro Stephenie Meyer uległo poprawie i czyta się Intruza o wiele przyjemniej, niż cykl Zmierzch, w którym motyw wampirów stał się dla mnie strasznie nużący.
Książka dotyczy ludzi i obcych, jednak osoba Melanie mnie irytowała, a większą sympatią zaczęłam darzyć Wagabundę, a przecież, to ona była oprawcą, nawet wbrew swojej woli! Płakałam, gdy cierpiała, obgryzałam paznokcie, gdy groziło jej niebezpieczeństwo. Wiele razy się wzruszyłam, a przez ostatnie sto stron łzy spływały mi ciurkiem po policzkach. Przez całą noc i przez cały ranek nie byłam w stanie otrząsnąć się spod wpływu tej książki. Było wiele momentów, w których byłam pewna co się stanie dalej, jednak opisane wydarzenia w dalszym ciągu mnie zadziwiały.
Intruz nie jest pozycją jedynie o miłości. Mówi o nadziei, cierpieniu i przyjaźni. Pokazuje różnice między nami - ludźmi, a istotami z kosmosu, które wbrew pozorom są od nas lepsze, chociaż bez oporów zabierają życie ludziom. Czy książkę polecam? Jasne, że tak! I to każdemu, bez wyjątku. Odbiega od pozycji, które są pisane w dzisiejszych czasach. Jeszcze nigdy nie czytałam książki o takiej tematyce i jestem szczęśliwa, że przeczytałam Intruza, a jedyne czego żałuję, to tego, że tak późno zabrałam się za jego czytanie.
Moja ocena: 6/6
Mam taki sam dylemat jak ty :P Książka stoi na półce, ale jakoś nie mam kiedy po nią sięgnąć ..
OdpowiedzUsuńKupiłam i przeczytałam tę książkę niedługo po premierze. Nie zaliczam się ani do fanów Meyer, ani do jej przeciwników, jako autorka jest mi całkowicie obojętna. O ile Zmierzchu wręcz szczerze nie znoszę, to Intruz mnie oczarował i długo nie mogłam przestać o nim myśleć, tuż po przeczytaniu tej książki. Kiedyś nawet zabierałam się drugi raz za jego przeczytanie, ale coś nie wypaliło; pożyczyłam książkę przyjaciółce i po jej odzyskaniu już nie miałam ochoty na kontynuowanie ponownej przygody z Intruzem. :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale mam na nią ogromną ochote. Tylko zawsze, gdy jestem w bibliotece to akurat jest ona wypożyczona. ;/
OdpowiedzUsuńYossa - jak znajdziesz czas, to koniecznie po nią sięgnij. Warto :)
OdpowiedzUsuńLenalee - ja właśnie jestem totalnie oczarowana Intruzem :D i mam nadzieję, że jak będę chciała ją po raz drugi przeczytać, nie będę czuła tego co Ty.
Przyznam, że nie czytałam "Zmierzchu", a swoją przygodę z piórem Meyer chcę zacząć właśnie od "Intruza". Mam wielkie oczekiwania co do tej książki i nie chciałabym się zawieść.
OdpowiedzUsuńDeline - myślę, że się nie zawiedziesz. "Intruz" jest o wiele lepiej napisany i bardziej "dopracowany" od Zmierzchu :) Dawno nic mnie tak bardzo nie wciągnęło.
OdpowiedzUsuńChyba muszę pogonić koleżankę by szybciej czytała, bo aż mnie ciągnie do niej ;)
OdpowiedzUsuńCzemu nie:). Recenzja brzmi bardzo kusząco i z przyjemnością zagłębię się w tę książkę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Nie sądzę aby mi się spodobała, po nieudanej próbie czytania Zmierzchu, jak i niechęci do autorki i sagi.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie odpowiedzieć za autorkę. Kasiu Zmierzch a Intruz jest jak dwa przeciwne bieguny i to bez porównania.
OdpowiedzUsuńJulio super recenzja. Mi również się Intruz podobał żałuję tylko, że sprzedałam bo z chęcią bym do niego wróciła.
Jusssi - zgadam się w 100% i dziękuję bardzo :) Ja również żałuję, bo wypożyczyłam z biblioteki, ale postanowiłam, że w najbliższym czasie go sobie kupię :)
OdpowiedzUsuńNie należę do fanów Meyer, więc pewnie po "Intruza" nie sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńNa pewno po niego sięgnę, tym bardziej, jeśli jest tak dobry i tak inny od Zmierzchu :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie chciałam to przeczytać, ale jakoś nie wiem...
OdpowiedzUsuńMeyer kojarzę tylko i wyłącznie ze Zmierzchu, którego nie zdołałam przeczytać do końca. Po prostu nie moje klimaty, ale biorąc pod uwagę to że, jak sama mówisz, Zmierzch i Intruz to dwa inne światy, może spróbuję, aby nie być gołosłowną i poznać trochę bliżej Panią Mayer. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńSłyszałam o książce, ale szczerze mówiąc po przeczytaniu "Zmierzchu" twórczość Meyer mnie nie przyciąga. Ale po recenzji chyba się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńZamierzałam przeczytać, ale po usłyszeniu wielu negatywnych opinii na temat tej książki, zmieniłam zdanie. Ciągle jednak nie mogę się przekonać, czy warto kupić i przeczytać. Może kiedyś w końcu się zdecyduję.
OdpowiedzUsuńCzytałam ją już jakiś czas temu, bo spodobał mi się "Zmierzch" i postanowiłam sięgnąć po coś jeszcze autorstwa pani Meyer. I cóż mogę powiedzieć? Cała seria przy "Intruzie" wymięka!
OdpowiedzUsuńCi którzy się wahają, niech przestaną, bo "Intruz" jest dużo lepszy i kiedy ja go przeczytałam, uznałam że "Zmierzch" chyba jednak mi się nie podoba.. ; )
I to najlepszy dowód, że Stefcia jednak pisać potrafi :D "Intruz" jest dojrzalszy, bogatszy i pod względem fabuły, i bohaterów, nie zapominając o stylu.
OdpowiedzUsuńAch, aż nabrałam ochoty na ponowną lekturę "Intruza" :)
Książka nie wywołała we mnie aż takich emocji, ale pomimo tego, że na pierwszy rzut oka jest to zwykłe czytadło skłoniła mnie do głębszych refleksji i przemyśleń.
OdpowiedzUsuń